Kim Clijsters, tenisowa pracująca mama, grała dziś nad ranem polskiego czasu z Caroline Wozniacki w przełożonym z powodu deszczu finale. To jeden z najpiękniejszych sportowych powrotów ostatnich lat, ale jego smak zepsuła Belgijce Serena Williams.
Poszło o błąd stóp Amerykanki wywołany przy najważniejszej piłce półfinału. Williams przegrywała 4:6, 5:6, 15-30 i powtarzała serwis. Błąd stóp oznaczał piłkę meczową dla Clijsters. Williams, już wcześniej rozdrażniona, ciskająca rakietą, z jednym ostrzeżeniem od sędziów, wpadła w szał. – Przysięgam, przepchnę ci tę piłkę przez gardło – wygrażała sędzi liniowej. Dostała za to drugie ostrzeżenie, co oznaczało karny punkt – czyli przy meczbolu koniec spotkania.
Powtórki telewizyjne nie wyjaśniają, czy błąd stóp był. Ale Clijsters wygrałaby i bez takiej pomocy. Była lepsza, doprowadzała Serenę do rozpaczy, trzymając piłkę w korcie tak długo, jak się da. Clijsters drogę do finału miała trudną: zanim wygrała z Sereną, wyeliminowała Venus.
Caroline Wozniacki, debiutantka w wielkoszlemowym finale, łatwo pokonała Belgijkę Yaninę Wickmayer 6:3, 6:3. W półfinałach kobiet najtrudniejsze było czekanie, start z powodu deszczu odwlekano w sobotę siedem godzin.
Jeszcze dłużej, półtora dnia, Rafael Nadal czekał na dokończenie ćwierćfinału z Fernando Gonzalezem, przerwanego w tie-breaku drugiego seta. Gdy już się doczekał, dokończył w pół godziny, wygrywając 7:6 (7-4), 7:6 (7-2), 6:0. A potem wyraźnie przegrał półfinał z Juanem Martinem del Potro 2:6, 2:6, 2:6. Hiszpan miał pięć szans na przełamanie serwisu rywala i nie wykorzystał żadnej. Del Potro miał ich aż piętnaście i wykorzystał co trzecią. Argentyńczyk grał jak natchniony. Roger Federer i Novak Djoković swój półfinał skończyli po zamknięciu tego wydania gazety. Mecz finałowy dziś o 22.30 polskiego czasu.