Minęło 20 lat od pierwszego wielkoszlemowego meczu Australijczyka w Melbourne, czas zrobił swoje, wygrać z Hiszpanem się nie dało (2:6, 4:6, 4:6), ale w światłach największego kortu Melbourne Park nie chodziło o wynik, tylko o godne pożegnanie odchodzącego mistrza.
Zanim zapadła kurtyna, parę łez się polało, z wielkich ekranów dziękowali Lleytonowi za inspirację Roger Federer, Rafael Nadal, Andy Murray i Nick Kyrgios. Potem Hewitt, stojąc dumnie z trójką potomstwa u boku, długo dziękował publiczności, przyjaciołom i rodzinie. Na pytanie, co dalej, odpowiedział: – Pewnie pójdę teraz na piwo. Być może zapomniał, że miał jeszcze obowiązki w turnieju deblowym: awansował z Samem Grothem do drugiej rundy.