Szarapowa bez straty seta, twardziel Djoković

Australian Open zakończony. Maria Szarapowa i Novak Djoković to pierwsi wielkoszlemowi mistrzowie 2008 roku. Rosjanka pokonała 7:5, 6:3 Anę Ivanović, Serb zwyciężył Jo-Wilfrieda Tsongę 4:6, 6:4, 6:3, 7:6

Aktualizacja: 28.01.2008 11:28 Publikacja: 28.01.2008 01:09

Szarapowa bez straty seta, twardziel Djoković

Foto: Reuters

Dwie najbardziej fotografowane tenisistki turnieju wykonały swoją pracę solidnie, co nie znaczy, że finał był pasjonujący. Szarapowa wygrała zasłużenie. Nawet w ostatnim meczu nie straciła seta, trzeba docenić jej spokój, konsekwencję i przede wszystkim siłę gry, zwłaszcza że cały ubiegły rok dzieliła między leczenie kontuzji i nieudane próby powrotu do najlepszych.

Gdy wyzdrowiała i przygotowała się tak, jak chciała, była znów tą bezkompromisową dziewczyną, której tenis nie jest może subtelny ani wyrafinowany technicznie, ale bardzo skuteczny.

Jak to często bywa w finałach Wielkich Szlemów, po walce atrakcyjnych młodych kobiet spodziewano się więcej. Temperaturę podnosiły barwne nazwy: „Bitwa słodkich dziewczynek”, „Miss Nike kontra Miss Adidas”, wreszcie „Krzyk kontra pisk”. W tej ostatniej rywalizacji też wygrała Rosjanka. Policzono jej 209 zbyt głośnych wydechów wobec 22 skrzypnięć podeszwami i 58 sapnięć rywalki.

Przy wyraźnej przewadze serwisowej Szarapowej i zdecydowanie mniejszej niż w poprzednich rundach sportowej zawziętości Ivanović dość szybko stało się jasne, że Rosjanka jest znacznie bliżej trzeciego tytułu wielkoszlemowego (po Wimbledonie 2004 i US Open 2006) niż Serbka pierwszego. Tylko w końcu pierwszego seta, gdy Ivanović wykorzystała krótką serwisową zapaść rywalki, odrobiła gema straty, prowadziła 5:4 i była o dwie piłki od seta, wydawało się, że na Rod Laver Arena pojawią się większe emocje. Nie pojawiły się, gdyż Rosjanka względnie łatwo przejęła kontrolę nad najważniejszymi piłkami.

Trzeba oddać Szarapowej, że umie przejść od trudów meczu do gładkich słów i zdobywania serc widzów. Zadedykowała zwycięstwo zmarłej matce swego trenera. Powiedziała, że mottem jej walki były słowa przekazane jej przez Billie Jean King: „Mistrzowie wykorzystują szanse. Presja jest ich przywilejem”. Dodała do tego życzenia urodzinowe dla mamy Jeleny i obietnicę, że przy tak dużym czeku za zwycięstwo (1,37 mln dolarów australijskich, ok. 3 mln zł) zamierza wysłać jej bukiet róż. Ujawniła także, że po uroczystym rodzinnym obiedzie i wieczornych rozrywkach (koncert The Police i Fergie) niezwłocznie poleci do Izraela na mecz Pucharu Federacji.

Anie Ivanović pozostanie wspomnienie drugiego przegranego finału wielkoszlemowego. Serbka twierdzi, że zyskała też doświadczenie, które przyda się w przyszłości. – Jestem pewna, że zagram z Marią jeszcze wiele takich ważnych spotkań – mówiła. Owocem jej wysiłku w Melbourne jest także awans na drugie miejsce w rankingu WTA, jej finałowa rywalka na razie pozostanie na piątym.

W Melbourne przegrali liderzy tenisa – Justine Henin i Roger Federer

Novak Djoković zdobył swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy po czterech setach nerwowej gry, w której także ważniejsza była twardość charakteru niż tenisowa doskonałość. Jo-Wilfired Tsonga, któremu australijska publiczność dawała więcej wsparcia, zaczął od straty własnego gema serwisowego. Kilka minut później odrobił go i po pierwszym secie, który zakończył efektownym lobem, wydawało się, że jest w stanie sprawić jeszcze jedną sensację.

Serb, jak kazali trenerzy, cierpliwie czekał i doczekał się chwil, gdy serwisowa strzelba Francuza zaczęła się zacinać. Dłuższych wymian nie musiał się bać, precyzja uderzeń była częściej jego atutem. Ciężar finału przytłoczył jego rywala, zatem nie było na korcie wielu tenisowych fajerwerków, tylko ambitna gra przetykana z rzadka akcjami firmowymi obu tenisistów.

Obaj mieli trudne chwile, obaj tracili siły, Serb w połowie czwartego seta poprosił o pomoc lekarza, miał kłopoty z lewą nogą, łapały go kurcze. Tsonga nie wykorzystał tej małej przewagi, a w tie-breaku przegrał także z własnym zmęczeniem.

Djoković jest najmłodszym mistrzem Australian Open od 1985 roku i pierwszym Serbem, który wygrał ten turniej. Przegrał w nim tylko seta z Tsongą, pokonał rakietę nr 1 na świecie. Nie można lepiej zacząć sezonu. W rankingu ATP nie awansuje jeszcze przed Nadala i Federera, lecz jest liderem generacji, którą w Melbourne nazwano Next (następni) – widowiskowi, silni i pewni siebie, nieznający strachu przed nikim.Tsonga też ma w niej swoje miejsce. Na Rod Laver Arena dostał czek, który o 200 tys. dolarów przewyższył jego dotychczasowe zarobki w zawodowym tenisie. Będzie w poniedziałek 18. tenisistą świata, dwa tygodnie temu był 38., dwa lata temu 338. – Mój angielski jest gorszy od mego serwisu – mówił australijskiej publiczności – ale podziękować umiem. Nie był w finale Muhammadem Alim tenisa, porównania były trochę naciągane, ale zdobywanie publiczności jest jego mocną stroną.

Australian Open przeszedł do historii jako turniej, który dał tenisowemu światu wyraźny sygnał: idą młodzi. Przy okazji znów pobity został lokalny rekord frekwencji.

>KOBIETY: M. Szarapowa (Rosja, 5) – A. Ivanović (Serbia, 4) 7:5, 6:3.

>MĘŻCZYŹNI: N. Djoković (Serbia, 3) – J.W. Tsonga (Francja) 4:6, 6:4, 6:3, 7:6 (7-2).

>GRA PODWÓJNA MĘŻCZYZN: J. Erlich, A. Ram (Izrael, 8) – A. Clement, M. Llodra (Francja, 7) 7:5, 7:6 (7-4).

>GRA PODWÓJNA KOBIET: A. Bondarenko, K. Bondarenko (Ukraina) – W. Azarenka, S. Peer (Białoruś, Izrael, 12) 2:6, 6:1, 6:4.

>GRA MIESZANA: T. Sun, N. Zimonjic (Chiny, Serbia, 5) – S. Mirza, M. Bhupathi (Indie) 7:6 (7-4), 6:4.

>JUNIORKI: A. Rus (Holandia, 14) – J. Moore (Australia) 6:3, 6:4.

>JUNIORZY: B. Tomic (Australia, 5) – Yang Tsung-Hua (Tajwan, 10) 4:6, 7:6 (7-5), 6:0.

Maria Szarapowa | To nie jest szczyt mojej kariery

Finał był po prostu satysfakcjonujący i kropka. Zdobyłam wielkoszlemowy tytuł, którego wcześniej nie miałam. Zwycięstwo przyszło po serii ciężkich porażek w ubiegłym roku. Nie sądzę jednak, żebym w finale grała najlepiej, jak potrafię. Robiłam to wszystko, co było konieczne do zwycięstwa.

Z pewnością pomogło mi wielkoszlemowe doświadczenie, ponieważ ani przez chwilę nie straciłam cierpliwości.

Oczywiście sukces końcowy jest podniecający. W końcu okazuje się, czy ciężka praca, jaką włożyło się w przygotowania, opłaciła się czy nie. Jak ktoś przeszedł trudne chwile, jak ja, to wie, że pewności mieć nie można. Ani przez moment nie czułam się źle w australijskim upale. Parę tygodni temu byłam w Singapurze i tam było nawet bardziej gorąco i większa wilgotność. Trenowałam tam jakiś czas i to był dobry pomysł. Nie wiem, czy moje pojedynki z Aną Ivanović zamienią się w jakąś wielką rywalizację. Myślę, że do tego potrzeba większej liczby meczów.

Oczywiście jesteśmy w grupie najlepszych tenisistek świata, jesteśmy obie młode, mamy po 20 lat, przed nami wielka kariera. Moja mama nie przyleciała do Melbourne dlatego, że to oznaczałoby 24 godziny lotu. To nie dla niej. Cała moja rodzina poświęca się dla mojej kariery, rodzice nie widują się często. To, że Billie Jean King poświęca mi swój czas, jest dla mnie zaszczytem. Pierwszy raz spotkałam ją, gdy miałam 13 lub 14 lat, podczas turnieju w Roehampton. Podeszła do mnie i rodziców i po prostu zaczęła rozmowę. Dla mnie to było niezwykłe, taka wielka tenisistka interesuje się mną. Od tego czasu zawsze mi pomagała.Nie myślę, że ten trzeci Wielki Szlem to szczyt mojej kariery. Jeszcze nie wykorzystałam 100 procent możliwości.

www.australianopen.com

Novak Djoković | Federer wróci w wielkim stylu

Wciąż nie zdaję sobie sprawy z tego, co osiągnąłem. Oczywiście jestem z siebie dumny, oczywiście czuję ulgę, że udało mi się wygrać, mając wsparcie rodziny i przyjaciół na trybunach. Byłem zdenerwowany na początku finału, gdyż znalazłem się w dziwnej sytuacji: byłem faworytem, a to dla mnie nowość. Rodziło to niebezpieczeństwa, ale dałem sobie z nimi radę. Przed meczem robiłem wiele, by zapomnieć o presji, słuchałem muzyki, oglądałem śmieszne filmy, a na korcie zapomniałem o tym w dwie sekundy.

Mecz był wyrównany, bez wątpienia mój rywal też mógł wygrać. W decydujących momentach byłem prawdopodobnie trochę bardziej spokojny i skoncentrowany. To było przyczyną zwrotów akcji. Wiedziałem, że gram przeciwko zawodnikowi mocno serwującemu i muszę czekać na swoje szanse. Tsonga zaczął bardzo dobrze. W pierwszym secie był przecież lepszy ode mnie. W czwartym secie obaj mieliśmy wzloty i upadki, nie dawaliśmy jednak sobie wielu szans przy własnym serwisie. To nawet dziwne, bo byliśmy obaj już bardzo zmęczeni i nie poruszaliśmy się po korcie zbyt dobrze. Poprosiłem o pomoc lekarza, gdyż dużo się ślizgałem i poczułem ból mięśni ud. Publiczność znów była w większości przeciwko mnie, ale ja to rozumiem. Tsonga nie był rozstawiony, grał atrakcyjnie. Miałem jednak swoich kibiców, którzy też robili ogromny hałas, i czułem ich wsparcie. To dopiero mój pierwszy tytuł wielkoszlemowy. Nie będę za dużo o tym rozmyślał ani o nowych celach. Nie ma pośpiechu. Chcę się nacieszyć zwycięstwem, świętować z bliskimi, potem zobaczymy, co dalej.

Nie sądzę, by skończyła się dominacja Rogera Federera. Jeden turniej nie zmienia historii. Jestem pewien, że Szwajcar wróci w wielkim stylu. www.australianopen.com

Dwie najbardziej fotografowane tenisistki turnieju wykonały swoją pracę solidnie, co nie znaczy, że finał był pasjonujący. Szarapowa wygrała zasłużenie. Nawet w ostatnim meczu nie straciła seta, trzeba docenić jej spokój, konsekwencję i przede wszystkim siłę gry, zwłaszcza że cały ubiegły rok dzieliła między leczenie kontuzji i nieudane próby powrotu do najlepszych.

Gdy wyzdrowiała i przygotowała się tak, jak chciała, była znów tą bezkompromisową dziewczyną, której tenis nie jest może subtelny ani wyrafinowany technicznie, ale bardzo skuteczny.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Tenis
Simona Halep kończy karierę. Gdyby nie ta afera z dopingiem
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Tenis
WTA Abu Zabi. Magda Linette wygrywa i zaczyna odrabiać straty
Tenis
Magdalena Fręch nie zaistniała na korcie. Szybkie pożegnanie z Abu Zabi
Tenis
ATP w Rotterdamie. Hubert Hurkacz dawno tak nie wygrywał
Tenis
Puchar Davisa. Różnica klas. Awans reprezentacji Polski