Sprawdziły się opinie tych, którzy dostrzegali znaczną poprawę gry Venus Williams. To nie była tenisistka z ubiegłych lat, znużona, niepewna i osłabiona przewlekłą chorobą układu odpornościowego. Wyszła na mecz z Polką jak za dawnych dobrych lat: mocna i pełna wiary. Wygrała 6:4, 2:6, 6:1.
Znów zostanie po tym spotkaniu odrobina zwątpienia, czy Radwańska, nawet z pomocą Martiny Navratilovej, znajdzie metodę wygrywania z tymi większymi, silniejszymi fizycznie, umiejącymi przyłożyć rakietą w piłkę dwa razy mocniej od Polki.
Optymiści mają wciąż jakieś argumenty – pierwszy set toczył się równo, decydowały pojedyncze piłki. Przyspieszenie ataków Agnieszki w połowie meczu połączone ze zbytnią niecierpliwością rywalki dało mały sukces – wygrany drugi set, ale gdy można było oczekiwać, że w trzecim będzie podobnie – nie wyszło. Na sprytną i szybką grę Polki zwykle brakowało czasu, z odbiciami piłki na środek kortu Amerykanka dawała sobie radę znakomicie.
Venus mówiła potem o inspiracji, jaką wciąż daje jej Serena – siostry zawsze się wspierają. Agnieszka wspominała o uciekających pechowo gemach, odmiennych niż poprzednio, wieczornych warunkach gry na największym korcie Melbourne Park i wreszcie o tym, że rywalka umiała lepiej wykorzystać szanse.
W zeszłym roku był półfinał Radwańskiej, teraz dwie rundy mniej, wtedy 780 punktów rankingowych, teraz 240. Ta spora różnica oznacza, że Polka najprawdopodobniej spadnie z szóstego na ósme miejsce rankingu światowego, za Eugenie Bouchard i Karolinę Woźniacką.