"Rzeczpospolita": Pierwsza runda uważana jest za bardzo trudną. Była?
Agnieszka Radwańska: Tak, jak na pierwszą rundę grało się ciężko. To nie tylko sprawa rywalki, ale trzeba znaleźć rytm odbić, poznać korty. Myślałam jednak, że będziemy grać z Lucie Hradecką dłużej. Byłam przygotowana na jej mocne serwisy i z początku nawet stałam przed murem, jaki tworzyło jej pierwsze podanie. Jak jednak przełamałam jej serwis, było dużo lepiej.
Zesłano panią na kort nr 12, niby ważny, ze sporą trybunką, ale jednak daleko od centralnego. Serce zakłuło?
Gdzie tam, byłam nawet zadowolona. Wyznaję teraz zasadę: wszystko jedno gdzie, byle do przodu. A jak przegrać, to może lepiej tam dalej. Tak na poważnie – nie ma to dla mnie znaczenia.
Czy ten dobry start to także sprawa udanej gry i przygotowania w Eastbourne? Tam wróciła energia?