Ćwierćfinał Polki z Hiszpanką zaczął się tak, jakby Carla miała w głowie zakodowaną porażkę albo się nie rozgrzała. Pierwszy set przeleciał w niespełna pół godziny, wynik 1:6 oddaje to, co było widać: nerwy i brak skupienia po hiszpańskiej stronie, błąd za błędem, nawet znany jednoręczny bekhend służył do ofiarowania prezentów Agnieszce.
W drugim, znacznie dłuższym secie walki było więcej, pojawiły się atrakcyjne dla oka wymiany, publiczność ożywiły firmowe akcje z jednej i drugiej strony. Suarez Navarro przegrywała 0:2, ale wyrównała na 3:3. Emocje zniknęły, gdy Radwańska zręcznie wykorzystała słabości serwisu rywalki, ze stanu 5:3 do końcowego zwycięstwa przeszła już bez większych problemów.
Nie można wykluczyć, że Hiszpanka zapłaciła większą cenę niż Polka za trudne zwycięstwo w czwartej rundzie. Widać było, że południowy upał na Rod Laver Arena komfortu jej nie dawał. Agnieszka – przeciwnie, jeśli się krzywiła, to tylko przy podaniu prosto pod słońce, jakość pozostałych odbić nie ucierpiała w żadnym fragmencie meczu.
– Jestem bardzo zadowolona. Wiedziałam, że grać z Carlą może być trudno. Próbowałam być agresywna, pilnowałam serwisu i sądzę, że wykonałam dobrą pracę – stwierdziła Polka po spotkaniu.
Kiedy Agnieszka odpowiadała na pytania dziennikarzy, jeszcze nie wiedziała, z kim zagra w półfinale. – To będzie niezwykły mecz, niezależnie od tego, na kogo trafię. Oczywiście będę oglądać spotkanie Sereny z Marią. Najważniejsze to dobrze wypocząć przed czwartkiem, bo tylko wtedy będę w stanie grać najlepiej, jak potrafię. Jeśli regeneracja będzie słaba, wpadnę w poważne kłopoty. W drugim tygodniu Wielkiego Szlema to, z kim się zagra, nie ma wielkiego znaczenia – mówiła Polka.