Zderzenie z Sereną, czyli grzmoty na horyzoncie

Agnieszka Radwańska w półfinale w Melbourne po wygranej z Hiszpanką Carlą Suarez Navarro 6:1, 6:3. W czwartek mecz z Sereną Williams.

Aktualizacja: 26.01.2016 19:22 Publikacja: 26.01.2016 18:43

Agnieszka Radwańska drugi raz jest w półfinale Australian Open, poprzednio awansowała tak daleko w r

Agnieszka Radwańska drugi raz jest w półfinale Australian Open, poprzednio awansowała tak daleko w roku 2014.

Foto: PAP/EPA

Ćwierćfinał Polki z Hiszpanką zaczął się tak, jakby Carla miała w głowie zakodowaną porażkę albo się nie rozgrzała. Pierwszy set przeleciał w niespełna pół godziny, wynik 1:6 oddaje to, co było widać: nerwy i brak skupienia po hiszpańskiej stronie, błąd za błędem, nawet znany jednoręczny bekhend służył do ofiarowania prezentów Agnieszce.

W drugim, znacznie dłuższym secie walki było więcej, pojawiły się atrakcyjne dla oka wymiany, publiczność ożywiły firmowe akcje z jednej i drugiej strony. Suarez Navarro przegrywała 0:2, ale wyrównała na 3:3. Emocje zniknęły, gdy Radwańska zręcznie wykorzystała słabości serwisu rywalki, ze stanu 5:3 do końcowego zwycięstwa przeszła już bez większych problemów.

Nie można wykluczyć, że Hiszpanka zapłaciła większą cenę niż Polka za trudne zwycięstwo w czwartej rundzie. Widać było, że południowy upał na Rod Laver Arena komfortu jej nie dawał. Agnieszka – przeciwnie, jeśli się krzywiła, to tylko przy podaniu prosto pod słońce, jakość pozostałych odbić nie ucierpiała w żadnym fragmencie meczu.

– Jestem bardzo zadowolona. Wiedziałam, że grać z Carlą może być trudno. Próbowałam być agresywna, pilnowałam serwisu i sądzę, że wykonałam dobrą pracę – stwierdziła Polka po spotkaniu.

Kiedy Agnieszka odpowiadała na pytania dziennikarzy, jeszcze nie wiedziała, z kim zagra w półfinale. – To będzie niezwykły mecz, niezależnie od tego, na kogo trafię. Oczywiście będę oglądać spotkanie Sereny z Marią. Najważniejsze to dobrze wypocząć przed czwartkiem, bo tylko wtedy będę w stanie grać najlepiej, jak potrafię. Jeśli regeneracja będzie słaba, wpadnę w poważne kłopoty. W drugim tygodniu Wielkiego Szlema to, z kim się zagra, nie ma wielkiego znaczenia – mówiła Polka.

Słomkowy kapelusz

Ponieważ 26 stycznia to na antypodach święto narodowe – Australia Day, Agnieszka Radwańska po meczu z Suarez Navarro przyjęła zaproszenie na barbecue w gronie sportowym nieopodal kortów Melbourne Park. Wszyscy zauważyli jej szeroki uśmiech oraz słomkowy kapelusz (stetson) z australijską flagą na głowie. Plan regeneracji miał stylowy początek.

Sił trzeba wiele, bo mecze Agnieszki z Sereną Williams to nie przelewki. Amerykanka, jak to ona, weszła na kort przeciw Szarapowej z groźną miną, ale to Rosjanka wygrała pierwszego i drugiego gema.

Rozdrażnienie Sereny to niezły sposób, by zachęcić ją do lepszej gry. Po chwili Williams wyrównała i rozpoczęła bombardowanie, na które Szarapowa nie znalazła sposobu. Tym razem nawet nie zbliżyła się do poziomu wielkiej rywalki. Cokolwiek zrobiła, dostawała mocniejszą, bardziej skuteczną odpowiedź. Rezultat 6:4, 6:1 dla Williams, w kronikach zanotowano, że to 19. zwycięstwo Amerykanki w 21. spotkaniu z Rosjanką. Komentatorzy kolejny raz mieli okazję roztrząsać przykrą dla Marii kwestię: czy wygra jeszcze kiedyś z Sereną, czy nie wygra. W Melbourne wyglądało na to, że prawdopodobieństwo takiego sukcesu znów zmalało.

Z polskiej strony patrząc, też trudno być optymistą przed półfinałem Radwańska – Williams. Grały osiem razy w turniejach WTA, osiem razy wygrała amerykańska mistrzyni (ostatni mecz w Masters 2013), bilans setów 16-1 (ten jeden wygrany przez Polkę w finale Wimbledonu 2012).

Dodać coś na pociechę niełatwo. Optymiści przypominają jednak wygraną przez Agnieszkę 6:4, 6:4 pokazówkę po sezonie 2012 w Toronto, dodają sukces 6:4, 6:7 (3-7), 6:1 w Pucharze Hopmana 2014, ale te wspomnienia raczej nie zrównoważą mocy gry wielokrotnej mistrzyni Wielkiego Szlema.

Znów, nie ujmując niczego Agnieszce, najwięcej będzie zależało od samej Sereny, jej nastawienia i kaprysów. Jeśli jednak Polka będzie grała po swojemu, sprytnie, aktywnie i nie da się zepchnąć do obrony, to nadzieja na przetrwanie grzmotów, choć mała, jest zawsze. Roberta Vinci w półfinale US Open 2015 potrafiła wykorzystać swoją szansę.

Klasykiem półfinałów męskich będzie 45. mecz Novak Djoković – Roger Federer (jest remis 22-22). Obaj wygrali ćwierćfinałowe spotkania bez straty seta. Serb zwyciężył Kei Nishikoriego, Szwajcar Tomasa Berdycha. Oglądający trochę narzekali, bo zwłaszcza w pierwszym z tych spotkań emocji nie było wiele. Japończyk był jakiś nieswój, lider rankingu też niezbyt skupiony, oglądanie wielu wymian kończonych piłką w taśmie lub na aucie atrakcyjne nie było.

Przewagą Novaka była umiejętność włączania na krótko wyższego biegu w decydujących chwilach. Wygrywał ważną piłkę i znów hamował. Nishikori na razie tak nie potrafi.

Świeżość Novaka

Kiedy Jim Courier pytał Djokovicia o sposoby treningu między meczami w Wielkim Szlemie, usłyszał, a z nim cały stadion: – Mniej znaczy więcej. Gram za dużo, więc w przerwach po prostu nie trenuję. Bardziej muszę odpocząć mentalnie od tenisa, nie biorę więc rakiety do ręki. I na tym polega moja świeżość.

Federer po meczu z Berdychem był w doskonałym nastroju. – Wciąż potrafię rywalizować z najlepszymi. Gram dobry tenis i to mnie przy okazji bawi. Nadal mam rezerwy, potrafię atakować, biegać do siatki, jak w meczu z Tomasem. Wygrać jeszcze raz w Wielkim Szlemie, wciąż jest dla mnie ogromną sprawą – mówił.

Szwajcarki mistrz w Australii zawsze grał nieźle, w półfinale jest dwunasty raz, wygrał w Melbourne 80 spotkań, poprawił nawet wynik z Wimbledonu (79 zwycięstw), choć tę statystykę zapewne w lipcu poprawi. Nie można zapominać jednak, że wielki Roger bije przy okazji rekordy, o których wspominać niezręcznie: został we wtorek najstarszym (34 lata, 176 dni) półfinalistą Australian Open od czasu Colina Dibleya w 1979 roku. Jeśli chodzi o takie rekordy - przyszłość zdecydowanie przed nim.

Wtorek przyniósł jeszcze inne sukcesy tenisowej dojrzałości. W deblu kobiecym kolejny mecz wygrały Martina Hingis i Sania Mirza – są żelaznymi kandydatkami do zwycięstwa. Wygrała także ćwierćfinał para Daniel Nestor - Radek Stepanek, łącznie 82 lata. Kiedy w turnieju deblowym nie ma już braci Bryanów (przegrali w trzeciej rundzie), to chyba trzeba kibicować seniorom z Kanady i Czech, choć swoich zwolenników może mieć także niezłomny Maks Mirny, też deblowy półfinalista, a za rok czterdziestolatek.

W środę w Melbourne Park dokończenie ćwierćfinałów singlowych, w czwartek oba półfinały kobiece i pierwszy męski.

Ćwierćfinały

Kobiety: A. Radwańska (Polska, 4) – C. Suarez Navarro (Hiszpania, 10) 6:1, 6:3; S. Williams (USA, 2) – M. Szarapowa (Rosja, 5) 6:4, 6:1.

Mężczyźni: R. Federer (Szwajcaria, 3) – T. Berdych (Czechy, 6) 7:6 (7-4), 6:2, 6:4; N. Djoković (Serbia, 1) – K. Nishikori (Japonia, 7) 6:3, 6:2, 6:4.

Debel juniorów – II runda: P. Matuszewski, K. Żuk (Polska) – G. Blancaneaux, U. Humbert (Francja, 6) 6:4, 7:5.

Tenis
Iga Świątek i doping. Światowa Agencja Antydopingowa podjęła decyzję
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Tenis
Bezlitosna Iga Świątek. Pędzi przez Australian Open jak kolej wysokich prędkości
Tenis
Bez niespodzianek w Australian Open. Faworyci grają dalej, hit na horyzoncie
TENIS
Demonstracja siły! Emma Raducanu bez szans z Igą Świątek w Australian Open
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Tenis
Przeminęło z wiatrem. Magdalena Fręch odpadła z Australian Open
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego