- Otwarcie rzeczywiście było mocne, sama się tego nie spodziewałam - przyznaje polska biatlonistka w rozmowie z "Rz". 24-latka, pod nieobecność Moniki Hojnisz-Staręgi i Kamili Żuk, wyrosła na jedną z liderek kadry, choć po świetnym pierwszym starcie w kolejnych punktów już nie zdobyła.
Joanna Jakieła: 11. miejsce cenniejsze niż medal mistrzostw Europy juniorek
- Wierzę, że bycie liderką to nie tylko kwestia najlepszych rezultatów. Liderka potrafi wpłynąć na zespół: pozytywnie zmotywować, ale i uspokoić. Mamy różne liderki w różnych aspektach, co wspomaga rozwój naszej kadry - także ten mentalny. Czujemy, że możemy na sobie polegać i to jest ważne, choć biatlon jest sportem indywidualnym - podkreśla Jakieła.
Czytaj więcej
60 zawodników zgłasza się tej zimy do zawodów Pucharu Świata, a inauguracja w Ruce była rekordowo...
Polka, obok 11. miejsca z Oestersund, ma w CV także brązowy medal mistrzostw Europy juniorek z 2020 roku, lecz wynik tegoroczny ocenia znacznie wyżej. - Każdy krążek bardzo cieszy, ale wybieram bieg indywidualny. To mój mały sukces w karierze seniorskiej, a medal zdobyłam w kategorii juniorów, gdzie spotykają się tylko trzy roczniki — wyjaśnia.
Puchar Świata w biatlonie. Jak Tobias Torgersen buduje formę Polek
Jakieła uważa, że przygotowania do sezonu nie różniły się od tych ubiegłorocznych, choć zmienił się trener, bo do prowadzenia kadry wrócił Tobias Torgersen. - Myślę że wprowadził więcej spokoju. Potrafi zmotywować nas na każdym treningu i sam z nami wykonuje najcięższą robotę. To wpływa na ambicje, bo jeżeli szkoleniowiec daje radę, to ja też muszę - wyjaśnia nasza zawodniczka.