Dwa miesiące temu w Klingenthal odbył się finałowy konkurs letniego Grand Prix. Na zielonym igielicie dużej niemieckiej skoczni (HS-140) wygrał Anze Lanisek przed Mariusem Lindvikiem i Piotrem Żyłą. Dawid Kubacki był piąty i został zwycięzcą cyklu.
Powrót w warunkach umownej zimy na sztuczny śnieg może będzie podobnie udany, tym bardziej że dobrych wspomnień z obiektu przy czesko-niemieckiej granicy Polacy mają więcej: dwa miejsca na podium Adama Małysza (2007 i 2010), wygrane Kamila Stocha (2011) i Krzysztofa Bieguna (2013) oraz sukces drużynowy w 2016 r., rozpoczynający zwycięską serię ówczesnej kadry Stefana Horngachera.
Tej zimy trener Michal Doležal wziął do Klingenthal siódemkę, w którą wierzy od startu Pucharu Świata. Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Maciej Kot, Piotr Żyła, Jakub Wolny, Stefan Hula i Klemens Murańka na razie nie skaczą jednak wedle oczekiwań i możliwości. Opowieści o nadzwyczajnych kombinezonach i butach oraz przewagach technologicznych Polaków odeszły w cień, częściej słyszymy o korektach błędów i problemach z wiatrem.
Rywalizacja w Klingenthal będzie podobna do tej w Wiśle: w piątek kwalifikacje (15.45), w sobotę konkurs drużynowy (16.00), drugi w sezonie – w pierwszym w Wiśle Polska była trzecia za Austrią i Norwegią; w niedzielę (także o 16.00) indywidualny. Obok rywalizacji mężczyzn w niedzielę rozegrany zostanie także konkurs pucharowy pań, ale bez Polek. Kadra Łukasza Kruczka w sile pięciu dziewcząt rozpocznie sezon w ten weekend w Pucharze Kontynentalnym w Notodden (Norwegia).
Puchar Świata na Vogtland Arena jest lubiany przez uczestników. Nowoczesna niemiecka skocznia została oddana do użytku pod koniec 2005 r. Przyciąga architekturą – lekka konstrukcja została zgrabnie wpisana w górskie zbocze, na szczycie liczącej 35 m wieży pojawiła się aluminiowa kapsuła pełniąca funkcję poczekalni i sali rozgrzewkowej dla skoczków oraz, znacznie częściej, turystycznego tarasu widokowego.