Debliści po porażce: zdecydowały szczegóły

Mariusz Fystenberg i Marcin Matkowski po porażce 4:6, 7:6 (7-4), 4:6 w ćwierćfinale debla z Mike'em i Bobem Bryanami

Aktualizacja: 25.01.2012 02:49 Publikacja: 25.01.2012 02:42

Polski debel Fyrstenberg - Matkowski

Polski debel Fyrstenberg - Matkowski

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Graliście późno, ale oglądały was tłumy widzów. To niezwykłe jak na debel.

Mariusz:

Są na wakacjach, nie mają co robić, więc siedzieli.

Marcin:

W końcówce już zostali tylko najwytrwalsi, ale i tak było super. Australijczycy lubią tenis, lubią debla. Ponadto chcieli zobaczyć jak grają bracia Bryanowie, a zobaczyli jak po fajnym meczu przegrywają Polacy.

Mariusz:

Mecz stał na wysokim poziomie. Szkoda, że musieliśmy tak wcześnie wpaść na Bryanów.

Marcin:

Mogliśmy wygrać. Trochę słabiej dzisiaj serwowałem. Takie detale decydują o wyniku. Amerykanie mieli wysoki procent pierwszego serwisu. Szkoda, bo z Bryanami już wygrywaliśmy, było bardzo blisko.

Mariusz:

Mike zawsze bardzo dobrze returnuje, ale dzisiaj zagrał rewelacyjnie.

Newralgicznym momentem było 4:4 w trzecim secie. Smecz Mariusza, Bryanowie są cofnięci, smecz Marcina – piłka wypada na milimetrowy aut

Mariusz:

Trzy razy piłka wracała na naszą stronę  kortu, ale mój smecz był chyba jeszcze łatwiejszy.

Marcin:

Return Bryanów poszedł w linię. Na tym poziomie trzeba tak ryzykować.

Mimo rozgoryczenia porażką, cieszy was, że zagraliście dobry mecz?

Marcin:

Ten mecz mógł się podobać, ale chodzi o to, aby wygrywać. Trudno być zadowolonym, że pięknie się grało, ale rywal był lepszy.

Amerykańscy dziennikarze twierdzili, że poradzicie sobie z Bryanami, bo żona Boba oczekuje dziecka. Termin to najbliższa sobota, więc teoretycznie przyszły tata nie był zainteresowany zwycięstwem. Porażka w ćwierćfinale pozwoliłaby mu wrócić do USA i być przy żonie.

Mariusz:

A w szatni Bob powiedział mi, że chce siedzieć w Australii jak najdłużej, bo jest za wrażliwy by być przy porodzie. U Marcina poszło idealnie, bo córka urodziła mu się poza sezonem.

Szkoda porażki, bo w półfinale czekała para Robert Lindstedt – Horia Tecau.

Marcin:

Szkoda, bo wszyscy byli w naszym zasięgu. Jakbyśmy pokonali debel nr 1, to nie ma już się kogo obawiać. Szkoda, bo dobrze nam się grało od samego początku w Melbourne. Czekamy do następnego Szlema.

Wszystko przed wami, jesteście młodzi.

Mariusz:

Jeżeli Bryanów w rankingu nie wyprzedzimy, to ich wyczekamy, tak? Trzeba im pomóc, żeby szybciej zeszli ze sceny, bo jak ciągle będą wygrywali, to mogą tak grać aż do sześćdziesiątki. Trzeba zacząć z nimi wygrywać.

Jakie są teraz wasze plany?

Marcin:

Gramy jeszcze jutro miksta, a w czwartek lecę do domu. Mamy Puchar Davisa w Warszawie na Ursynowie, potem Rotterdam, Dubaj i kurs na Kalifornię: Indian Wells, a potem Floryda i Miami.

Rozmawiał w Melbourne Tomasz Lorek

Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie
Sport
Czy Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy o sporcie? Jest apel do prezydenta