W sezonie 2014 zespoły z obu miast występowały w ekstralidze. Jednak dosyć szybko okazało się, że ani Włókniarza, ani Wybrzeża nie stać na jazdę w najsilniejszej lidze żużlowej. Pieniędzy w kasach klubowych brakowało na wszystko, a szczególnie na wypłaty dla żużlowców.
W związku z tym Włókniarz i Wybrzeże zostały pozbawione ekstraligowych licencji i wiele wskazywało na to, że zaczną odbudowę w najniższej lidze, czyli 2. PLŻ. Ale okazało się, że nie mogą liczyć nawet na to.
Stowarzyszenia, które przejęły drużyny po wykluczeniu z ekstraligi, zmagają się z długami pozostałymi po spółkach zarządzających zespołami w ubiegłym sezonie. Stowarzyszenie Wybrzeże chciało spłacić 700 tysięcy złotych z 2,2 miliona złotych zobowiązań (łączny dług to ok. 3,5 miliona złotych). Zawodnicy się nie zgodzili i żądają spłaty ok. 70 procent należności.
Spłatę 70 procent długu zaproponowała natomiast spółka Włókniarz, ale i na to nie zgodzili się zawodnicy. Wobec CKM Włókniarz SA prowadzone jest postępowanie upadłościowe z możliwością zawarcia układu. Jedynym wyjściem było dojście do porozumienia z Polskim Związkiem Motorowym, ale i tego nie udało się osiągnąć. Prezydium Zarządu Głównego Polskiego Związku Motorowego stwierdziło, że Włókniarz i Wybrzeże nie wykonały postanowień określonych w licencji warunkowej, więc nie mogą otrzymać licencji uprawniających do udziału we współzawodnictwie w sporcie żużlowym. Zatem wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że drużyny z Częstochowy i Gdańska w nadchodzącym sezonie nie pojawią się na torach.
Cała sprawa zakończyła się zgodnie z literą prawa PZM, jednak ciężko powiedzieć, by to zakończenie było pomyślne. Przede wszystkim dla kibiców, którzy w tym roku w swoich miastach nie zobaczą meczów żużlowych. Ale także dla zawodników. Zarówno tych, którzy podpisali ze stowarzyszeniami kontrakty na nadchodzący sezon, jak i tych, którzy próbują odzyskać należne im pieniądze. Szanse na odebranie zaległych wypłat maleją z każdym dniem.