Rzeczpospolita: Rzeczywiście na Grand Prix Polski na Stadionie Narodowym sprzedano 53 tysiące biletów?
Andrzej Witkowski: Tak, zostało ok. 300 biletów, po 850 zł, do strefy VIP. W dzień zawodów 18 kwietnia o godz. 12 otworzymy strefę kibica. Przewidujemy, że czwórka naszych zawodników: Krzysztof Kasprzak, Jarosław Hampel, Maciej Janowski, a także Tomasz Gollob, będzie tam rozdawała autografy. Partner tytularny, Lotto, przygotował również program niespodziankę. Kibice nie będą się nudzili w oczekiwaniu na zawody. Stadion zostanie otwarty o godz. 16. Apelujemy, by widzowie przyjeżdżali środkami komunikacji miejskiej. Parking wokół stadionu będzie wykorzystany na fanzonę. Znajdzie się tam wielki telebim.
Autografy to jedyny ukłon w stronę kibiców?
Nie. Park maszyn zwykle znajduje się na zewnątrz, czyli widzowie na stadionie nie widzą, co się dzieje, gdy żużlowiec zjeżdża z toru i przygotowuje się do kolejnych biegów. W Warszawie park maszyn zostanie usytuowany na stadionie.
Nie boi się pan, że jednorazowy tor może popsuć GP Polski? W zeszłym sezonie zawody w Tampere były chyba najnudniejsze...
Ale w Cardiff było bardzo ciekawie. Na Stadionie Narodowym zawodnicy będą się ścigać na krótkim torze, każdy łuk będzie inny. Odpadną problemy z pogodą, bo możemy zamknąć dach. Będą jednakowe warunki podczas zawodów i budowy toru. Pierwsze biegi być może będą nudne, bo zawodnicy muszą się przyzwyczaić, a tor na początku będzie twardy.