Reklama

Ole Nietykalny

Nie milkną echa żużlowej kompromitacji na Stadionie Narodowym. Cały czas pojawiają się nowe pomysły, w jaki sposób Ole Olsen powinien odpokutować niewłaściwe przygotowanie toru. Ale wygląda na to, że Duńczyk na razie może spać spokojnie.

Aktualizacja: 22.04.2015 08:09 Publikacja: 22.04.2015 06:50

Ole Nietykalny

Foto: Fotorzepa/Piotr Nowak

Według nieoficjalnych danych organizacja sobotniej GP Polski w Warszawie kosztowała ok. 6 milionów złotych. Chyba można uznać, że te pieniądze zostały wyrzucone w błoto. Żużel zamiast reklamy na światową skalę dostał antyreklamę. Kluby będą miały problemy z przekonaniem potencjalnych sponsorów, że warto inwestować w tę dyscyplinę. Nie wspominając już o pozyskiwaniu nowych kibiców. Nie wiadomo także, czy w przyszłym roku uda się ponownie zapełnić trybuny Stadionu Narodowego (Polski Związek Motorowy podpisał z promotorem cyklu Grand Prix firmą BSI trzyletnią umowę na organizację GP Polski w Warszawie).

Wszystko przez błąd człowieka, który miał być nieomylny. Ole Olsen zbudował już niejeden tor jednodniowy. I organizatorzy wcześniejszych rund Grand Prix zwykle nie zgłaszali większych uwag. Zawody były mniej lub bardziej ciekawe, ale tor zazwyczaj wytrzymywał wszystkie zaplanowane biegi. Wyjątki były dwa - GP Niemiec w Gelsenkirchen w 2008 oraz, niestety, sobotnia GP Polski w Warszawie, w której zawiodła także maszyna startowa. Za nią także odpowiadał były duński żużlowiec.

- Nie jestem za to wszystko odpowiedzialny. Nie wydaje mi się, by spotykająca mnie krytyka była sprawiedliwa. Jeśli zawodnicy stwierdzili po 12 wyścigach, że jazda nie jest bezpieczna, to nie ja jestem odpowiednią osobą, by to oceniać. Wybudowałem tor, na którym odbyło się 12 biegów. Chciałbym przypomnieć, że dawniej zdarzały się zawody Grand Prix, w których oglądaliśmy więcej upadków - mówił Ole Olsen duńskiego pisma "Ekstrabladet". Były trzykrotny mistrz świata unika konsekwencji, jak tylko może. Ale wszystko wskazuje na to, że nawet gdyby cały czas milczał albo nawet przyznał, że źle wykonał powierzone mu zadanie, i tak nie odczułby skutków swojego błędu.

Z jednej prostej przyczyny - na rynku jest monopolistą. Żużel jest sportem niszowym, więc pod drzwiami siedziby Międzynarodowej Federacji Motocyklowej (FIM) nie ustawiają się tłumy toromistrzów chętnych do budowy jednodniowych torów. Jest tylko Olsen. Oczywiście, zapewne pojawiliby się ludzie gotowi na podjęcie takiego wyzwania, jednak ich praca z początku polegałaby na próbach i błędach. A na to organizatorzy nie mają czasu ani pieniędzy. Jedno to teoria, a drugie praktyka. Duńczyk to najmniejsze ryzyko, choć po sobotnich wydarzeniach brzmi to tragikomicznie.

Pewność siebie Ole Olsena, bijąca z jego wypowiedzi, jest przerażająca. Wygląda to tak, jakby Duńczyk zaklinał rzeczywistość i udawał, że na Stadionie Narodowym wydarzyło się coś innego, niż się wydarzyło, lub nie dopuszczał do siebie myśli, że zawiódł. Podobno w trakcie prac nad torem zjadła go rutyna. Uwierzył w swoją nieomylność tak bardzo, że nie chciał słuchać rad pracujących z nim osób. On wiedział najlepiej, bo on robił to już kilkanaście razy. A w tym przypadku świeże spojrzenie na sprawę mogłoby być zbawienne.

Reklama
Reklama

Światło dzienne ujrzał fakt, który wielu ludziom nie mieścił się w głowie - nawet Ole Olsen nie jest nieomylny. Miejmy nadzieję, że niebawem okaże się również, że nie jest nietykalny.

Sport
Turniej Czterech Skoczni, Premier League, koszykówka. Co obejrzeć w Sylwestra i Nowy Rok?
Sport
Iga Świątek, Premier League i NBA. Co obejrzeć w święta?
Sport
Ślizgawki, komersy i klubowe wigilie, czyli Boże Narodzenia polskich sportowców
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Materiał Promocyjny
Bankowe konsorcjum z Bankiem Pekao doda gazu polskiej energetyce
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama