Rz: Rosja ma czas do maja, by podjąć zdecydowane kroki w walce z dopingiem, inaczej jej lekkoatleci nie wystąpią na igrzyskach olimpijskich. Doping zawsze w jakimś stopniu podważa ideę sportu, a jak bardzo podważa ideę olimpijską?
Andrzej Person: Na igrzyskach doping jest podwójnie naganny. To jest tak wzniosła idea, że każde skalanie tej szczytnej rywalizacji od razu powoduje zdecydowane odruchy protesty. Jednak doping na igrzyskach był zawsze. Starożytni także stosowali doping. Z ich pism możemy wyczytać, że wątroba któregoś sportowca była twarda i duża. Po prostu brano strychninę, by zwiększyć wytrzymałość.
Dziś z igrzysk wyklucza się za doping, kiedyś za łamanie świętej zasady amatorstwa.
Jeszcze w latach 70. i 80. rzeczywiście na igrzyskach startować mogli jedynie zawodnicy, którzy nie traktowali sportu zarobkowo. Jednak kraje komunistyczne tej zasady nie przestrzegały. Oczywiście, oficjalnie nasi sportowcy byli amatorami zatrudnionymi w zakładach pracy, a na obozach przygotowawczych spędzali jedynie miesiąc... Ale tak naprawdę w Wałczu, Spale czy Cetniewie spędzali całe lata. A ich rywalami potem byli np. konduktorzy z tramwajów w Brukseli. Jednak czasy amatorskich igrzysk minęły bezpowrotnie.
Dlaczego?