Niektórzy myśleli, że przekładanie inauguracji rozgrywek to pomysł Ekstraklasy na zbliżenie poziomu do ligi hiszpańskiej, albo włoskiej, które zaczynają grać dopiero we wrześniu. Do września polscy kibice nie musieli czekać, ale walka o mistrzostwo Polski rozpocznie się dwa tygodnie później, niż planowano.
Czekanie i przypatrywanie się smutnej rzeczywistości trenerzy wykorzystali na uzupełnianie składów i rozgrywanie meczów sparingowych. Niektórzy starali się wprowadzić piłkarzy w błąd, przygotowując ich w taki sposób, jakby w każdy weekend rozgrywana była ligowa kolejka. Późną jesienią piłkarze będą się dziwić, że runda ciągle trwa, a oni już nie mają sił.
Ostatecznie w ekstraklasie wystartuje 16 drużyn, czyli tyle ile miało być według pierwotnego planu, ale po zamieszaniu, jakie wywołał werdykt Trybunału Arbitrażowego przy PKOl o cofnięciu degradacji Widzewa, zdecydowano dmuchać na zimne. Zagłębie Lubin i Korona Kielce specjalnie na ekstraklasę się nie szykowały. Zagłębie bez problemów zwolniło Rafała Ulatowskiego do pracy z reprezentacją, a w Kielcach drużynę, która jeszcze w ostatnim sezonie miała walczyć o europejskie puchary, rozpuszczono w Polskę. Kierunki wędrówek bywały absurdalne: Maciej Mielcarz i Marcin Robak wybrali Widzew. Ten sam, który gra w pierwszej, a nie drugiej lidze tylko dlatego, że miał inny skład trybunału rozpatrującego kary anulowania degradacji.
W przerwie letniej żadna drużyna z dołu tabeli nie wzmocniła się tak bardzo, by walczyć o mistrzostwo, ani z góry tabeli nie osłabiła się tak bardzo, by znowu nie walczyć o podium. Najwięcej mówiło się o tym, że Wisła Kraków nikogo nie kupuje i w związku z tym większe szanse na mistrzostwo ma Legia Warszawa lub Lech Poznań.
Świadczyć o tym miała też porażka mistrzów Polski w meczu z Beitarem Jerozolima 1: 2. Dopiero zwycięstwo 5: 0 w rewanżu przypomniało, że chociaż Maciej Skorża rzeczywiście nie kupował, to jednak także niewiele sprzedał. Z Wisły odszedł tylko Dariusz Dudka do Auxerre i Adam Kokoszka do Empoli