Hit drugiej świeżości

Legia wygrała z Wisłą 1:0 i wraca do gry o mistrzostwo. Wielkiej piłki w Sosnowcu nie było

Publikacja: 07.11.2009 02:17

Wisła ma już tylko cztery punkty przewagi nad Legią. Na zdjęciu: Piotr Brożek próbuje zatrzymać Piot

Wisła ma już tylko cztery punkty przewagi nad Legią. Na zdjęciu: Piotr Brożek próbuje zatrzymać Piotra Gizę

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

– Przewaga w tabeli tępi naszą ostrość w grze. Mecze z Legią wygrywa się ambicją i agresją – mówił po meczu trener Wisły Maciej Skorża. Jego piłkarze mieli w Sosnowcu kolejną piłkę meczową w drodze do mistrzostwa. Nie wykorzystali jej, tak jak i poprzedniej, w meczu z Lechem. Legia traci do nich już tylko cztery punkty, a w czołówce ekstraklasy znów robi się gorąco. Ale te emocje muszą kibicom wystarczyć, bo jeśli chodzi o styl, to ani lider, ani zbliżająca się do niego Legia wiele dziś widzom zaproponować nie mogą. Jeśli ktoś w meczu nazwanym hitem jesieni chciał oprócz walki zobaczyć też np. serie dokładnych podań, to źle trafił.

Jedynego gola strzelił Miroslav Radović w 35. minucie. To, co wydawało się pechem Legii, okazało się jej szczęściem. Tak jak w poprzedniej kolejce, jeszcze przed przerwą z boiska musiał zejść kontuzjowany Sebastian Szałachowski. Zmienił go Radović i już minutę później Legia prowadziła. Obrońcy Wisły zapomnieli o Serbie w polu karnym, a najgorzej z nich zachował się powołany do kadry Piotr Brożek. Sytuację próbował ratować Mariusz Pawełek, ale zderzył się z Marcelo, a Radović wyciągniętą wysoko nogą wbił piłkę do bramki.

Wisła grała bez Radosława Sobolewskiego, Arkadiusza Głowackiego i Rafała Boguskiego. Legia – bez skutecznego ostatnio Marcina Mięciela. W drugiej połowie Skorża wprowadzał kolejnych piłkarzy do ataku, ale ani Paweł Brożek, ani Andraż Kirm, ani Patryk Małecki nie potrafili znaleźć sposobu na Jana Muchę.

Małecki ostatnio o swojej wysokiej formie głównie mówi, rzadziej pokazuje ją na boisku. W piątek przekonał się, że Dickson Choto, choć jest od niego wolniejszy, to ustawia się na tyle dobrze, że potrafi go zatrzymać. Na kwadrans przed końcem Małecki zmarnował świetną okazję: nie trafił z siedemnastu metrów do pustej bramki.

Legia, widząc bezradność rywali, cofnęła się, a w obronie jest najlepsza w lidze. W Sosnowcu skutecznie powstrzymywała najlepszy atak ekstraklasy. Różnymi sposobami: na ostro, sprytem, albo licząc sekundy, kiedy wyjątkowo długo z boiska nie podnosili się Iwański i Giza. Kontrataków było niewiele, ale przynajmniej jeden – kiedy Takesure Chinyama miał przed sobą tylko bramkę i Pawełka – powinien zakończyć się bramką.

Legia wygrała z Wisłą na wyjeździe pierwszy raz od 1997 roku. Drużyna Urbana ciągle walczy o mistrzostwo, nikt już teraz nie będzie rozważał, czy trenera zwalniać, czy nie. Gdyby Legia umiała skutecznie walczyć ze słabszymi, byłaby liderem. Wisła ma za to kompleks wielkich – nie dała rady ani Lechowi, ani Wiśle.

Wczorajszy mecz z trybun oglądał prezes Bogusław Cupiał, a z wysokości boiska, stojąc między jedną a drugą ławką rezerwowych – Franciszek Smuda. Przyjechał po półgodzinie gry, mimo że dopiero co skończył się mecz jego Zagłębia Lubin. Wywołał skandal, nie przychodząc na konferencję po zwycięstwie 2:1 nad Odrą w Wodzisławiu.

[ramka][srodtytul]Jan Urban, trener Legii Warszawa[/srodtytul]

Obawialiśmy się tego meczu. Gdybyśmy go przegrali, to tak jak dwa lata temu Wisła mogłaby już po jesieni gratulować sobie tytułu. Nawet remis dawał świetną pozycję Wiśle – siedem punktów byłoby trudno odrobić. Mecz był bardzo wyrównany. Kibice nie oglądali prawdziwego ligowego hitu, więcej było walki niż ładnej gry. Brakowało dokładności, piłka uciekała. Zwycięstwo pozwala nam włączyć się do walki o tytuł, ale za bardzo się nim nie podniecam, bo daleko jest nawet do końca pierwszej rundy. Poza tym w Legii jest tak, że dziś wygrywa z Wisłą Kraków, jutro przegrywa z Odrą Wodzisław. Daliśmy sobie po prostu trochę spokoju.[/ramka]

[ramka][srodtytul]Maciej Skorża, trener Wisły Kraków[/srodtytul]

Mecz wyglądał tak, jak się spodziewaliśmy. Kontrolowaliśmy grę i gdy wydawało się, że niedługo to udowodnimy, Legia strzeliła gola. Zupełnie się na to nie zanosiło. W meczach z warszawskim klubem często tak bywa, że o trzech punktach decyduje jedna bramka. W drugiej połowie staraliśmy się mocniej atakować, Legia cofnęła się do obrony i swój cel osiągnęła, a my, żeby wyrównać, potrzebowalibyśmy jeszcze pięciu, sześciu okazji, bo byliśmy na bakier ze skutecznością. Nie mieliśmy kogoś, kto dałby sygnał, by złapać przeciwnika za gardło, zabrakło agresji, w tak ważnym meczu za dużo mieliśmy przestojów. To daje mi dużo do myślenia. [/ramka]

[ramka][b]13. kolejka ekstraklasy[/b]

Wisła Kraków – Legia Warszawa 0:1 (0:1)

Bramka: M. Radović (34). Sędziował H. Siejewicz (Białystok). Widzów 5 000. Wisła: Pawełek – Alvarez, Jop, Marcelo, Piotr Brożek – Łobodziński (62. Ćwielong), Cantoro (46. Jirsak), Junior Diaz, Kirm – Paweł Brożek, Małecki (79. Garguła). Legia: Mucha – Rzeźniczak, Astiz, Choto, Komorowski – Szałachowski (33. Radović), Giza, Smoliński (88. Borysiuk), Iwański, Rybus – Chinyama.

Lechia Gdańsk – Korona Kielce 1:1 (1:0).

Bramki – dla Lechii: M. Kaczmarek (27, wolny); dla Korony: C. Wilk (79). Sędziował: S. Jarzębak (Bytom). Widzów 8000. Lechia: Kapsa – Rogalski, Kozans, Wołąkiewicz, Kaczmarek – Nowak (83. Bajić), Surma, Pietrowski – Buzała (75. Kowalczyk), Zabłocki (65. Wiśniewski), Lukjanovs. Korona: Cierzniak – Kuzera, Hernani, Malarczyk, Kal – Kiełb, Zganiacz (59. Gajtkowski), Wilk, Edson (67. Sobolewski) – Edi, Buśkiewicz (73. Konon).

Odra Wodzisław – Zagłębie Lubin 1:2 (1:1)

Bramki – dla Odry: A. Mójta (12); dla Zagłębia: M. Traore (26, 69). Sędziował P. Gil (Lublin). Widzów 2 000. Odra: Stachowiak – Pielorz (34. Woś), Dymkowski, Kowalczyk, Mójta – Piechniak, Malinowski, Kuranty, Jary (70. Chwalibogowski), Wodecki – Radzinevicius (73. Bueno). Zagłębie: Ptak – Rymaniak, Jasiński, Stasiak, Nhamoinesu – Bartczak, Ekwueme (66. Micanski), Świerczewski, Hanzel, Plizga (90+1. Jackiewicz) – Traore (90+2. Caiado). Czołówka tabeli: 1. Wisła 13 31 24: 10; 2. Legia 12 27 19: 6; 3. Ruch 12 25 14:7.

Pozostałe mecze 13. kolejki

Sobota: ? Śląsk Wrocław – Piast Gliwice (14.45, Orange Sport) ? GKS Bełchatów – Arka Gdynia (17, Orange Sport) ? Polonia Bytom – Lech Poznań (18.15, Canal+ Sport) ? Polonia Warszawa – Cracovia (19.15, Orange Sport) Niedziela: ? Ruch Chorzów – Jagiellonia Białystok (14.45, Canal+ Sport)[/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora [mail=m.kolodziejczyk@rp.pl]m.kolodziejczyk@rp.pl[/mail][/i]

– Przewaga w tabeli tępi naszą ostrość w grze. Mecze z Legią wygrywa się ambicją i agresją – mówił po meczu trener Wisły Maciej Skorża. Jego piłkarze mieli w Sosnowcu kolejną piłkę meczową w drodze do mistrzostwa. Nie wykorzystali jej, tak jak i poprzedniej, w meczu z Lechem. Legia traci do nich już tylko cztery punkty, a w czołówce ekstraklasy znów robi się gorąco. Ale te emocje muszą kibicom wystarczyć, bo jeśli chodzi o styl, to ani lider, ani zbliżająca się do niego Legia wiele dziś widzom zaproponować nie mogą. Jeśli ktoś w meczu nazwanym hitem jesieni chciał oprócz walki zobaczyć też np. serie dokładnych podań, to źle trafił.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Piłka nożna
Atrakcja jak Wieża Eiffla. Manchester United chce mieć najpiękniejszy stadion
Piłka nożna
Michał Probierz ogłosił powołania. Bez zaskoczeń
Piłka nożna
Jagiellonia i Legia grają dalej, Ekstraklasa awansuje. Będą dwie szanse na Ligę Mistrzów
Piłka nożna
Jagiellonia w ćwierćfinale Ligi Konferencji. Awans po wielkich nerwach w Belgii
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Piłka nożna
Piłka nożna nie lubi pychy, nie lubi braku pokory
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń