Maj 2011. Na stadionie Louisa II AS Monaco rozgrywa mecz ostatniej szansy. Do ekipy z księstwa przyjeżdża Olympique Lyon, dla którego spotkanie jest wyłącznie formalnością. W ostatniej kolejce nie może zmienić już swojej pozycji w tabeli. Mimo to wygrywa 2:0. Tym samym finalista Ligi Mistrzów z 2004 roku musi pogodzić się ze spadkiem do Ligue 2.
Dla klubu był to prawdziwy szok, ale nastąpił w dobrym momencie. Sukces, jakim było dojście do finału najbardziej prestiżowych rozgrywek piłkarskich, nie pociągnął za sobą kolejnych kroków, które mogłyby ustabilizować pozycję zespołu na kolejne lata. W przeszłości AS Monaco radziło sobie z różnym skutkiem. Potrafiło zdobyć tytuł mistrzowski jak w sezonie 1999/2000, by rok później na koniec rozgrywek zająć miejsce jedenaste. Po 2004 roku było podobnie. Trzecia pozycja w sezonie 2004/2005 była ostatnim sukcesem aż do wicemistrzostwa w ubiegłym roku. Drużyna pogrążała się w ligowej szarzyźnie i przestała grać w europejskich pucharach.
Relegacja na zaplecze francuskiej ekstraklasy nie była jeszcze apogeum kryzysu. Po pierwszej rundzie w Ligue 2 było dramatycznie, skromny budżet nie pozwalał na nic. AS Monaco reprezentowali juniorzy oraz gracze bliscy zakończenia kariery. Kiedy sytuacja wydawała się już beznadziejna, w klub zainwestował Dmitrij Rybołowlew. Rosyjski oligarcha zainteresował się losami AS Monaco dzięki prywatnym kontaktom z księciem Albertem II.
Wyciągnął z opresji siedmiokrotnych mistrzów Francji, planując nie tylko szybki powrót do Ligue 1, ale również na europejskie boiska. Za 11 milionów euro sprowadził jeden z największych talentów argentyńskiej piłki - Lucasa Ocamposa. O 18-latka z River Plate biły się lepsze kluby, jednak to Rybołowlew wygrał o niego wyścig.
Najbardziej spektakularnym ruchem Rosjanina, już po awansie do Ligue 1, był transfer Radamela Falcao, który kosztował 60 milionów euro. Za nim przyszło wielu graczy z uznanymi nazwiskami - z Jamesem Rodriguezem, Joao Mouthino, Ricardo Carvalho czy Dymitarem Berbatowem na czele.