Wystarczyło siedem minut, żeby Polacy z pierwszego miejsca w grupie zsunęli się nad krawędź mundialu. Minęło kilkadziesiąt sekund od rozpoczęcia drugiej połowy i Wojciech Szczęsny schylał się już po leżącą w bramce piłkę – nie miał szans, z bliska zespołową akcję rywali wykończył Alexis Mac Allister. Kilka chwil później jeszcze gorsze wieści napłynęły ze stadionu Lusail.
Najpierw strzelił Henry Martin, a później z rzutu wolnego trafił Luis Chavez. Meksykanie prowadzili z Arabią Saudyjską 2:0. Wiedzieliśmy, że ich kolejny gol wyrzuci nas z turnieju, a następny stracony przez Polaków sprawi, że o awansie rozstrzygną żółte kartki. Tego gola strzelił Julian Alvarez.
Czytaj więcej
Na mistrzostwach świata w Katarze Polska gra z Argentyną. Awans da Biało-Czerwonym zwycięstwo lub remis. W przypadku awansu rywalami Polaków będą Francuzi lub Australijczycy.
Śledziliśmy więc wydarzenia z obu stadionów symultanicznie, serce drżało przy każdej podbramkowej akcji, każdym ostrzejszym starciu. Atakowali Meksykanie, atakowali Argentyńczycy. Czesław Michniewicz robił zmiany, ale byliśmy na tle rywali piłkarsko ubodzy. Brakowało pomysłu na atak, którego selekcjoner drużyny nie uczył. Rywale Polaków stłamsili.
Sędzia doliczył sześć minut. Próbowaliśmy tylko przetrwać, Jakub Kiwior wybijał piłkę z pustej bramki. Przetrwaliśmy i patrzyliśmy na to, co robią Meksykanie. Udało się. Gola dla Saudyjczyków już w doliczonym czasie gry strzelił Salem al-Dawsari. Polacy mogli zacząć się cieszyć.