Kiedy reprezentacja Hiszpanii zostawała mistrzem świata (2010), a potem na boiskach w Polsce i Ukrainie sięgała po drugi tytuł mistrzów Europy (2012), wydawało się, że jej dominacja będzie trwała przez lata.
Bolesne zderzenie z rzeczywistością nastąpiło jednak już w Brazylii (2014), Hiszpanów dopadła klątwa mistrzów i z mundialem pożegnali się po fazie grupowej. Na Euro 2016 i mundialu w Rosji (2018) co prawda wychodzili z grupy, ale odpadali już w 1/8 finału.
Przełomem było dopiero ubiegłoroczne Euro, chociaż początek turnieju nie wskazywał, że Hiszpanie będą mieli powody do świętowania. Najpierw był bezbramkowy remis ze Szwecją, następnie remis z Polską (1:1), wreszcie wysokie zwycięstwo nad Słowacją (5:0), które otworzyło bramy do fazy pucharowej.
Piłkarze Luisa Enrique pokonali w niej najpierw do dogrywce Chorwację, potem po rzutach karnych Szwajcarię, aż w końcu – również po konkursie jedenastek – przegrali z Włochami.
Kilka miesięcy później Hiszpanie dotarli do finału Ligi Narodów, a najlepszym zawodnikiem turnieju wybrano Sergio Busquetsa. To dziś jedyny kadrowicz, który łączy stare czasy z nowymi i pamięta wygrany finał mundialu 2010 z Holandią.