- Sprawdziły się zapowiedzi organizatorów, że będzie to trudny nawigacyjnie odcinek specjalny, ale sprawdziły się również te, że pojedziemy przez najpiękniejszą pustynię świata. Było cudnie - relacjonował na mecie Rafał Sonik.
- Widziałem już wiele pustyń, ale nie pamiętam tak cudownych, pustynnych krajobrazów. Kiedy na trasie pojawiały się kamienie, musiałem nieco zwolnić i właśnie wtedy mogłem przełączyć swoje pole widzenia na „obiektyw szerokokątny”. Było nie tylko pięknie, ale również mogliśmy na trasie naprawdę mocno odkręcić gaz. A przemierzanie takich terenów z dużą prędkością daje niesamowitą frajdę – podkreślał krakowianin.
Trasa z Al.-Wajh do Neom była wymagająca nawigacyjnie, a brak możliwości zapoznania się z nią wcześniej (zawodnicy odebrali przygotowane przez organizatora roadbooki 25 minut przed startem) stanowił dodatkowe utrudnienie. W takich warunkach najlepiej odnalazł się Casale. Co prawda tuż przed metą miał kłopoty z elektryką, ale zdołał utrzymać niewielką przewagę nad Sonikiem.
Dalej jadą też pozostali polscy quadowcy. Kamil Wiśniewski uzyskał szósty czas, ale z powodu 40-minutowej kary za ominięcie waypointa pierwszego dnia spadł w klasyfikacji generalnej na siódme miejsce. Arkadiusz Lindner w niedzielę miał poważną awarię quada i kończył etap po zmroku. Zdołał jednak zmieścić się w limicie i w poniedziałek zajął 12. lokatę, trzy pozycje wyżej niż Paweł Otwinowski. W klasyfikacji jest 16., Otwinowski - 14.
W czołowej 30. znajdują się dwaj polscy motocykliści. Adam Tomiczek jest 27., Maciej Giemza - 28. - Rajd jest dosyć niebezpieczny, mocno się kurzy, jedziemy bardzo blisko siebie i sprawia to dużo problemów - zaznacza Giemza, który pomógł jednej z rywalek. - Na początku odcinka Laia Sanz miała groźnie wyglądającą wywrotkę, której byłem świadkiem. Zatrzymałem się obok niej i zapytałem, czy wszystko w porządku. Na szczęście podniosła motocykl i ruszyła dalej - opowiadał zawodnik Orlen Team, który musiał się zmagać nie tylko z rywalami, ale i z zapaleniem gardła.