Lekkoatletyczny Wielki Szlem i rewolucja na igrzyskach. Walka o władzę w tle

Czołowi lekkoatleci wezmą za rok udział w nowej imprezie i będą rywalizować w zawodach na kształt Wielkiego Szlema, a złoci medaliści igrzysk dostaną premie. To rewolucja, która zwiastuje walkę o władzę w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim (MKOl).

Publikacja: 21.07.2024 07:26

Czy Sebastian Coe zostanie szefem MKOl?

Czy Sebastian Coe zostanie szefem MKOl?

Foto: PAP/EPA, ROBERT PERRY

Sebastian Coe rok temu został wybrany na trzecią, ostatnią kadencję w roli szefa światowej federacji lekkoatletycznej World Athletics. To był zarówno kredyt zaufania, jak i nagroda za uprzątnięcie stajni Augiasza, którą zastał po rządach ubrudzonego korupcją oraz dopingiem Lamine’a Diacka, choć porządki robił także po sobie, skoro był kiedyś u senegalskiego cesarza wiceprezesem.

Organizacja za sprawą Coe'a otrzymała nowy szyld, bo dotychczasowy IAAF kojarzył się źle. Powstała także Athletics Integrity Unit (AIU), czyli zbrojne ramię World Athletics w walce z dopingiem. Lekkoatletyczna federacja, przez lata będąca na tym polu pariasem, zamieniła się w prekursora. To ona jako pierwsza pochyliła się ponadto nad kwestią kodyfikacji zasad dotyczących udziału w zawodach zawodniczek z zaburzeniami rozwoju płciowego.

Czytaj więcej

Pierścienie ognia w Paryżu. Upały podczas igrzysk zagrożą sportowcom?

– Kilka lat temu kojarzyliśmy się jako federacja bardzo źle. Teraz jesteśmy szanowani, także jako liderzy rozwiązań – mówił „Rz” dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą Tomasz Majewski. Sam Coe podkreślał zaś, że według badań Nielsena lekkoatletyka to dziś czwarty najpopularniejszy sport na świecie, choć jeszcze w 2015 roku zajmowała pod tym względem ósme albo dziewiąte miejsce.

Lekkoatletyczna rewolucja. Wielki Szlem i zawody tylko dla kobiet

„Szaleństwem jest robić wciąż to samo oraz oczekiwać różnych rezultatów” - powtarza Brytyjczyk za Albertem Einsteinem i po odbudowaniu reputacji World Athletics idzie za ciosem. Serial „Sprint” to ważny argument w walce o uwagę, ale zmian wymaga też model rywalizacji. Mityngi muszą być jeszcze krótsze i bardziej dynamiczne, skrojone na miarę potrzeb telewizyjnego widowiska. Zmienia się więc Diamentowa Liga, a niebawem kalendarz uzupełnią nowe imprezy – także prywatne.

World Athletics zorganizuje 11–13 września 2026 roku w Budapeszcie Ultimate Championship z najwyższą w dziejach dyscypliny, 10-milionową pulą nagród. Ma to być oczywiście „ekscytujący, nowy format przyciągający przed telewizory miliony widzów” z udziałem 16 najlepszych zawodników w każdej konkurencji, który wypełni w kalendarzu lukę w sezonie bez mistrzostw świata.

Czytaj więcej

Znamy skład reprezentacji Polski na igrzyska w Paryżu. Doping może zebrać żniwo

Kwitną także inicjatywy komercyjne. Cykl mityngów na wzór turniejów tenisowego Wielkiego Szlema z 12,6-milionową pulą nagród planuje czterokrotny mistrz olimpijski Michael Johnson. Udział w każdej z takich imprez – czterech w sezonie – ma wziąć 48 stałych uczestników oraz 48 zaproszonych. Dwie odbyłyby się w Stanach Zjednoczonych, a dwie poza USA. Każda obejmie rywalizację w sześciu podwójnych kategoriach (np. 100 i 200 m), których zwycięzca zarobi 100 tys. dol.

Fala nie podniesie wszystkich łodzi, bo Johnson stawia wyłącznie na biegaczy. Podobnie będzie podczas wrześniowych 776 Invitational, czyli pierwszych zawodów tylko dla kobiet, które organizuje Alexis Ohanian, mąż Sereny Williams. Zwyciężczyni każdej konkurencji zarobi 65 tys. dol., a rozmach będzie amerykański, bo trzygodzinne widowisko wzbogaci koncert wzorowany na SuperBowl.

Nagrody dla olimpijczyków. Sebastian Coe wyszedł przed szereg

Coe nie jest jedynym, który zmienia sport, a także próbuje stać po lepszej stronie historii, skoro World Athletics jest bardzo stanowcza Rosjan i Białorusinów. Ci pierwsi, w ramach kary za dopingowe grzechy, od lat startowali jedynie jako lekkoatleci neutralni, a na igrzyskach w Paryżu w ogóle ich nie będzie. – Śmierć oraz zniszczenia, które widzimy w Ukrainie, wzmocniły naszą determinację w tej sprawie - podkreśla Brytyjczyk, który spotkał się niedawno z Wołodymyrem Zełeńskim.

Czytaj więcej

Lekkoatletyka. Najgorsze mistrzostwa Europy od 12 lat

Rosjanie ani Białorusini nie będą więc mieli szans na 50-tysięczne premie, którą przekaże mistrzom igrzysk w Paryżu World Athletics. To kulturowa rewolucja, bo sportowcy za występy na najważniejszej imprezie czterolecia nigdy nie zarabiali, co jest dziś wręcz antycznym reliktem, zwłaszcza że Międzynarodowy Komitet Olimpijski to najbogatsza pozarządowa organizacja świata.

Fakt, że Coe wyszedł przed szereg, jest nie w smak przewodniczącemu MKOl Thomasowi Bachowi, który podkreśla, że jego organizacja przekazuje dużą część zarobionych środków do międzynarodowych federacji – tylko po Tokio tych 28 reprezentujących sporty olimpijskie dostało do podziału 540 mln dol. na cele rozwojowe. Taki model nie podoba się zaś sportowcom, którzy uważają, że większość zysku z igrzysk powinna wrócić bezpośrednio do nich.

World Athletics przekaże olimpijczykom łącznie 2,4 mln dol. z blisko 40, jakie dostała od MKOl, ale ważny jest gest, który wyznacza kierunek i pokazuje, że zmiana jest możliwa. Nie brakuje głosów, że to kolejny dowód ambicji Brytyjczyka. Te zaś, co jest tajemnicą poliszynela, sięgają fotela szefa ruchu olimpijskiego, a kadencja Bacha wiosną przyszłego roku dobiega końca.

Czytaj więcej

Władca Pierścieni. Kim jest Thomas Bach, najpotężniejszy człowiek świata sportu

Czy Sebastian Coe zostanie szefem MKOl?

Niemiec nie może ubiegać się o kolejną, choć pojawiły się już głosy – płyną zwłaszcza z Afryki, która zawsze była dla niego rezerwuarem poparcia – aby zmienić zapisy Karty olimpijskiej i umożliwić obecnemu przewodniczącemu kolejną reelekcję. Bach nie powiedział: „nie”, ale członkowie ruchu olimpijskiego musieliby zdemontować bezpieczniki, które on sam wprowadził do systemu po wybuchu skandalu korupcyjnego przy wyborze gospodarza zimowych igrzysk w 2002 roku.

Coe, czyli dwukrotny mistrz olimpijski w biegu na 1500 m (1980, 1984) był szefem komitetu organizacyjnego igrzysk w Londynie (2012), a później stanął na czele World Athletics. Nigdy otwarcie nie wystąpił przeciwko Bachowi, bo Bach to dziś MKOl, ale widać, jak otwiera kolejne fronty, budując pozycję oraz wpływy. Niewykluczone, że to on zostanie kolejnym władcą olimpijskich pierścieni.

Sebastian Coe rok temu został wybrany na trzecią, ostatnią kadencję w roli szefa światowej federacji lekkoatletycznej World Athletics. To był zarówno kredyt zaufania, jak i nagroda za uprzątnięcie stajni Augiasza, którą zastał po rządach ubrudzonego korupcją oraz dopingiem Lamine’a Diacka, choć porządki robił także po sobie, skoro był kiedyś u senegalskiego cesarza wiceprezesem.

Organizacja za sprawą Coe'a otrzymała nowy szyld, bo dotychczasowy IAAF kojarzył się źle. Powstała także Athletics Integrity Unit (AIU), czyli zbrojne ramię World Athletics w walce z dopingiem. Lekkoatletyczna federacja, przez lata będąca na tym polu pariasem, zamieniła się w prekursora. To ona jako pierwsza pochyliła się ponadto nad kwestią kodyfikacji zasad dotyczących udziału w zawodach zawodniczek z zaburzeniami rozwoju płciowego.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Pierścienie ognia w Paryżu. Upały podczas igrzysk zagrożą sportowcom?
Materiał Promocyjny
Stabilność systemu e-commerce – Twój klucz do sukcesu
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
Znamy skład reprezentacji Polski na igrzyska w Paryżu. Doping może zebrać żniwo
Sport
Ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu. Francuzi chcą zachwycić świat
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem