Niemcy cieszyli się podwójnie – srebrny medal zdobył Karl Geiger, brązowy rewelacyjny Szwajcar Killian Peier. Polacy, nie spełnili oczekiwań tych, którzy widzieli ich na podium, tylko Stoch był w miarę blisko tego osiągnięcia, Dawid Kubacki i Piotr Żyła wylądowali w drugiej dziesiątce, na 12. i 19. miejscu, nie na miarę ambicji. Jakub Wolny do serii finałowej nie awansował.
Konkurs odbył się przy wspaniałej pogodzie, dolina rzeki Inn oglądana ze wzgórza Bergisel wyglądała wspaniale, góry lśniły, nastrój poprawiały barwne trybuny, wreszcie po brzegi wypełnione, jak na mistrzostwa świata przystało.
Pierwszy niezły skok w sobotnie popołudnie oddał już trochę zapomniany słoweński mistrz Peter Prevc – 123,5 m w dobrym stylu oznaczało kwalifikację do serii finałowej. Prevc prowadził dość długo, aż do próby skoczka nr 33, Richarda Freitaga. Niemiec przebił chwilowego lidera o 2 metry, albo 2,6 pkt.
Potem już niemal każdy skok był lepszy, zaś próba Killiana Peiera rewelacyjna – 131 m przy słabym wietrze pod narty oznaczało prowadzenie Szwajcara i zapowiedź sporej niespodzianki. Atakowało go wielu, nie przeskoczył nikt, najbliżej byli Eisenbichler, Kobayashi (najdłuższy skok serii – 133,5 m) i Geiger, ta czwórka trochę uciekła drugiej grupie, w której ze stratą 10,7 pkt do lidera, był także Kamil Stoch, z siódmą notą.
Kubacki w połowie konkursu był 11., Żyła – 14. Polacy byli lepsi, niż na treningach i w kwalifikacjach, cała trójka spisała się nieźle, skoczyła po 128,5 m, lecz konkurencja potrafiła zrobić więcej. Jakub Wolny zakończył konkurs po pierwszej serii, skoczył 113 m, miał noty mocno obniżone za zachwiane lądowanie, marzenia o awansie do finału przeminęły w kilka sekund. Ten skok dał argument trenerowi Horngacherowi, by w konkursie drużynowym za Wolnego wstawić Stefana Hulę.