Kiedy aż nadto dumny syn Chin po raz dziesiąty zostawał w styczniu mistrzem świata, miejsce obok niego było puste podczas dekoracji. Mack Horton stanął za podium. Australijczyk odegrał scenę wartą więcej niż tysiąc słów, za którą dostał wiele gróźb śmierci od internautów z Państwa Środka. Kilka dni później Brytyjczyk Duncan Scott po kolejnej dekoracji Yanga odmówił mu wspólnego zdjęcia. I usłyszał: „Jesteś przegrany, ja zwyciężyłem!".
Niewykluczone, że Yang jest najlepszym specjalistą od kraula w dziejach pływania. Jako jedyny zdobył złoto igrzysk na trzech dystansach: 200 m, 400 m i 1500 m. Na olimpijskim podium stał w sumie sześć razy.
Czytaj także: Sun Yang zawieszony na osiem lat
Ale jest też rozpieszczoną w ojczyźnie czarną owcą pływania. Ma niewyparzony język, na rywali patrzy z góry, a po wpadkach zawsze bezpiecznie przybija do brzegu. Brytyjka Lizzie Simmonds nazwała go „Harrym Houdinim kontroli dopingowych". Teraz jednak utonął, choć Światowa Federacja Pływacka (FINA) jeszcze raz chciała utrzymać Chińczyka na powierzchni. Pogrążyła go awantura, która rozpętała się nocą z 4 na 5 sierpnia 2018 roku w jego willi w Hangzhou.
Budowlaniec kontroler
Kiedy dopingowi kontrolerzy zapukali do drzwi domu Yanga, jego tam nie było. Wrócił godzinę później i zaczął harcować. Nie chciał oddać kontrolerom próbki moczu, pozwolił natomiast, by pielęgniarka pobrała mu krew. Nerwy puściły jednak matce pływaka, która kazała ochroniarzowi rozbić fiolkę młotkiem. Sam zawodnik miał w tym czasie podrzeć notes kontrolerki.