Tylko jedno w sprawie tokijskich igrzysk jest pewne: nie będą odwołane, niewiadomą pozostaje natomiast data ich rozegrania. Międzynarodowy Komitet Olimpijski decyzję o ewentualnym przełożeniu imprezy chce ogłosić w ciągu czterech tygodni, ale to wydaje się nierealne. Krytyka tego stanowiska jest powszechna, decydować trzeba dużo wcześniej.
Stanowisko MKOl mięknie zresztą z dnia na dzień. Tydzień temu przewodniczący Thomas Bach polecał zawodnikom przygotowywać się do startu „najlepiej jak mogą". We wtorek „na radykalne decyzje było zbyt wcześnie", w sobotę Bach „rozważał różne scenariusze", aż wreszcie MKOl wyznaczył sobie termin na podjęcie decyzji o losach igrzysk. Absurdalnie długi.
Jeżeli tokijska impreza odbędzie się w tym roku, to bez udziału Kanadyjczyków, którzy już o tym oficjalnie poinformowali. I zapewne bez Australijczyków, Nowozelanczków oraz Norwegów, choć tu na razie są tylko medialne informacje.
„Byłoby to niebezpieczne zarówno dla zawodników, jak i dla zdrowia publicznego" – czytamy w oświadczeniu kanadyjskiego komitetu olimpijskiego. – Prowadzimy świat. Jestem dumna z postawy Kanady – komentuje pięciokrotna medalistka olimpijska w hokeju na lodzie Hayley Wickenheiser.
Australijski Komitet Olimpijski polecił swoim sportowcom przygotowywać się do igrzysk w 2021 roku. Jego prezes John Coates jest członkiem MKOl, podobnie jak szefująca Kanadyjczykom Tricia Smith.