Nasz sport zimowy to ich troje. Tylko oni zdobywali dla Polski medale igrzysk w epoce kolorowej telewizji. Tylko im ministerstwo sportu zaproponowało przed Vancouver nowy system finansowania przygotowań. Polska ekipa na zaczynające się 12 lutego igrzyska już liczy 37 sportowców, do 27 stycznia, gdy mija termin zdobywania kwalifikacji, jeszcze urośnie. Ale medal zdobyty przez kogoś, kto nie nazywa się Kowalczyk, Sikora lub Małysz byłby cudem.
Największe szanse, że cud się zdarzy, są w snowboardzie. Paulina Ligocka to brązowa medalistka ostatnich MŚ w halfipe. Tyle że na poprzednie igrzyska też jechała pełna nadziei, a nie dostała się do finału, więc lepiej liczyć na wspomnianą trójkę.
Adam Małysz jedzie na czwartą olimpiadę, ma dwa medale igrzysk, a w Kanadzie teoretycznie trzy szanse na podium: na normalnej skoczni 13 lutego, na dużej 20, w drużynówce 22 lutego. Tomasz Sikora startował w igrzyskach cztery razy, zdobył srebro w Turynie, w Vancouver wystartuje w trzech lub czterech (jeśli zakwalifikuje się do biegu masowego, w nim broni srebra) konkurencjach.
Justyna Kowalczyk jest z nich najmłodsza, najmniej doświadczona i dziś najlepsza. Była na olimpiadzie raz, wróciła z brązem, w Vancouver pobiegnie indywidualnie cztery razy. Teoretycznie najmniejsze szanse ma w pierwszym biegu, 15 lutego, bo to 10 km stylem dowolnym, a Polka jest królową klasycznego. Ale brąz igrzysk i jeden ze złotych medali MŚ w Libercu zdobyła krokiem łyżwowym. 17 lutego Kowalczyk startuje w sprincie stylem klasycznym, dwa dni później w biegu łączonym i wreszcie 27 lutego na 30 km, znów klasykiem. Gdyby powtórzyła sukcesy sprzed roku, ze wspomnianych MŚ w Libercu (dwa złote i brązowy medal) sama zapewniłaby całej ekipie najlepszy start w historii. Jeszcze nigdy Polska nie zebrała na jednych igrzyskach więcej niż dwóch medali, a złoty Wojciecha Fortuny z 1972 pozostaje do dziś jedynym. Kowalczyk może to zmienić (za złoty medal w Vancouver PKOl zapłaci 250 tys. złotych premii, za srebro 150 tys, za brąz 100).
- Zacznę szybko biegać dopiero po Tour de Ski - mówiła Justyna przed rozpoczęciem sezonu. Teraz sama przyznaje, że jest lepiej niż myślała. Wygrała TdS, prowadzi w Pucharze Świata, jeszcze nigdy w połowie stycznia nie miała w nim tylu punktów i zwycięstw. Nieskory do pochwał Aleksander Wierietielny zapowiada, że wielka olimpijska forma dopiero nadejdzie. Trener czasami ma wątpliwości. Pyta: Justysiu, wytrzymasz? Ona się uśmiecha i mówi, że nie ma powodu do obaw. Justyna i Petra Majdić są największymi gwiazdami sezonu olimpijskiego, ich rywalizacja w TdS była porywająca. Ale nie wiadomo, w jakiej formie wrócą te, które nie stanęły na starcie Touru, albo wycofały się w trakcie. Norweżka Marit Bjoergen, Finka Virpi Kuitunen, Szwedka Charlotte Kalla, Rosjanka Irina Chazowa, Estonka Kristina Smigun.