Simon Ammann – lider Pucharu Świata, dwukrotny złoty medalista z Vancouver – skacze jak natchniony i wszystko wskazuje, że po raz pierwszy zdobędzie Kryształową Kulę. Austriak Gregor Schlierenzauer, który długo prowadził w tej klasyfikacji, tym razem był czwarty, tracąc miejsce na podium w drugiej serii na rzecz swojego rodaka Thomasa Morgensterna.
Znakomite dwa skoki oddał w Lahti Adam Małysz, który podobnie jak na igrzyskach przegrał tylko z Ammannem. Polak skoczył 126 i 130 m, dostał też wysokie noty za styl. Wydaje się jedynym skoczkiem, który może w jednym z najbliższych konkursów pokonać Szwajcara. W pierwszej serii stracił do niego dwa metry, w drugiej tylko metr. Przed nimi jeszcze pojedynki w ramach Turnieju Nordyckiego, już jutro w Kuopio, później w Lillehammer i Oslo, gdzie w najbliższy weekend zakończy się rywalizacja o Puchar Świata. Ale to jeszcze nie będzie koniec wielkiego skakania, za dwa tygodnie w Planicy rozegrane zostaną przecież mistrzostwa świata w lotach. Tam będzie prawdziwe ukoronowanie rywalizacji skoczków w tym sezonie.
Lahti to miejsce, do którego Małysz ma szczególny sentyment. W 2001 roku zdobył tu złoty i srebrny medal mistrzostw świata, to tu mieszka jego trener Hannu Lepistoe, to w Lahti rozpoczyna się Turniej Nordycki, który wygrywał już trzykrotnie.
Skaczący przed Polakiem Janne Ahonen uzyskał 115 m. Stanowczo zbyt mało, żeby liczyć się w walce o miejsce na podium, ale Fina usprawiedliwia kontuzja, której doznał w Whistler. Znacznie lepiej od Ahonena spisał się w pierwszej serii Kamil Stoch – skoczył 120,5 m i długo prowadził. Ale Małysz to Małysz – poleciał 126 m w znakomitym stylu. Skaczący po nim Wolfgang Loitzl (120,5) i Andreas Kofler (117) lądowali bliżej, niż oczekiwano. Kolejni Austriacy – Thomas Morgenstern (123,5) i Gregor Schlierenzauer (124) – też przegrywali z Polakiem wyraźnie. Dopiero Ammann zepchnął go na drugie miejsce. Skoczył 128 m, najdalej ze wszystkich, otrzymał dodatkowo w prezencie kilka punktów za styl i objął prowadzenie.
Szósty po pierwszej kolejce był Stoch, ale drugi skok popsuł i spadł na pozycję 18. Inni spadali jeszcze boleśniej, tak jak Austriak Martin Koch – z 8. na 26.