W odwiedzinach u szwedzkiej rodziny z Falun

Justyna Kowalczyk wzięła w prologu swoje i już prowadzi w finale Pucharu Świata. W sobotę bieg łączony na 10 km, w niedzielę na dochodzenie i – do zobaczenia w listopadzie

Aktualizacja: 20.03.2010 01:25 Publikacja: 19.03.2010 21:34

Justyna Kowalczyk w Falun

Justyna Kowalczyk w Falun

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Kornelia Marek zapewniła Justynie Kowalczyk kilka dodatkowych atrakcji na finiszu sezonu.

– O, dzień dobry pani. Znowu? – uśmiechnęła się mistrzyni olimpijska, gdy niedługo po zwycięstwie w piątkowym prologu podsunięto jej do podpisu wezwanie na kontrolę antydopingową.

– To już moja ósma w dziesięć dni – opowiada Polka. Bez irytacji, bo jest oczywiste, że gdy na EPO wpada ktoś z kraju najlepszej narciarki ostatnich lat, to ona też nie zazna spokoju. Poza tym, teraz już nie tak łatwo ją wyprowadzić z równowagi jak jeszcze kilka tygodni temu.

Medale olimpijskie i Kryształowe Kule zdobyte, plan wypełniony, stres wystawiony za drzwi. Można się cieszyć bieganiem. A przestać biegać Justyna Kowalczyk na razie nie zamierza. Za tydzień ma mistrzostwa Polski, a potem jedzie na miesiąc do Rosji, na wyścigi pokazowe, w których czekają dobre pieniądze i dużo zabawy.

W Falun stawka jest podobna: za wygranie finału dostaje się 40 tysięcy franków, a Kowalczyk, biegnąc już bez żadnych obowiązków, pokazuje, co potrafi i prowadzi w połowie wyścigu. W prologu na 2,5 km stylem klasycznym, ze wspinaczką na wzgórze Mördarbacken, nie dała szans Marit Bjoergen.

Zwyciężyła, zebrała 50 pkt Pucharu Świata i bonusy sekundowe. To jej pierwsze zwycięstwo w PŚ od półtora miesiąca i triumfu w Canmore. Przed etapami w sobotę i niedzielę (oba o 13.15, transmisja w TVP 1 i Eurosporcie) Justyna ma przewagę 16,5 s nad Bjoergen, już 39,1 nad Anną Olsson i 47,5 nad Charlotte Kallą. W piątek najlepiej sobie poradziła na mokrym śniegu, a np. serwismeni Norweżek wybrali nieodpowiednie smary i gdy Bjoergen zobaczyła, jak źle biegną Kristin Stoermer Steira i Therese Johaug, zażądała innych desek na pięć minut przed startem.

Rok temu Kowalczyk musiała tutaj ścigać się do ostatnich metrów z Petrą Majdić, by zdobyć wielką Kryształową Kulę, a potem razem piły szampana z wielkich butli, żartując z siebie i innych. Teraz Dużą Kulę i dwie mniejsze Polka zapewniła sobie wcześniej, a wracająca do zdrowia Majdić do Szwecji nie dotarła, uświetnia skoki w Planicy. I w Falun jest jakoś inaczej niż wtedy, a to jest specyficzne miejsce. Finał Pucharu Świata przyjechał tutaj drugi raz, znów nie na wystawną galę, raczej z odwiedzinami do rodziny.

Biegaczy wita się ciepło i skromnie. Biuro prasowe przy trasie jest w domku jak u dzieci z Bullerbyn. Konferencje w dużym pokoju, miejsca do pracy na pięterku, na kuchence stoją garnki z obiadem. Gdy reklamowa ścianka za podium się przewraca, to się ją naprawia bez pośpiechu, zwycięzcy chwilę poczekają na dekorację. Ma to ciągle swój urok. Tylko Petry żal.

[i]Paweł Wilkowicz z Falun [/i]

[ramka][srodtytul]Trener Aleksander Wierietielny[/srodtytul]

[b]Katar i zakochanie[/b]

To był świetny start, a nawet jakby były jakieś drobne błędy, to nie miałbym prawa zwracać na nie Justynie uwagi. Ostatni bieg, w którym ona cokolwiek musiała w tym sezonie, to był sprint w Oslo. Tam skończyliśmy Puchar Świata. I już zaczęliśmy następny. Wszystko co się teraz dzieje, to przygotowania do niego. Pierwszy etap, który potrwa do maja. Póki jest śnieg, chcemy biegać na nim jak najdłużej. Dobrze, jak Justynie uda się przekroczyć granicę 2 tysięcy punktów, ale wcale za tym nie gonimy. Wystarczy to, co już ma. Nie wiem czy ktoś to kiedykolwiek jeszcze powtórzy: w jedynym sezonie Tour de Ski, olimpijskie złoto i wszystkie Kryształowe Kule. Justyna jest trochę przeziębiona, ale wiecie, są dwie choroby na które nie ma lekarstwa: na katar i na zakochanie. Trzeba trenować nie zwracając na nie uwagi. Czy Justyna zapadła na obie te choroby? A to już nie wiem. Wydaje mi się, że tak. W każdym razie motywacji do dalszych startów jej na pewno nie zabraknie. Ma wielką rywalkę, Marit Bjoergen, i chce z nią walczyć w następnym sezonie. Tym bardziej, że mistrzostwa świata będą w przyszłym roku u Bjoergen, w Oslo. Wiem, że w ostatnich latach żadnej biegaczce nie udało się wygrać Pucharu Świata więcej niż dwa razy z rzędu, ale my w przyszłym sezonie wcale nie będziemy się nastawiać na utrzymanie się na szczycie PŚ. Najważniejsze są mistrzostwa, a po nich zobaczymy, w którym punkcie jesteśmy i o co możemy jeszcze walczyć.

[i]-notował piw[/i] [/ramka]

Kornelia Marek zapewniła Justynie Kowalczyk kilka dodatkowych atrakcji na finiszu sezonu.

– O, dzień dobry pani. Znowu? – uśmiechnęła się mistrzyni olimpijska, gdy niedługo po zwycięstwie w piątkowym prologu podsunięto jej do podpisu wezwanie na kontrolę antydopingową.

Pozostało 94% artykułu
szachy
Radosław Wojtaszek: Szachy bez Rosji niczego nie tracą
szachy
Radosław Wojtaszek wraca do formy. Arcymistrz najlepszy w Katowicach
Szachy
Święto szachów i hitowe transfery w Katowicach
Inne sporty
Magnus Carlsen wraca do Polski. Będzie gwiazdą turnieju w Warszawie
Inne sporty
Rosjanie i Białorusini na igrzyskach w Paryżu. Jak umiera olimpijski ruch oporu
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił