W niedzielę odbędzie się w Czechach drugi i ostatni w sezonie wyścig sztafet. Bez naszej drużyny. Kraj mistrzyni olimpijskiej i liderki Pucharu Świata, seryjnie zdobywającej Kryształowe Kule, sztafety nie wystawi z prostego powodu – bo nie jest w stanie jej zebrać.
Justyna ze startu tym razem zrezygnowała, bo skupia się na pojedynku z Marit Bjoergen w sobotnim biegu na 15 km i musi oszczędzać kolano przed następnymi zawodami. Oprócz niej będą w Nowym Meście tylko trzy Polki: Paulina Maciuszek, Sylwia Jaśkowiec i Agnieszka Szymańczak. Dla porównania: Norwegia w pierwszym w sezonie biegu sztafetowym, w Sjusjoen (P0lki były tam 11.), wystawiła cztery kobiece drużyny.
Można by sztafetę klecić na siłę, ściągając z wysokogórskiego zgrupowania Ewelinę Marcisz, która niedługo jedzie na mistrzostwa świata juniorów. Ale nie ma sensu burzyć jej planu przygotowań, skoro Polki bez Kowalczyk walczyłyby tylko o to, by nie być na ostatnim miejscu. Żadna z nich nie zdobyła jeszcze w tym sezonie punktów PŚ, choć udało się to aż 105 biegaczkom z 18 krajów.
– Rozumiem decyzję Justyny. Jej walka z Marit Bjoergen jest najważniejsza. Sam chciałbym wiedzieć, dlaczego nam się ten sezon nie udaje. Chyba zaszkodził trening w wysokich górach. Do października wszystko było dobrze, potem pojechaliśmy do Val Senales na 3200 metrów. Nic szczególnego, większość ekip tam przyjeżdża, ale rzecz w tym, co się tam robi. My chyba popełniliśmy jakiś błąd, dziewczyny źle to zniosły – mówi „Rz" trener kobiecej kadry Wiesław Cempa.
Męską drużynę trenuje od niedawna Słowak Jan Klimko. Też bez wyników w tym sezonie. U mężczyzn punkty PŚ zdobyło w tym sezonie aż 141 biegaczy. Nie ma wśród nich żadnego Polaka. To najgorszy sezon od dziesięciu lat, wtedy ostatni raz wszystkie punkty dla Polski zdobywała jedna osoba, Dorota Kwaśna. W poprzednim sezonie punktowało pięcioro Polaków, a dwa sezony temu sześcioro.