Polskie biegi, czyli pusto za Justyną

W Nowym Meście znów się przekonamy, jak pusto jest za plecami Justyny Kowalczyk

Publikacja: 11.02.2012 01:29

Justyna Kowalczyk zrezygnowała z niedzielnej sztafety, a bez niej nasza drużyna się nie liczy

Justyna Kowalczyk zrezygnowała z niedzielnej sztafety, a bez niej nasza drużyna się nie liczy

Foto: AFP

W niedzielę odbędzie się w Czechach drugi i ostatni w sezonie wyścig sztafet. Bez naszej drużyny. Kraj mistrzyni olimpijskiej i liderki Pucharu Świata, seryjnie zdobywającej Kryształowe Kule, sztafety nie wystawi z prostego powodu – bo nie jest w stanie jej zebrać.

Justyna ze startu tym razem zrezygnowała, bo skupia się na pojedynku z Marit Bjoergen w sobotnim biegu na 15 km i musi oszczędzać kolano przed następnymi zawodami. Oprócz niej będą w Nowym Meście tylko trzy Polki: Paulina Maciuszek, Sylwia Jaśkowiec i Agnieszka Szymańczak. Dla porównania: Norwegia w pierwszym w sezonie biegu sztafetowym, w Sjusjoen (P0lki były tam 11.), wystawiła cztery kobiece drużyny.

Można by sztafetę klecić na siłę, ściągając z wysokogórskiego zgrupowania Ewelinę Marcisz, która niedługo jedzie na mistrzostwa świata juniorów. Ale nie ma sensu burzyć jej planu przygotowań, skoro Polki bez Kowalczyk walczyłyby tylko o to, by nie być na ostatnim miejscu. Żadna z nich nie zdobyła jeszcze w tym sezonie punktów PŚ, choć udało się to aż 105 biegaczkom z 18 krajów.

– Rozumiem decyzję Justyny. Jej walka z Marit Bjoergen jest najważniejsza. Sam chciałbym wiedzieć, dlaczego nam się ten sezon nie udaje. Chyba zaszkodził trening w wysokich górach. Do października wszystko było dobrze, potem pojechaliśmy do Val Senales na 3200 metrów. Nic szczególnego, większość ekip tam przyjeżdża, ale rzecz w tym, co się tam robi. My chyba popełniliśmy jakiś błąd, dziewczyny źle to zniosły – mówi „Rz" trener kobiecej kadry Wiesław Cempa.

Męską drużynę trenuje od niedawna Słowak Jan Klimko. Też bez wyników w tym sezonie. U mężczyzn punkty PŚ zdobyło w tym sezonie aż 141 biegaczy. Nie ma wśród nich żadnego Polaka. To najgorszy sezon od dziesięciu lat, wtedy ostatni raz wszystkie punkty dla Polski zdobywała jedna osoba, Dorota Kwaśna. W poprzednim sezonie punktowało pięcioro Polaków, a dwa sezony temu sześcioro.

Teraz kryzys jest tak poważny, że kadrowicze nie dokończyli Tour de Ski i po nim startowali tylko w zawodach niższej rangi, licząc, że uda im się przynajmniej dobrze przygotować do zawodów PŚ w Jakuszycach (w przyszły piątek i sobotę).

Nove Mesto ma pokazać, czy udało się odbudować formę na tyle, by ktoś poza Justyną znalazł się w czołowej trzydziestce. Dotychczas sukcesem był awans do pięćdziesiątki.

– Oczekiwaliśmy lepszych wyników, mam swoje przemyślenia, ale póki trwa sezon, nie pora na zmiany. Podczas zawodów w Jakuszycach mam o tym porozmawiać z trenerem Justyny Aleksandrem Wierietielnym. Zastanowimy się, jak można pomóc kadrze – tłumaczy prezes PZN Apoloniusz Tajner.

Aleksander Wierietielny kiedyś prowadził całą reprezentację, ale zrozumiał w pewnym momencie, że różnica między możliwościami Justyny i reszty jest zbyt duża, by można było ułożyć plan treningów zadowalający wszystkich. Nie widział też u innych takiej gotowości do poświęceń jak u Kowalczyk.

– Justyna jest w stanie znieść niewyobrażalne dla innych obciążenia. Sylwia Jaśkowiec trenowała przez rok z nią i z Olkiem. Nie wytrzymywała tego. A mówimy o dziewczynie, która była dwa razy młodzieżową mistrzynią świata – mówi szef wyszkolenia PZN Marek Siderek.

Wśród seniorów jest pięciu biegaczy, którzy trenują na serio. Z tego czterech – w kadrze

Jaśkowiec wróciła w tym sezonie do startów po półtorarocznej przerwie, jej karierę zatrzymał wypadek podczas treningu na nartorolkach. Wkrótce czeka ją jeszcze jeden zabieg, bo triceps źle się zagoił, co uniemożliwia dobre bieganie stylem klasycznym. Można jej wypadek nazwać pechem, ale można też kuszeniem losu: nie ma w Polsce żadnej zamkniętej trasy do nartorolek, a one nie mają hamulców, i trening na pełnych obrotach na trasie otwartej grozi kalectwem.

– Od Sylwii trudno teraz czegokolwiek wymagać. Od Agnieszki Szymańczak też, dopiero drugi sezon jest objęta centralnym szkoleniem. A z Pauliną Maciuszek jest ten problem, że choć jest z rodziny biegaczy (to córka Józefa Łuszczka i Michaliny Maciuszek – piw) bardzo późno zaczęła treningi na nartach. Ma świetną wydolność, ale problemy z koordynacją i techniką. Co zyska na podbiegach, to traci na zjazdach. Po tamtym sezonie, gdy zaczęła zajmować miejsca w trzydziestce, dołożyliśmy jej ćwiczeń mających wyeliminować słabe punkty. Ale pewnych rzeczy przeskoczyć się nie da. Kadra nie jest od tego, żeby się w niej uczyć biegania na nartach. Tylko jakie mam wyjście, bat nie wisi, bo nie mam skąd dobrać zawodniczek. Nas dzieli przepaść od czołówki, ale za nami też jest przepaść. Dziewczyny spoza kadry przegrywają z naszymi po 1,5 czy 2 minuty na 15 km. Wśród seniorów u mężczyzn biega dziesięciu chłopaków, pięciu z nich trenuje na poważnie, a czterech jest w kadrze. Przecież 50. zawodnik mistrzostw Norwegii jest w rankingach FIS na poziomie naszego najlepszego – mówi Wiesław Cempa.

Problemem są też ciągłe pretensje, że PZN nie wydaje na przygotowanie innych zawodniczek tak dużo, jak na treningi Justyny. – Rozumiem, że Paulina też chciałaby trenować indywidualnie. Ale na to trzeba zasłużyć medalem, takie są reguły – zauważa Marek Siderek.

Trener Cempa przyznaje, że miał już w tym sezonie ostrą rozmowę na ten temat. – Nie można ciągle narzekać, trzeba zacząć od siebie. Dziewczyny naprawdę nie mają źle – mówi Cempa. – Jest w kadrze fizjoterapeuta, mają panią doktor, mają serwis Salomona. Znaleźli panią psycholog. Są pieniądze na zgrupowania. Prawda jest taka, że może być złoty trener, złote narty, złoci serwismeni, a wyników nie będzie – wylicza Marek Siderek.

Biegi są dopiero na początku tej drogi, którą przeszły skoki narciarskie dzięki Adamowi Małyszowi: od garstki zapaleńców i niszczejących skoczni do dzisiejszego dobrobytu: dużej grupy zawodników, skoczni uważanych za jedne z najnowocześniejszych na świecie, a nawet dwóch już polskich firm szyjących kombinezony.

Akcja szukania talentów pod patronatem Lotosu dała kadrze skoków m.in. Tomasza Byrta i Aleksandra Zniszczoła. W biegach też jest „Bieg na igrzyska", akcja Polbanku. – I warto zobaczyć, kto w tych dziecięcych biegach jest mocny. Tomaszów Lubelski, Podlasie, Kielce. Zakopane właściwie tam się nie liczy – mówi Siderek.

Kiedyś to wszystko da efekty. A co z najbliższą przyszłością? W marcu skończy się dyskwalifikacja Kornelii Marek za doping w Vancouver. Kornelia zawzięła się, by wrócić i oczyścić nazwisko. Trenowała sama według planów z kadry, uprosiła Fischera, żeby zostawił jej sprzęt, o który upomniał się po dyskwalifikacji, dostała wsparcie od jednego z biznesmenów z Podhala.

Marek musi po dyskwalifikacji pobiec w zawodach krajowych, żeby zdobyć prawo startu w mistrzostwach Polski, a po nich, wiosną, zarząd PZN zdecyduje, czy zasłużyła na miejsce w kadrze.

Karę odcierpiała, obiecała poprawę, swoje przeszła, trudno jej zamykać drogę powrotu. Wątpliwości są raczej innego rodzaju: jeśli Kornelia przygotuje się sama tak, by zdobyć miejsce w sztafecie, co nam to powie o reszcie kadry?

Nove Mesto: Justyna i Marit Bjoergen ramię w ramię

W Pucharze Świata dzielą je dwa punkty, w sobotę o 12.30 (TVP 2, Eurosport) ruszą na trasę z jednej linii. Polka będzie faworytką.   – Trasy tutaj są trudne. Jeśli będę w takiej dyspozycji jak w poprzednie weekendy, to jest gdzie powalczyć – mówi „Rz" Justyna Kowalczyk, która w Czechach trenuje od początku tygodnia.

Sobotnia konkurencja jest nietypowa: o ile 15 km stylem dowolnym zdarza się w Pucharze Świata od czasu do czasu, o tyle ten dystans stylem klasycznym jest rzadkością. Justyna Kowalczyk startowała w takich wyścigach tylko dwa razy, dwa lata temu wygrała w Rogli, a w 2003 w Otepaeae była 50.

Bieg jest ze startu wspólnego, więc będzie walka o bonusowe punkty PŚ na dwóch lotnych finiszach. – Jeden będzie na podbiegu, drugi zapewne na stadionie – mówi „Rz" trener Aleksander Wierietielny. Zanosi się na podobny scenariusz jak w ostatnim biegu w Rybińsku: Justyna i Therese Johaug postarają się szybko uciec, a Marit Bjoergen – jak najdłużej dotrzymać im kroku.

W niedzielę odbędzie się w Czechach drugi i ostatni w sezonie wyścig sztafet. Bez naszej drużyny. Kraj mistrzyni olimpijskiej i liderki Pucharu Świata, seryjnie zdobywającej Kryształowe Kule, sztafety nie wystawi z prostego powodu – bo nie jest w stanie jej zebrać.

Justyna ze startu tym razem zrezygnowała, bo skupia się na pojedynku z Marit Bjoergen w sobotnim biegu na 15 km i musi oszczędzać kolano przed następnymi zawodami. Oprócz niej będą w Nowym Meście tylko trzy Polki: Paulina Maciuszek, Sylwia Jaśkowiec i Agnieszka Szymańczak. Dla porównania: Norwegia w pierwszym w sezonie biegu sztafetowym, w Sjusjoen (P0lki były tam 11.), wystawiła cztery kobiece drużyny.

Pozostało 92% artykułu
szachy
Radosław Wojtaszek: Szachy bez Rosji niczego nie tracą
szachy
Radosław Wojtaszek wraca do formy. Arcymistrz najlepszy w Katowicach
Szachy
Święto szachów i hitowe transfery w Katowicach
Inne sporty
Magnus Carlsen wraca do Polski. Będzie gwiazdą turnieju w Warszawie
Inne sporty
Rosjanie i Białorusini na igrzyskach w Paryżu. Jak umiera olimpijski ruch oporu
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił