Ma w swoim dorobku trzy medale indywidualnych mistrzostw świata. W 2010 roku był drugi, przegrał tylko z Tomaszem Gollobem. W 2011 wywalczył brąz, a lepsi okazali się Greg Hancock i Andreas Jonsson. A dwa lata temu Hampel musiał uznać wyższość Taia Woffindena i ponownie sięgnął po srebro.
Do tej pory pochodzący z Łodzi żużlowiec wystąpił w 93 turniejach Grand Prix, 30 razy zakwalifikował się do finału. Sześciokrotnie zwyciężał, osiem razy był drugi, a dziesięć trzeci.
O tym, dlaczego 33-letni Jarosław Hampel, mimo iż bez dwóch zdań jest jednym z najlepszych żużlowców świata, nie został jeszcze mistrzem, mogłaby powstać niejedna praca naukowa. To pytanie od lat zadają sobie dziennikarze i kibice. Jedni mówią, że jest zbyt sympatyczny, inni twierdzą, że wszystko dlatego, że większość kariery spędził w cieniu Tomasza Golloba. A jeszcze inna wersja mówi o zwykłym pechu, który ściągał na niego kontuzje w najmniej spodziewanym i odpowiednim momencie.
Wychowanek Polonii Piła zdecydowanie lepiej niż w Grand Prix radzi sobie w drużynowych mistrzostwach świata. Do tej pory z reprezentacją Polski wywalczył osiem medali, w tym sześć złotych. Nie gorzej wygląda jego dorobek w ekstralidze. Hampel występował w Pile, we Wrocławiu, w Lesznie, obecnie w Zielonej Górze i z drużyną z każdego z tych miast udawało mu się wywalczyć złoto drużynowych mistrzostw Polski.
Poprzedni sezon był dla Hampela niezbyt udany. W Grand Prix rzutem na taśmę zajął ósme miejsce, ostatnie gwarantujące starty w kolejnym cyklu. Ze SPAR Falubazem Zielona Góra zajął dopiero czwarte miejsce w ekstralidze i część działaczy przede wszystkim jego obarczyła winą za brak medalu.