Gdy przed rokiem Witczakowi kończył się kontrakt z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle wielu wieszczyło mu koniec kariery. Tymczasem ówczesny 34-latek nie dawał za wygraną i podpisał dwuletni kontrakt z GKS-em Katowice dając jasny sygnał, że na siatkarską emeryturę jeszcze się nie wybiera. Popularny „Pinio” swojego kontraktu z katowickim klubem jednak nie wypełni do końca. Niezwykle sympatyczny zawodnik postanowił zakończyć karierę i poprosił o rozwiązanie umowy z GKS-em. Tym samym nie zobaczymy już jego charakterystycznego uśmiechu na parkietach PlusLigi. – Nadszedł odpowiedni czas. Ciężko pożegnać się z czymś, co było obecne przez większość mojego życia, ale to przemyślana decyzja. Myślałem o zakończeniu kariery już rok temu, jednak wówczas pojawiła się propozycja z GKS-u i bardzo się cieszę, że z niej skorzystałem. Będę mile wspominał pobyt w Katowicach, ale teraz pora przejść na emeryturę – powiedział Dominik Witczak.
Dostojny debiutant
Przez lata do siatkarza rodem z Ostrowa Wielkopolskiego przylgnęła łatka „strażaka”, który większość czasu spędzał w kwadracie dla rezerwowych, a na parkiecie pojawiał się zadaniowo – na zagrywkę, bądź blok albo gdy „szóstkowy” zawodnik przeżywał kryzys na boisku. Witczak z pokorą radził sobie z tą rolą. Były oczywiście sezony, w których prezentował bardzo dobry poziom. Najlepszy to ten 2013/14, który uwieńczył zdobyciem Pucharu Polski, a następnie otrzymał powołanie do szerokiego składu reprezentacji Polski na mistrzostwa świata. – Na debiut w kadrze nigdy nie jest za późno, ale nie byłem na to gotowy. Zdaję sobie sprawę, że moje powołanie wiąże się z tym, że kadra została rozszerzona o cztery osoby, a więc o jednego zawodnika na każdej pozycji. To chyba zaważyło na tym, że Stephane Antiga postawił także na mnie – mówił skromnie Witczak.
Czekając na mistrzostwo
Swoją karierę „Pinio” rozpoczął w rodzinnym Ostrowie, skąd trafił do SPS-u Zduńska Wola. Tam wypatrzyli go działacze PGE Skry Bełchatów. Witczak najpierw występował w drugiej drużynie, a w 2007 roku dołączył do pierwszej drużyny, z którą rozegrał sezon. Witczak zapisał na swoim koncie pierwsze mistrzostwo Polski oraz brązowy medal Ligi Mistrzów.
Przygoda z PGE Skrą nie trwała jednak długo. Dominik Witczak przeniósł się do Kędzierzyna-Koźla i to właśnie z ZAKSĄ jest kojarzony. Spędził w niej bowiem osiem lat, okraszonych licznymi sukcesami. Najpierw były srebrne medale PlusLigi wywalczone w 2011 i 2013 roku, przedzielone brązowym krążkiem. W 2011 roku przytrafił się srebrny medal Pucharu CEV, a w latach 2013 i 2014 zdobył swoje pierwsze Puchary Polski. Wisienki na torcie, a więc mistrzostwa Polski, nadal brakowało.
Podwójny medalista
Kluczowy okazał się sezon 2015/16, który na zawsze zapadł w pamięci Witczaka. Doświadczony atakujący przegrywał rywalizację o miejsce w składzie z Dawidem Konarskim i Grzegorzem Boćkiem, więc postanowił skorzystać z propozycji wypożyczenia i przeniósł się do Asseco Resovii, która miała problem z kontuzjowanymi zawodnikami na tej pozycji. – Decyzja była spowodowana wyłącznie aspektem sportowym. W Kędzierzynie byłbym trzecim w kolejce atakującym, w Rzeszowie będę drugim. Chodzi też o kwestie czysto treningowe. Przy dwóch atakujących można normalnie trenować w szóstkach, a przy trzech potrzebne już są rotacje. Myślę, że moja decyzja wpłynie pozytywnie na wszystkie strony. W Rzeszowie będą mieli drugiego atakującego, ja będę mógł się rozwijać, a ZAKSA normalnie trenować – mówił Witczak, dodając, że dziwnie będzie się czuł. – W Kędzierzynie gram od 8 lat, jestem związany z miastem i ludźmi – dodawał.