Reklama

Mistrzostwa świata siatkarzy. Syndrom sezonu poolimpijskiego

Mistrzostwa świata przyniosły wiele niespodzianek, a nawet sensacji. Polscy siatkarze wracają z Filipin z brązem, choć liczyli na więcej.

Publikacja: 28.09.2025 20:40

Mistrzostwa świata siatkarzy. Syndrom sezonu poolimpijskiego

Foto: REUTERS/NOEL CELIS

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jakie zmiany w formacie mistrzostw świata w siatkówce wpłynęły na ich przebieg?
  • W jaki sposób nowy układ sił wpłynął na wyniki drużyn w siatkówce?
  • Dlaczego drużyny, takie jak Czechy i Bułgaria, stały się niespodziankami turnieju?
  • Jakie czynniki przyczyniły się do nieoczekiwanych odpadnięć faworytów, takich jak Brazylia i Francja?

Siatkówka do niedawna przypominała trochę rugby i hokej na lodzie. Podział na potęgi i kraje drugiego szeregu był jasny i wyraźny. O medale bili się zawsze ci sami (w XXI wieku zawsze w finale grały Brazylia lub Polska, a czasem obie drużyny naraz), a reszta mogła patrzeć na to przez ekran telewizorów.

Rozkład sił był ustalony od dawna. Faworytami wielkich imprez byli: Polacy, Brazylijczycy, Francuzi, Amerykanie i Włosi, a przed atakiem na Ukrainę w 2022 r. do tej grupy należała także Rosja. Nie zawsze każda z tych drużyn zdążyła z najwyższą formą, ale w ciemno można było zakładać, że faworyci podzielą się miejscami na podium.

Siatkówka jak piłka nożna. Nie ma już słabych drużyn

Teraz FIVB zmieniła format turnieju, zaprosiła 32 drużyny, podzieliła uczestników na czterozespołowe grupy i od razu zrobiło się ciekawiej. – To otwarcie na świat, danie szansy drużynom z innych kontynentów, ale z drugiej strony sprawiło, że na turnieju zdarzyło się mnóstwo meczów bez historii. Filipińczycy grali u siebie, więc niosła ich publiczność. Katar, Rumunia to zespoły, które w formacie 16 lub 24 drużyn nie miałyby prawa zagrać na takiej imprezie. To przejaw tendencji, którą widzimy też w innych dyscyplinach, bo piłka nożna i piłka ręczna także powiększają mistrzostwa świata – mówi „Rzeczpospolitej” Radosław Panas, trener i ekspert TVP Sport.

Czytaj więcej

Trzy sety i koniec marzeń o złocie
Reklama
Reklama

Kiedyś polscy piłkarze po kolejnych słabych meczach uwielbiali powtarzać, że w Europie nie ma już słabych drużyn. Mistrzostwa świata na Filipinach pokazują, że i w siatkówce coraz mniej jest zespołów, które można zlekceważyć. Grupy, w których są cztery drużyny sprawiają, że liczy się każdy mecz, a nawet każdy set. Nie ma miejsca na błąd, bo nie ma go potem kiedy odrobić.

A o potknięcie bardzo łatwo, bo w fazie grupowej przegrywali nawet finaliści Włosi. Wielu zawodników, którzy stanowią o sile mniejszych reprezentacji zdobywało doświadczenie na parkietach PlusLigi czy Serie A. Teraz większe umiejętności pozwoliły im stawić czoła potęgom. Najlepiej wykorzystali to Czesi i Bułgarzy.

– Gra w mocniejszej lidze daje zawodnikom szansę na nabranie doświadczenia, tam robi się szybkie postępy, a nasza liga właśnie taka jest. Czesi swoją grę opierali na Lukasie Vasinie i Patriku Indrze. Ten drugi okazał się strzałem w dziesiątkę i potem wykorzystał to w kadrze. My też poszliśmy tą drogą i kiedyś siatkówki uczyliśmy się od Włochów. Sporo Polaków wyjeżdżało do Rosji i Turcji – ocenia Radosław Panas.

Mistrzostwa świata siatkarzy. Dlaczego zawiedli faworyci?

Czesi to na pewno największa sensacja turnieju na Filipinach. Jeszcze kilka tygodni temu chyba nikt nie stawiałby na to, że o medal będą walczyli właśnie oni, a do wielkiego finału wedrą się Bułgarzy. Czesi i Bułgarzy podważyli stary układ sił i kto wie, może właśnie byliśmy świadkami budowania nowego porządku. Brazylijczycy i Francuzi odpadli już po fazie grupowej. W obu przypadkach trzeba mówić o sensacji.

W Brazylii, która zagrała najgorzej od 1966 r., piszą wręcz o hańbie. We Francji mówi się z kolei o wielkim rozczarowaniu, bo stara gwardia z Earvinem N’Gapethem i Benjaminem Toniuttim chciała na pożegnanie z kadrą zdobyć mistrzostwo świata. Częściowo ta klęska faworytów to syndrom sezonu poolimpijskiego, zmiany warty w niektórych drużynach, odpoczynku liderów.

Czytaj więcej

Marcin Janusz dla „Rzeczpospolitej": Podejdźmy do mistrzostw świata z pokorą
Reklama
Reklama

– To było widać po drużynie USA, która przywiozła na turniej zupełnie zmieniony skład w stosunku do tego, który zagrał w Paryżu. Z tamtej drużyny zostało bodajże dwóch czy trzech siatkarzy. Amerykanie zawsze tak robią, bo szykują się do następnych igrzysk. U Japończyków zabrakło Yujiego Nishidy. Zdarzyły się kontuzje, nieobecności z innych powodów. Górna część drabinki po odpadnięciu Francuzów i Brazylijczyków bardzo mocno się otworzyła. W naszej połówce nie obyło się bez wielkich niespodzianek. Trzeba poczekać do następnej imprezy, żeby się przekonać, czy to trwała tendencja – ocenia Radosław Panas.

Na szczęście Polacy nie podzielili losu innych faworytów i wykonali plan minimum, przywożąc z Filipin brązowe medale. Trochę tłumaczy ich fakt, że w dwóch ostatnich meczach znów musieli sobie radzić bez kontuzjowanego Bartosza Kurka. W pierwszej szóstce zabrakło też Tomasza Fornala, który narzeka na ból pleców. Przyjmujący wszedł jednak na parkiet na początku trzeciego seta, bo gra naszej drużyny się nie układała. Po wygranym pierwszym secie, Polacy znów, tak jak w sobotę, wyszli na prowadzenie w drugiej partii, a potem stanęli i oddali inicjatywę.

Chociaż medal trzeba docenić, to nie ma co się cieszyć z poziomu gry naszej drużyny. Kiedy zabrakło kilku liderów, w meczach z trudnymi rywalami od razu pojawiły się kłopoty. Bardziej uradowani byli Czesi, którzy chociaż wracają bez medalu, to po zakończeniu meczu skakali i uśmiechali się szeroko. Ciekawe, kto się będzie śmiał na zakończenie kolejnej, wielkiej imprezy.

 

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jakie zmiany w formacie mistrzostw świata w siatkówce wpłynęły na ich przebieg?
  • W jaki sposób nowy układ sił wpłynął na wyniki drużyn w siatkówce?
  • Dlaczego drużyny, takie jak Czechy i Bułgaria, stały się niespodziankami turnieju?
  • Jakie czynniki przyczyniły się do nieoczekiwanych odpadnięć faworytów, takich jak Brazylia i Francja?
Pozostało jeszcze 94% artykułu

Siatkówka do niedawna przypominała trochę rugby i hokej na lodzie. Podział na potęgi i kraje drugiego szeregu był jasny i wyraźny. O medale bili się zawsze ci sami (w XXI wieku zawsze w finale grały Brazylia lub Polska, a czasem obie drużyny naraz), a reszta mogła patrzeć na to przez ekran telewizorów.

Rozkład sił był ustalony od dawna. Faworytami wielkich imprez byli: Polacy, Brazylijczycy, Francuzi, Amerykanie i Włosi, a przed atakiem na Ukrainę w 2022 r. do tej grupy należała także Rosja. Nie zawsze każda z tych drużyn zdążyła z najwyższą formą, ale w ciemno można było zakładać, że faworyci podzielą się miejscami na podium.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Siatkówka
Mistrzostwa świata siatkarzy. Męczarnie na koniec, ale Polacy mają medal
Siatkówka
Trzy sety i koniec marzeń o złocie
Siatkówka
Mistrzostwa świata siatkarzy. Polska – Włochy: półfinał marzeń
Siatkówka
Polscy siatkarze w półfinale mistrzostw świata. Pora wyrównać rachunki z Włochami
Siatkówka
MŚ: Polacy zgodnie z planem, inni mogą się od nas uczyć
Reklama
Reklama