Polacy jechali na mistrzostwa świata z jasnym celem walki o medal, najlepiej złoty. Nasi południowi sąsiedzi nieśmiało marzyli o wyjściu z grupy, w której mierzyli się z Serbią, Chinami i przede wszystkim Brazylią. Nie dość, że z grupy wyszli, to potem nie zwalniali tempa, wysyłając do domu Tunezję oraz Iran. W Czechach zapanowała euforia, a drużyna Jiriego Novaka, chociaż przegrała w półfinale z Bułgarią, to w meczu z Polakami nie zamierzała składać broni.
Polacy znów musieli sobie radzić bez kontuzjowanego Bartosza Kurka. W pierwszej szóstce zabrakło też Tomasza Fornala, który narzeka na ból pleców. Przyjmujący wszedł jednak na parkiet na początku trzeciego seta, bo gra naszej drużyny się nie układała. Po wygranym pierwszym secie, Polacy znów, tak jak w sobotę, wyszli na prowadzenie w drugiej partii, a potem stanęli i oddali prowadzenie.
Mistrzostwa świata. Brąz polskich siatkarzy
Wściekły Nikola Grbić szukał nowych rozwiązań, a pole manewru miał ograniczone. W ataku dobrze spisywał się tylko Wilfredo Leon. Kewin Sasak znów miał problemy ze skończeniem akcji i psuł zagrywki. Trener Polaków wpuścił na parkiet także Szymona Jakubiszaka i to był strzał w dziesiątkę. Młody środkowy kończył wszystkie ataki, straszył w bloku, czasem coś wybronił. Na szczęście też mylili się Czesi, którzy często atakowali w aut. Reprezentacja Polski z trudem wygrała trzeciego seta, a potem czwartego, znów w dużej mierze dzięki błędom rywali (ostatni punkt zdobyli po ataku w siatkę Lukasa Vasiny).
Biało-czerwoni zdobyli brąz i chociaż ten medal trzeba docenić, to nie ma co się cieszyć z poziomu gry naszej drużyny. Kiedy zabrakło kilku liderów, w meczach z trudnymi rywalami od razu pojawiły się kłopoty. Bardziej uradowani byli Czesi, którzy, chociaż wracają bez medalu, po zakończeniu meczu skakali i uśmiechali się szeroko.