Jagieło to jedna z najbardziej znanych zawodniczek ostatniej dekady. Jest dwukrotną złotą oraz brązową medalistką mistrzostw Europy. Aż osiem razy, z różnymi klubami, sięgała po mistrzostwo Polski. W długiej karierze był również czas indywidualnych wyróżnień oraz nagród.
Pasmo sukcesów nie zostało uwiecznione tylko występem w igrzyskach olimpijskich w Pekinie, bo ówczesny trener reprezentacji, Marco Bonitta, nie widział jej w składzie. – Wszystkiego nie można mieć – z uśmiechem nieco bagatelizuje tę sprawę była znakomita siatkarka.
A dlaczego szczęściara? W długiej karierze nie miała żadnych poważnych kontuzji, a to ewenement w zawodowym sporcie. Jagieło od blisko dwóch lat już nie oglądamy na parkietach. Karierę zakończyła tam, gdzie zaczynała wielkie granie, czyli w BKS-ie Stali Bielsko-Biała. Ale siatkówki nie porzuciła. Została dyrektorką sportową w BKS-ie. Teraz, za niespełna miesiąc, kończy jej się urlop macierzyński. Zajmuje się więc swoją urodzoną kilka miesięcy temu córką Alicją i – rzecz jasna – starszą 7-letnią Agnieszką. – Na początku stycznia wracam do pracy, a córki do swoich obowiązków, do szkoły i żłobka, bo taki jest naturalny podział ról – uśmiecha się nasza bohaterka.
Piłka zamiast tańców
Mała Ola Przybysz (Jagieło to nazwisko po mężu) wraz z młodszą o rok siostrą Justyną nie uskarżały się na nadmiar wolnego czasu. Mama co rusz wymyślała im różne zajęcia w tyskim klubie osiedlowym „Uszatek”. Gdy siostry zaczęły edukację szkolną, troskliwa rodzicielka posłała je na zajęcia taneczne. Pomysł dziewczynkom nie przypadł jednak do gustu. Gdy tylko ogłoszono rekrutację do klasy siatkarskiej Ola natychmiast się zgłosiła. Testy zaliczyła i została przyjęta.