Przed rozpoczęciem pierwszych w historii mistrzostw świata w siatkówce w naszym kraju wiadomo było jedno – z pewnością zakończą się sukcesem organizacyjnym. Polska była wówczas u szczytu boomu na siatkówkę, co potwierdziła chociażby sprzedaż biletów w ekspresowym tempie, te na finał, mecz otwarcia na Narodowym oraz pozostałe spotkania Polaków rozeszły się w mig. Niepewność dotyczyła tylko postawy naszych siatkarzy, jak się okazało, niepotrzebnie.
Antiga vs Kurek
Obawy były uzasadnione. Przede wszystkim włodarze Polskiego Związku Piłki Siatkowej kilka miesięcy wcześniej wpadli na szatański pomysł. Po rozwiązaniu umowy z Andreą Anastasim postanowili, że powierzą funkcję selekcjonera czynnemu wówczas zawodnikowi – Stephane’owi Antidze, któremu miała pomagać legenda europejskiej siatkówki – Philippe Blain. Na krytykę dziennikarzy prezes związkui odpowiadał ze spokojem. – Zobaczycie, że to dobry ruch. Po mistrzostwach świata przyznacie mi rację – mówił Mirosław Przedpełski.
Gdy gra reprezentacji zaczęła się układać, a kadra na MŚ powoli klarować, tuż przed mundialem wybuchła kolejna afera. Podczas Memoriału Huberta Jerzego Wagnera w Krakowie w niewyjaśnionych okolicznościach z kadry wyleciał Bartosz Kurek – wydawałoby się podstawowy filar reprezentacji. Na Antigę spadły gromy, ale okazało się, że przedwcześnie.
Na ustach świata
Wreszcie przyszedł czas próby. W przedostatni dzień sierpnia uwaga mediów sportowych z całego świata skupiła się na Warszawie. I to także tych, które na co dzień traktują siatkówkę jako sport niszowy, jak w USA, Hiszpanii czy Japonii. Szeroko komentowano mecz otwarcia na Stadionie Narodowym, który obserwowało 60 tysięcy kibiców! Po efektownej ceremonii otwarci, przy zabawie na trybunach był wspaniały sportowy spektakl, w którym biało-czerwoni w fantastyczny sposób poradzili sobie z Serbią.
– To było coś magicznego. Mógłbym na Stadionie Narodowym grać codziennie. Teraz jednak przenosimy się do sali gimn… przepraszam, Hali Stulecia – mówił żartobliwie Michał Winiarski.