Całe życie na dopingu. Przypadek Jana Ullricha

Niemiec Jan Ullrich stosował doping, co wiadomo od lat, ale dopiero niedawno przyznał się, że robił to właściwie przez całą zawodową karierę.

Publikacja: 13.12.2023 03:00

Jan Ullrich, choć przyznał się do dopingu, wciąż jest na liście zwycięzców Tour de France

Jan Ullrich, choć przyznał się do dopingu, wciąż jest na liście zwycięzców Tour de France

Foto: PAP/DPA

Jedyny niemiecki zwycięzca Tour de France skończył niedawno 50 lat. Należał długo do elity tamtejszych herosów sportu, ale dziś żyje skromnie. Większość zdobytego w latach chwały majątku przepuścił. Ullrich wcale nie popadł jednak w zapomnienie. Jego dawne sukcesy, droga do sławy oraz kolarskie pojedynki z Lance’em Armstrongiem wciąż budzą zainteresowanie, i to nie tylko w Niemczech. On sam od czasu do czasu o sobie przypomina. Tak jak teraz – przy okazji premiery filmu dokumentalnego „Skazany”, którego jest oczywiście bohaterem.

Sport zapewnił Janowi Ullrichowi przepustkę do lepszego świata

Premiera w Amazon Prime na terenie Niemiec, Austrii i Szwajcarii jest już za nami, a Ullrich kilku wywiadów udzielił także wcześniej. Mówił w nich szczerze o swojej przeszłości. Zdaniem wielu – zaskakująco szczerze. Przez lata traktowano go jak złotego chłopca niemieckiego kolarstwa. Uważano, że do pierwszych sukcesów na zawodowej scenie doszedł dzięki talentowi, ciężkiej pracy i NRD-owskiemu reżimowi treningowemu przypominającemu pruski dryl wojskowy z czasów Fryderyka Wilhelma. Wychowany w Rostocku w latach 80. uchodził właśnie za wychowanka wschodnioniemieckiej szkoły pracy.

Łatwo się jej podporządkował, bo pochodził z rozbitej rodziny, a kiedy wspominał autorytarnego ojca, mówił o widocznej do dziś bliźnie na głowie, która powstała w wyniku pobicia go przez ojca, gdy miał sześć lat. Sport zapewnił Ullrichowi przepustkę do lepszego świata. Przeniósł się z Rostocku do Berlina, a po upadku muru – do Hamburga. W wieku 20 lat wygrał w Oslo wyścig amatorów ze startu wspólnego, rok później był już stażystą w grupie Telekom, a od 1995 roku podpisał pełnoprawny zawodowy kontrakt z niemieckim gigantem.

Dyrektorem Deutsche Telekomu był kolarski fachowiec Walter Godefroot, który w latach 60. i 70. ścigał się z Eddym Merckxem oraz Bernardem Hinaultem. Wiedział, że trafił na wyjątkowy talent. – Widać to było na pierwszy rzut oka. Miał wyjątkowy sposób pedałowania i taką siłę płynącą z nóg oraz bioder, że wytwarzał nieprawdopodobną moc. Przypominał mi Hinaulta. Chcieliśmy go chronić jak żyłę złota – wspominał.

„Skazany” w Amazon Prime. Jakie wyniki badań krwi miał Jan Ullrich?

Ullrich pierwszy Tour de France przejechał w 1996 roku. Był wtedy w peletonie pisklęciem. Miał 22 lata. Widać było jednak, że podczas wyścigu naciska na hamulce. „Pokornie stosował się do zaleceń swoich szefów, aby jego talent nie zagroził duńskiej żółtej koszulce” – pisała „L’Equipe”. Ta żółta koszulka należała do lidera Deutsche Telekomu Bjarnego Riisa. To on wygrał cały wyścig, ale młody Niemiec deptał mu piętach. Stracił minutę i 41 sekund.

Dziś wiemy, że Riis był wówczas nafaszerowany dopingiem. Przylgnęła do niego łatka „Mister 60 procent”. Zawartość hematokrytu, czyli czerwonych ciałek poprawiających transport tlenu w organizmie, w jego krwi miała przekraczać właśnie taki poziom przy dopuszczalnej normie 50 procent. Łatwo dzięki temu zrozumieć, dlaczego z taką łatwością jeździł w górach. Jego młodszy kolega był już wtedy gotowy na wygranie Wielkiej Pętli. – Nie chcieliśmy tego, bo baliśmy się, że nie wytrzyma później presji – stwierdził po latach Godefroot. Te przewidywania okazały się prorocze.

Czytaj więcej

Tenisowy turniej w St. Petersburgu. Impreza bez żadnej kontroli

Jakie wyniki badań krwi miał w 1996 roku Ullrich? Nie wiemy i nie będziemy wiedzieć, ale faktem pozostaje, że talentu nie można było mu odmówić. Nikt nawet dziś tego nie robi. Był świetny. Niemniej w świetle najnowszych wypowiedzi kolarza na jego wynik oraz pierwsze sukcesy należy spojrzeć inaczej, przykładając do nich odpowiedni filtr. – Miałem już kontakt z dopingiem w latach 1995–1996, przed Tour de France – mówi Ullrich w rozmowie ze „Stern”. – Nie bałem się, to było dla mnie w tym momencie oczywiste. Byłem młody, naiwny i trafiłem do systemu, który tak właśnie działał. Gdybym odmówił, moja kariera zostałaby zakończona. Nigdy nie czułem się przestępcą.

Pewne jest więc, że Ullrich na dopingu wygrał swój jedyny Tour de France – w 1997 roku. Zwycięstwo przyniosło mu sławę oraz uwielbienie. „Der Spiegiel” wybrał go niemieckim sportowcem wszech czasów – wyprzedził w rankingu Franza Beckenbauera, Michaela Schumachera oraz Borisa Beckera. Ten zagubiony, nieśmiały chłopak spod Rostocku wpadł nagle w tryby medialnej maszyny. Został przez nią przemielony.

„Skazany” w Amazon Prime. Wyrzuty sumienia Jana Ullricha

Już kilka miesięcy po triumfie dziennikarze zrobili sobie używanie z jego wagi. Ullrich w sezonie zimowym tył kilka kilogramów, a potem chudł gwałtownie w okresie przygotowawczym. Tracił przez to czas, siłę oraz moc. Na zgrupowaniach bywał więc złośliwie pytany o to, jakie są jego ulubione dania i w których winach gustuje. Kolejny tour przegrał z Marco Pantanim, notorycznie musiał też uznawać wyższość Armstronga. Żył pod nieustanną presją, bo nie tylko Niemcy oczekiwali od niego zwycięstwa. Lekarze mówili o jego kłopotach z gospodarką hormonalną. – Moje problemy z wagą brały się ze stresu. Źle znosiłem rywalizację – odpowiadał.

Dziś możemy się tylko zastanawiać, czy nie doskwierały mu wyrzuty sumienia związane z oszustwami. Doping był przecież w jego karierze wszechobecny, nie tylko na początku. Pierwszy raz wpadł w 2002 roku, a cztery lata później był jedną z głównych postaci afery wokół hiszpańskiego lekarza ginekologa Eufemiano Fuentesa, który przetaczał kolarzom krew. Minął rok i Ullrich w niesławie zakończył karierę.

Czytaj więcej

Jonas Vingegaard i Lance Armstrong. Więcej mocy, ten sam problem?

Nie przerwało to jego zmagań z demonami. Kilka lat temu na Majorce, gdzie mieszkał, napadł na dom sąsiada, znanego aktora i reżysera Tila Schweigera. Był pijany i pod wpływem narkotyków. Zatrzymała go policja.

„Skazany”, film dokumentalny Amazon Prime. Jan Ullrich zapłacił wysoką cenę

Żył już wtedy samotnie. Rozstał się z drugą życiową partnerką. Ta w sądzie pokazała zdjęcie, na którym Ullrich z trzema papierosami w ustach stoi przy stole, na którym są rozłożone karabiny. Kolarz przyznał się potem, że chciał popełnić samobójstwo. Był w klinice psychiatrycznej i ośrodku detoksykacyjnym. Pewnego dnia odwiedził go Armstrong. Obiecał pomoc, ale ci, którzy znają obu, uważają, że w ten sposób znów go upokorzył.

Czytaj więcej

Jan Ullrich robił to, co wszyscy

Lekarze oraz psychologowie mówią, że z kolarze generacji Ullricha szczególnie często popadali w depresję i brali narkotyki. Środki odurzające były dla nich substytutem dopingu. Pantani zmarł po przedawkowaniu narkotyków. Ullrich żył w ramach systemu. Świat dowiedział się o tym pod koniec lat 90. i na początku XXI wieku. Deutsche Telekom działało jak US Postal Armstronga. Nielegalne wspomaganie było tam na porządku dziennym.

Niemiec zapłacił wysoką cenę. – Może gdybym opowiedział swoją historię wcześniej, to przeżyłbym wspaniałe lata – mówi, nawiązując do epizodów depresyjnych. – Nie miałem wtedy odwagi, ale dziś dobrze jest mi z tym, że przyznałem się do winy. Nie przyznał się jednak do końca, operuje raczej ogólnikami. Efekt jest taki, że ani jego, ani Riisa nie wykreślono z listy zwycięzców Tour de France. Jest tam także Pantani, nie ma za to Armstronga. – Wiem, co osiągnąłem. Uważam, że zasługuję na tytuł, i w głębi serca czuję się zwycięzcą Tour de France – mówi dziś Ullrich. – Robiłem to, co robili wtedy wszyscy.

Jedyny niemiecki zwycięzca Tour de France skończył niedawno 50 lat. Należał długo do elity tamtejszych herosów sportu, ale dziś żyje skromnie. Większość zdobytego w latach chwały majątku przepuścił. Ullrich wcale nie popadł jednak w zapomnienie. Jego dawne sukcesy, droga do sławy oraz kolarskie pojedynki z Lance’em Armstrongiem wciąż budzą zainteresowanie, i to nie tylko w Niemczech. On sam od czasu do czasu o sobie przypomina. Tak jak teraz – przy okazji premiery filmu dokumentalnego „Skazany”, którego jest oczywiście bohaterem.

Pozostało 93% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Kolarstwo
Czesław Lang: Stanowisko prezesa PZKol nie jest mi do niczego potrzebne
Inne sporty
Polski Związek Kolarski. Jest źle, ale kandydatów na prezesa nie brakuje
Inne sporty
Pierwsza Polka w historii zdobyła koronę Himalajów i Karakorum
Kolarstwo
Dramatyczne okoliczności śmierci kolarki Muriel Furrer
Inne sporty
Sezon 2024 w kolarstwie: Spektakl czterech aktorów z jedną rolą główną