Ostatnia skokowa konkurencja niemieckich mistrzostw – rywalizacja drużyn na dużym obiekcie – znów dała powód, by chwalić Polaków za to, co robią ostatnimi czasy niemal bez zacięć: skacząc we czwórkę pod flagą biało-czerwoną mobilizują się bardziej i robią niekiedy nawet więcej niż indywidualnie.
Tak było w sobotę na Schattenbergschanze, gdy zdobyli brązowe śnieżynki w jednym z najbardziej wyrównanych i emocjonujących konkursów mistrzowskich od lat. Po piątkowym konkursie, który pozostawił osad niespełnienia, gdyż Piotr Żyła miał medal na czubek narty, ale połączenie wyjątkowo niesprzyjającej pogody, zmiany położenia belki startowej, pewnej niedoskonałości przeliczników za wiatr oraz ocen sędziowskich sprawiły, że nie wygrał, choć był blisko.