By znaleźć ostatnie zawody Grand Prix, w których Bartosz Zmarzlik nie zmieścił się w czołowej ósemce, trzeba się cofnąć do 2019 roku i turnieju w Pradze. Od tamtej rundy czterokrotny mistrz świata wyśrubował ten rekord do 51 kolejnych rund, w których brał udział (z jednej został w zeszłym roku wykluczony w kontrowersyjnych okolicznościach).
Ale w ostatnim czasie Zmarzlik nie ma dobrej passy. Niedawno stracił niespodziewanie tytuł indywidualnego mistrza Polski, w lidze zaliczył pierwszy od dawna mecz bez biegowej wygranej. Wciąż jest jednak dominatorem, jego kolejne złoto w Grand Prix nadal nie wydaje się zagrożone, ale o tym, że ma świadomość kryzysu, świadczyła niespodziewana przesiadka w piątkowych kwalifikacjach GP w Cardiff na silniki Petera Johnsa. Zawodnik Motoru Lublin od lat wierny był sprzętowi polskiego tunera Ryszarda Kowalskiego.
Czytaj więcej
Po raz trzeci w karierze tytuł indywidualnego mistrza Polski na żużlu wywalczył Maciej Janowski. Zawodnik Sparty Wrocław był perfekcyjny w ostatniej rundzie krajowego czempionatu w Lublinie. Srebro wywalczył Patryk Dudek a brąz Bartosz Zmarzlik.
Kwalifikacji Zmarzlik nie podbił. Samą rundę na Principality Stadium również rozpoczął na jednostce Johnsa, przywiózł zero i szybko wrócił do silników Kowalskiego. Z nieco lepszym skutkiem, ale siedem punktów w fazie zasadniczej dało tylko 10. miejsce w stawce 16 uczestników. W Cardiff czołówka była bardzo wyrównana - pierwszego Duńczyka Mikkela Michelsena od dziewiątego Macieja Janowskiego dzieliły raptem dwa punkty. Do półfinałów z Polaków awansował tylko Dominik Kubera. Szymon Woźniak okazał się najsłabszy - z trzema punktami zajął 16. pozycję.
Bartosz Zmarzlik po GP w Cardiff: Ewidentnie byłem słaby
Kubera w ładnym stylu przeszedł półfinał, ale w finale przyjechał ostatni. Wygrał, po raz czwarty w karierze – i to w swoim czwartym finale – Brytyjczyk Daniel Bewley, przywożąc za plecami rodaka Roberta Lamberta. Ostatnie miejsce na podium zajął Szwed Fredrik Lindgren.