Wielki tenis tu wróci

Dotychczasowy dyrektor J&S Cup o odwołanych polskich turniejach w rozmowie z Pawłem Wilkowiczem.

Publikacja: 11.01.2008 01:59

Wielki tenis tu wróci

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Ryszard Krauze nie chce już sponsorować turnieju w Sopocie, nie będzie też w Warszawie J&S Cup. Do niedawna brakowało nam tenisistów z sukcesami, ale mieliśmy duże turnieje. Teraz będzie odwrotnie?

Stefan Makarczyk: Orange Prokom Open z J&S Cup nie można porównywać, bo w Sopocie wycofał się sponsor, ale w kalendarzu ten turniej do tej pory jest. A J&S Cup został wykreślony z planu Women Tennis Association (WTA) na ten sezon już dwa miesiące temu. Na początku listopada firma J&S doszła do porozumienia z właścicielem praw do turnieju, agencją marketingową Octagon, że nie będzie tej imprezy w 2008 r., gdy wiadomo, że od 2009 r. Polska traci prawo do turnieju tak wysokiej rangi. Octagon przekazał już naszą licencję organizatorom z indyjskiego Bangalore.

J&S Cup jest ofiarą reformy tenisowego kalendarza? Od 2009 r. ma być mniej turniejów, ale wyższe pule nagród.

Raczej ofiarą tego, że dla Sony Ericsson, sponsora WTA, bardziej atrakcyjne są rynki azjatyckie. Dlatego w nowym kalendarzu ucierpiały przede wszystkim turnieje z Europy. Niektóre znikną zupełnie, bo nie chciały zaakceptować zdegradowania ich do niższej kategorii, np. turniej w Antwerpii – z długą tradycją, wysokimi nagrodami. Nie ma sentymentów. Zwolnione terminy dostały Indie, Chiny. Ameryka się obroniła, bo we władzach WTA Amerykanie dominują. Zupełnie inaczej niż ich tenisistki na kortach.

Ale akurat warszawski termin (początek maja – red.) zajmie w nowym kalendarzu impreza europejska, turniej w Stuttgarcie.

I żeby było śmieszniej, odbędzie się pod dachem, na kortach specjalnie usypanych z tej okazji w hali Porsche Arena. Dotychczas grano tam na twardej nawierzchni, i to jesienią. Wielu trenerów narzeka na tę zmianę: początek maja to początek przygotowań do Roland Garros, a jak to robić w hali? Teoretycznie na reformie kalendarza miały najbardziej zyskać tenisistki i ich zdrowie, ale wiele innych osób też ugrało przy tej okazji coś dla siebie. Na przykład Ion Tiriac, kiedyś świetny tenisista, a dziś organizator turniejów. Przeforsował pomysł, by jego madrycki turniej też zamiast jesienią był w maju. I dla J&S Cup w tym miesiącu zabrakło miejsca.

W 2008 r. można było jednak jeszcze zagrać na Warszawiance na dotychczasowych warunkach...

Ale turniej, na który zjeżdżały przez ostatnie kilka lat tenisistki ze światowej czołówki, a trybuny były pełne, nie zasługuje na takie traktowanie przez WTA. Octagon nalegał, żeby jeszcze przez rok wszystko zostało po staremu. Szefowie J&S uznali, że skoro mimo starań nie udało się wybronić imprezy przed degradacją, to nie ma sensu jej dalej organizować.

Rozwiązanie: utrzymanie rangi turnieju, ale przeniesienie go na inny termin w nowym kalendarzu, nie wchodziło w grę?

Nie. WTA zaproponowała i niższą rangę – tzw. turniej B, czyli odpowiednik dzisiejszego Tier III z pulą nagród ok. 170 tysięcy dolarów – i gorszy termin. W grę wchodził początek lipca, czas, gdy światowa czołówka odpoczywa po Wimbledonie, a przed US Open.

Wojciech Fibak proponował jeszcze inne rozwiązanie: turniej przed Wimbledonem i na trawie.

Żarty na bok. Jak utrzymać na Warszawiance kort trawiasty przy polskiej pogodzie? Organizatorzy turnieju w niemieckim Halle właściwie co roku muszą przygotowywać u siebie trawę od nowa, a i tak robi im się klepisko.

Jest w ogóle szansa, że wielki tenis wróci do Polski?

Jest, a na razie trzeba przerzucić kładkę między tym, co było do tej pory, a tym co – mam nadzieję – jeszcze będzie. Żeby to nie był rok bez tenisa w Polsce, chcemy – mam na myśli osoby pracujące dotychczas przy J&S Cup – w tym samym terminie zorganizować turniej pokazowy, który roboczo nazwaliśmy Warsaw Masters. Według modelu obowiązującego obecnie w finałach Masters: dwie grupy po cztery tenisistki, każda gra z każdą. Potem półfinały i finał. Mam już obiecany udział sióstr Radwańskich. Na początku maja nie będzie w Europie żadnego liczącego się turnieju, na który tenisistki z czołówki chciałyby przyjechać. Jeśli znajdą się pieniądze, to nie ma przeszkód, by zjawiły się u nas. Zarobią, a przy okazji będą mogły przetrzeć się na kortach ziemnych z myślą o Roland Garros.

Kiedy będzie wiadomo, kto mógłby zagrać?

Jeśli od strony finansowej wszystko pójdzie dobrze, tenisistki będziemy kontraktować podczas Australian Open, bo tam będą ze swoimi menedżerami. Mam obietnice, że możemy liczyć na trzy, nawet cztery dziewczyny z pierwszej dziesiątki. Turniej trwałby pięć dni, od środy do niedzieli. Do połowy lutego będziemy pewnie mogli ogłosić, kto gra.

A co potem? Za rok taka impreza pokazowa już nie wchodzi w grę, bo w tym terminie czołówka będzie grała w Stuttgarcie.

Chcemy zgłosić wniosek, żeby turniej w 2009 r. i w następnych latach wrócił do Warszawy, ale w kategorii B, czyli tej, na którą nie zgodził się J&S. Na A na razie nie mamy szans. W najwyższej kategorii są trzy grupy turniejów, od wielkich w Indian Wells i Miami do średnich, z pulą nagród 600 tys. dol. Czyli tyle, ile miał J&S Cup.

Myśli pan, że za jakiś czas WTA może zmienić zdanie i zgodzić się na turniej wyższej rangi?

Na razie do 10 marca mamy czas na złożenie wniosku. Chcemy, żeby przy nowym turnieju zostali ci sponsorzy, których pozyskamy do Warsaw Masters. Kto wie, może za dwa lata zwolni się w kalendarzu majowy termin, który dziś zajmuje turniej w Berlinie? Organizują go katarscy szejkowie, którzy mają w Berlinie imprezę rangi Tier I z pulą nagród ponad milion dolarów, a u siebie w Dausze Tier II. Chcieliby Tier I przenieść do Kataru, a Tier II zlikwidować. I my moglibyśmy wskoczyć na miejsce tego zlikwidowanego, na dwa tygodnie przed Roland Garros. Nie wiem, czy się uda, ale próbujemy. Mamy poparcie np. Eurosportu, który zrobił wiele dla promowania kobiecego tenisa, a dziś jego szefowie są wściekli, bo turnieje znikają z Europy. Polska to dla nich dobry rynek, chętnie pokazywaliby rozgrywany tutaj turniej, nawet kategorii B, ale z dobrą obsadą i w dobrym terminie. Mam nadzieję, że się za nami wstawią. A może skończy się tym, że w Warszawie będą dwa turnieje? Kobiecy w maju, a męski w czerwcu? ATP zaproponowała Sopotowi nowy termin turnieju na początku czerwca, czyli przed sezonem urlopowym. Wtedy trudno zebrać tłumy na trybunach i z tego, co wiem, są plany przeniesienia turnieju do Warszawy.

Pan będzie miał wówczas problem, bo grono zainteresowanych sponsorowaniem turnieju na Warszawiance się nie zmieni, ale kandydatów będzie już dwóch.

Takie jest prawo rynku. Wiem, że przedstawiciele sopockiego turnieju, tak jak my, zabiegają już o wsparcie władz Warszawy. Ale nie traktuję Sopotu jak rywala. Niech uda się nam wszystkim.

Tenis
Amerykański bombardier z rozbrajającym uśmiechem. Kim jest Ben Shelton?
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Tenis
Burza po meczu Igi Świątek w Australian Open. Co się wydarzyło i kto popełnił błąd?
Tenis
Iga Świątek w półfinale Australian Open! Zagrała z Emmą Navarro największe hity
Tenis
Emma Navarro. Córka miliardera wybrała tenis i idzie własną drogą
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Tenis
Novak Djoković – Carlos Alcaraz. Produkt klasy premium
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego