Czego nauczył się pan w ciągu pierwszego roku pracy z Igą Świątek?
To wszechstronna tenisistka. Mówiłem o tym już wcześniej, a ona teraz potwierdziła, że potrafi grać dobrze niezależnie od tego, gdzie odbywa się turniej, na której nawierzchni i jakimi piłkami. Wszędzie ma szanse na sukces. Wiem już, w jaki sposób podchodzić do jej treningu, czego potrzebuje do osiągnięcia najwyższego poziomu oraz w jaki sposób mogę być dla niej najlepszym możliwym szkoleniowcem. Dużo się nauczyłem, ale też wciąż się uczę.
Kto z was ma grubszy zeszyt z notatkami?
Myślę, że ja. Iga przed meczami spisuje to, o czym powinna w ich trakcie pamiętać. Ja sporo notuję w trakcie spotkań. Często są to obserwacje na temat tego, co powinniśmy poprawić bądź zmienić przed kolejnymi. Później, już w pokoju hotelowym, ponownie zbieram myśli. Dopisuję, na co powinniśmy zwracać uwagę oraz czego nie wolno zapomnieć podczas kolejnego treningu. Tego jest sporo. Zapisuję również, co chciałbym osiągnąć w 2026 roku, jak możemy poprawiać grę Igi oraz co powinniśmy do jej tenisa dodać.
Co chciałby pan więc osiągnąć w kolejnym sezonie?
Zawsze celem jest rozwój. Będziemy dalej pracować nad poprawą serwisu, zwiększeniem różnorodności drugiego podania. Chciałbym też zobaczyć więcej slajsów, drop shotów.
Chodzi o to, żeby – jak powiedział pan „The Athletic” – nieustannie umieć zaskakiwać rywalki?
Jako tenisista nie możesz stać się przewidywalny. Musisz się rozwijać, bo inaczej rywale przywykną do twojej gry i będą wiedzieli, czego się spodziewać. Jannik Sinner po ostatnim meczu z Carlosem Alcarazem przyznał: „Tak, byłem zbyt przewidywalny. Muszę wzbogacić swoją grę”. I o to właśnie chodzi, zwłaszcza na najwyższym poziomie. Każdy szuka ścieżek rozwoju. My też. Jeśli chcesz pozostać na szczycie, musisz co roku dodawać coś do swojego tenisa.