Reklama

Wim Fissette, trener Igi Świątek, dla „Rzeczpospolitej": Zawsze celem jest rozwój

Iga Świątek jest uparta, ale tak mają wszyscy najlepsi, bo to ważne, aby sobie ufać i być pewnym swojej intuicji oraz wiedzy – mówi „Rzeczpospolitej” Wim Fissette, trener wiceliderki światowego rankingu tenisistek.

Publikacja: 12.09.2025 10:00

Iga Świątek

Iga Świątek

Foto: REUTERS

Czego nauczył się pan w ciągu pierwszego roku pracy z Igą Świątek?

To wszechstronna tenisistka. Mówiłem o tym już wcześniej, a ona teraz potwierdziła, że potrafi grać dobrze niezależnie od tego, gdzie odbywa się turniej, na której nawierzchni i jakimi piłkami. Wszędzie ma szanse na sukces. Wiem już, w jaki sposób podchodzić do jej treningu, czego potrzebuje do osiągnięcia najwyższego poziomu oraz w jaki sposób mogę być dla niej najlepszym możliwym szkoleniowcem. Dużo się nauczyłem, ale też wciąż się uczę.

Kto z was ma grubszy zeszyt z notatkami?

Myślę, że ja. Iga przed meczami spisuje to, o czym powinna w ich trakcie pamiętać. Ja sporo notuję w trakcie spotkań. Często są to obserwacje na temat tego, co powinniśmy poprawić bądź zmienić przed kolejnymi. Później, już w pokoju hotelowym, ponownie zbieram myśli. Dopisuję, na co powinniśmy zwracać uwagę oraz czego nie wolno zapomnieć podczas kolejnego treningu. Tego jest sporo. Zapisuję również, co chciałbym osiągnąć w 2026 roku, jak możemy poprawiać grę Igi oraz co powinniśmy do jej tenisa dodać.

Co chciałby pan więc osiągnąć w kolejnym sezonie?

Zawsze celem jest rozwój. Będziemy dalej pracować nad poprawą serwisu, zwiększeniem różnorodności drugiego podania. Chciałbym też zobaczyć więcej slajsów, drop shotów.

Chodzi o to, żeby – jak powiedział pan „The Athletic” – nieustannie umieć zaskakiwać rywalki?

Jako tenisista nie możesz stać się przewidywalny. Musisz się rozwijać, bo inaczej rywale przywykną do twojej gry i będą wiedzieli, czego się spodziewać. Jannik Sinner po ostatnim meczu z Carlosem Alcarazem przyznał: „Tak, byłem zbyt przewidywalny. Muszę wzbogacić swoją grę”. I o to właśnie chodzi, zwłaszcza na najwyższym poziomie. Każdy szuka ścieżek rozwoju. My też. Jeśli chcesz pozostać na szczycie, musisz co roku dodawać coś do swojego tenisa.

Jako tenisista nie możesz stać się przewidywalny. Musisz się rozwijać, bo inaczej rywale przywykną do twojej gry i będą wiedzieli, czego się spodziewać

Reklama
Reklama

Z której zmiany w grze Igi jest pan najbardziej zadowolony?

Pierwsza rzecz to zmiana pozycji na korcie – Iga staje nieco dalej za linią – co daje jej większą szansę pozostania przy swojej grze i wykorzystania największych atutów: spinu, umiejętności budowania punktu oraz gry w defensywie. A druga to skuteczniejsze odbijanie tych szybkich piłek, w biegu, zwłaszcza forehandowych. To buduje pewność w meczach z tenisistkami, które uderzają bardzo mocno.

Iga stała się też na korcie bardziej cierpliwa?

Raczej – ustawiając się dalej przy returnie – daje sobie więcej czasu. Stanięcie na linii oznacza, że również przy kolejnej piłce musisz się spieszyć, co często rodzi poczucie, że rywala trzeba pokonać siłą. Ta cierpliwość bierze się więc przede wszystkim ze strategii.

Czytaj więcej

Tomasz Wacławek: Iga Świątek. Polska księżna Wimbledonu

Czy Iga Świątek jest uparta?

Jest trochę uparta, ale to naturalne, że jeśli osiągasz sukces w pewien sposób, to chcesz się go trzymać. Niełatwo wówczas przekonać się do robienia pewnych rzeczy nieco inaczej. Czasami trzeba ponieść kilka porażek. Iga podczas treningów nie jest osobą, która natychmiast przyjmuje wszystko, o czym mówię, tylko raczej się nad tym zastanowi, czasami porozmawia z innymi członkami zespołu i wreszcie spróbuje. A kiedy już w coś uwierzy i poczuje, że działa, to wciela to do swojego systemu dość szybko.

Każda wielka tenisistka jest trochę uparta?

Tak, bo najlepsi mocno w siebie wierzą. To ważne, aby sobie ufać, być pewnym swojej intuicji oraz wiedzy. To świadczy o jakości, a zadaniem trenera jest tym wszystkim zarządzać w najlepszy możliwy sposób.

Co się wydarzyło po turnieju w Rzymie, gdzie Iga przegrała z Danielle Collins?

Widzieliśmy, że Iga nakłada na siebie dużą presję, towarzyszą jej ponadto spore oczekiwania, a sama próbowała robić to, co w poprzednim sezonie, zamiast skupić się na rozwoju. To był moment, gdy zdała sobie sprawę, że musi otworzyć się na nowe pomysły. Tak naprawdę już od kilku tygodni były rzeczy, które powtarzaliśmy jej ja, Maciek, Daria.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Iga Świątek pierwszą polską mistrzynią Wimbledonu. Nie pozwoliła rywalce marzyć

Co pan jej mówił?

Powiedziałem: Bądź otwarta na nowe pomysły, bo w sporcie nie ma jednej drogi i każdego dnia musisz się dostosowywać. Na tym polega tenis. Wszyscy się rozwijają, a do touru wchodzą młodzi. Nie możesz bazować na schematach „kopiuj-wklej”.

Język był na początku przeszkodą?

Tak, na pewno, bo każdy tenisista wymaga zindywidualizowanego podejścia. To nie jest łatwe, kiedy przez całe treningowe życie używasz języka polskiego i nagle stykasz się z anglojęzyczną terminologią. To, co dla mnie było klarowne, nie było jasne dla niej. Jako zespół pracowaliśmy więc nad komunikacją. Jest w tenisie tyle elementów i detali, o których rozmawiasz, że potrzebujesz czasu, czasami kilku miesięcy, aby zrozumieć, co druga osoba ma na myśli. Dziś wszystko jest już dla nas klarowne.

Po Wimbledonie powiedział pan „Tennis Hot Spot”, że był moment, gdy to Iga podeszła, żeby powiedzieć: „To nie twoja wina, że nie wygrywam”. Często macie rozmowy, podczas których to ona przekazuje wsparcie?

Powiedziała mi to, bo czuła, że choć jako zespół ciężko pracujemy i jesteśmy profesjonalistami, to w pewnym momencie zaczęły się pojawiać pytania: „Dlaczego nie wygrywasz, przecież zmieniłaś trenera?”. To było dla niej ważne, aby przekazać, że jest zadowolona z naszej pracy. Wygranie Wimbledonu było dla nas bardzo istotne, bo daliśmy światu sygnał, że ten zespół nad czymś pracuje, rozwija zawodniczkę, wzbogaca jej tenis i jest naprawdę zespołem. Mogła się dzięki temu dobrze poczuć i zyskać pewność siebie. Sama powiedziała to zresztą po turnieju w Cincinnati. Była wręcz w szoku, bo nigdy nie wierzyła, że będzie w stanie tak dobrze grać na trawie oraz na najszybszej twardej nawierzchni sezonu. A my, jako zespół, znaleźliśmy do tego drogę.

Czytaj więcej

Aryna Sabalenka – królowa twardych kortów

Ten pozytywny feedback, który przekazywała w trudnych momentach, pokazuje, że jest nie tylko klasową tenisistką, ale także menedżerką?

Oczywiście. Jest zarówno głównym „produktem”, jak i najważniejszą osobą, która musi podejmować decyzje dotyczące tego, co pomoże jej odnieść więcej sukcesów. Musi dobierać specjalistów, a później nimi zarządzać. To również obowiązek zawodowego tenisisty.

Reklama
Reklama

Czy Iga daje wam przed meczami szczegółowe instrukcje dotyczące tego, jak powinniście się zachowywać w boksie? Więcej krzyczeć, wspierać, a może zachować ciszę?

Nie mamy szczegółowych wytycznych na konkretne mecze. Iga mówi zazwyczaj: „Jeśli jest coś, co widzicie, to mi powiedzcie. Nawet, jeśli mi się to nie spodoba, spróbuję. A gdy będzie tego za dużo, powiem”. Jest więc bardzo otwarta na coaching. Nie mówi: „Proszę, dziś bądźcie cicho”, tylko: „Jeśli widzicie, że czegoś potrzebuję, pomóżcie”. Chce być najlepsza i jest otwarta na krytykę. Docenia feedback, bo wie, że dzięki temu może stawać się lepsza.

Nie mamy szczegółowych wytycznych na konkretne mecze. Iga mówi zazwyczaj: „Jeśli jest coś, co widzicie, to mi powiedzcie. Nawet, jeśli mi się to nie spodoba, spróbuję. A gdy będzie tego za dużo, powiem”

Czy w ciągu tego roku coś pana zaskoczyło?

Unikatowe jest to, że Iga wchodzi w każdy dzień z taką samą intensywnością, niezależnie od wyniku i turnieju. Zawsze widzę u niej identyczną intensywność, skupienie, profesjonalizm. To niezwykłe. Nawet gdy wygrała Wimbledon – a to przecież największa rzecz, jaką możesz osiągnąć w tenisie – wróciła na kort po kilku dniach, żeby pracować z takim samym pragnieniem bycia najlepszą wersją siebie.

Jest pan w kobiecym tenisie od wielu lat. Czy patrząc na ostatnie wydarzenia i zaburzonych ludzi, z którymi zetknęły się Iga, Emma Raducanu czy Katie Boulter, uważa pan, że to środowisko jest dla nich bezpieczne?

WTA robi dużo, aby chronić zawodniczki. To jasne. Większym problemem są media społecznościowe, gdzie tenisistki spotykają się z przemocą. Zarówno WTA, jak i ATP starają się szukać rozwiązań, aby jak najlepiej chronić zawodników. Moim zdaniem wykonują na tym polu dużo dobrej pracy, ale nie naprawimy tego od razu i nie zlikwidujemy z dnia na dzień wszystkich zagrożeń.

Czego nauczył się pan w ciągu pierwszego roku pracy z Igą Świątek?

To wszechstronna tenisistka. Mówiłem o tym już wcześniej, a ona teraz potwierdziła, że potrafi grać dobrze niezależnie od tego, gdzie odbywa się turniej, na której nawierzchni i jakimi piłkami. Wszędzie ma szanse na sukces. Wiem już, w jaki sposób podchodzić do jej treningu, czego potrzebuje do osiągnięcia najwyższego poziomu oraz w jaki sposób mogę być dla niej najlepszym możliwym szkoleniowcem. Dużo się nauczyłem, ale też wciąż się uczę.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Tenis
Po publikacji „Rzeczpospolitej” minister sportu reaguje na aferę w polskim tenisie
Tenis
Aryna Sabalenka – królowa twardych kortów
Tenis
Iga Świątek po US Open. Wróci jeszcze silniejsza
Tenis
Koniec marzeń. Iga Świątek nie zdobędzie drugiego tytułu w US Open, udany rewanż Amerykanki
Tenis
Iga Świątek w swojej bańce. Doprowadziła Rosjankę do łez i ma ćwierćfinał US Open
Reklama
Reklama