Liczby nie kłamią

Turniej, który nie ma swojej strony internetowej, nie istnieje. Nie tylko w sieci, właściwie w ogóle. Na szczęście we Wrocławiu serwis działa znakomicie

Publikacja: 29.01.2009 18:22

Liczby nie kłamią

Foto: Rzeczpospolita

Przez lata strona turnieju była miedziana, ale idzie nowe i w ślad za nowym sponsorem tytularnym stała się niebieska. Nie szata zdobi stronę, ale zawartość, która jest dobra i pozostaje bez zmian: program, mapka, kodeks kibica oraz obowiązkowe zakładki dla sponsorów z logotypami i ich stronami www. W czasie turnieju dochodzą też newsy, wyniki na żywo, stenogramy z konferencji, zdjęcia.

Zakładek na stronie jest wiele, jednak według statystki liczba obejrzanych wynosi niecałe cztery, w czym mieści się pewnie aktualny plan gier na dziś oraz drabinki singla i debla. Każdy gość spędza na stronie 3 minuty i 12 sekund. Niby niewiele, ale wszędobylskie nazwy i logotypy sponsorów wbijają się w pamięć, a o to przecież chodzi. Jednak życie strony internetowej bywa krótkie: www.kghm-emax-atp.pl, aktualna podczas jednej jedynej edycji w 2006 roku, dziś się nie otwiera, bo działa już inny adres. Swoją drogą wtedy na stronie turniejowej pojawiały się nawet nagrania audio z konferencji z zawodnikami, ale – trzeba przyznać – ich głos czasem zagłuszały trzaski. To w końcu tylko challenger, któremu daleko do witryn internetowych turniejów wielkoszlemowych – gdzie są sklepy, stacje radiowe i telewizyjne, konkursy, fora i inne zakamarki. Jest jednak co oglądać.

Liczby nie kłamią: w ciągu dwóch lat, czyli edycji 2007 i 2008, stronę internetową turnieju odwiedziło 200 tysięcy osób. Polscy internauci stanowią mniej niż połowę wszystkich gości. Najwięcej osób jest z Wrocławia (24 tysiące) i Warszawy (14 tysięcy), potem – wyniki już gorsze, choć liczone w tysiące – Kraków, Poznań, Katowice i Szczecin. To miasta, gdzie również zawodowo gra się w tenisa.

W tym kontekście zastanawia niska pozycja Sopotu (łącznie ledwie 404 osoby!), który wyprzedziły Tychy, Zielona Góra i Radom nieistniejące na tenisowej mapie – w końcu to w Sopocie przez lata organizowano największy w Polsce turniej tenisowy. Miasto jest małe, to prawda, ale widać, że impreza w jego mieszkańcach nie wzbudziła wielkiego entuzjazmu. Na liście odwiedzających miast i miasteczek jest prawie 300, jednak nie łudźmy się – końcówka listy to jednostkowe (dosłownie!) przypadki: Sulęcin, Mysłakowice, Lipno, Lipce Reymontowskie i Górowo Iławieckie. Bynajmniej nie są to potęgi polskiego tenisa, choć bywały czasy – przed drugą wojną światową – gdy to właśnie w takich ośrodkach organizowano liczne turnieje zawodowej i amatorskiej maści. W czasach dominanty sponsorów to się już nie może udać: turniej jest we Wrocławiu, bo stąd pochodzi Dialog SA, a KGHM ma siedzibę w okolicy.

Pouczająca jest też analiza listy krajów, których przedstawiciele łączą się ze stroną. Poza Polakami większość odwiedzających serwis stanowią, co zrozumiałe, rodacy tych graczy, którym we Wrocławiu dobrze się wiodło: Czesi, Rosjanie, Niemcy, Słowacy, Ukraińcy. O dziwo, niewielu było Austriaków (ponad 3000), choć rok temu jeden był w finale (Jurgen Melzer), a przed dwoma laty wygrał drugi (Werner Eschauer). Belgów też jak na lekarstwo, a przecież w 2008 roku wygrał Kristof Vliegen.

Turniejowe komputery widziały za to – liczonych w setki – Greków, Portugalczyków, Norwegów, Turków i Pakistańczyków, których tenisistów we Wrocławiu nikt nie uświadczył. Stronę odwiedziło 77 Chińczyków, którym udało się przebić przez zagłuszane łącza. Zbłądzili też internauci z Wysp Dziewiczych, Andory, Bermudów, Bangladeszu i Aruby. Jedyny internauta z Kenii odwiedził aż 15 podstron i spędził na stronie ponad cztery minuty, czyli sporo powyżej średniej. Nie mówiąc już o ośmiu fanach z Iranu, którzy na stronie spędzali średnio ponad 20 minut każdy! Zważywszy, że cała treść jest wpisana po polsku, determinacja godna podziwu.

Stroną [link=http://www.kghm-dialog-atp.pl]www.kghm-dialog-atp.pl[/link] od lat zawiaduje Gabriel Borkowski, zwany Gabrysiem. To człowiek instytucja i orkiestra zarazem. Zresztą tak dla turnieju, jak i wrocławskiego tenisa, bo bywa w tym samym charakterze na Mistrzostwach Województwa Dolnośląskiego i mniejszych turniejach, o gościnnych występach na turnieju w Szczecinie nie mówiąc. Na jego talencie poznali się też poza granicami: Gabryś regularnie odwiedza turnieje na całym świecie, bywał nawet w Dubaju i Doha. W tym roku wybiera się na Wimbledon.

Miał też lecieć na Australian Open, ale nie lubi podróżować, więc 20 godzin lotu wydało mu się katorgą – wolał zostać we Wrocławiu. Widzieć go w akcji to przyjemność jak mecz Rogera Federera: jedną ręką aktualizuje newsy, drugą obrabia graficznie zdjęcie do galerii (które czasem sam robi, ale we Wrocławiu turniejowym fotografem jest Krzysztof Bandarek). Gdyby miał jeszcze trzecią i czwartą rękę, też by je czymś zajął. Gabryś jest przy tym niezwykle skromny i uczynny, pomaga w komputerowych sprawach wszystkim chętny: instaluje drukarki, usuwa wirusy, wypala płyty, czasem nawet wciska enter. Wirtualny numer jeden turnieju.

Tenis
17-letnia Rosjanka znów za silna dla Igi Świątek. Polka nie obroni tytułu w Indian Wells
Tenis
Brąz cenniejszy niż złoto. Iga Świątek bierze rewanż za igrzyska
Tenis
Indian Wells. Rozpędzona Iga Świątek
Tenis
Raj zamienił się w piekło. Hubert Hurkacz przegrywa w Indian Wells
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Tenis
WTA w Indian Wells. Iga Świątek w najlepszym wydaniu. Jest jedno ale
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń