Trzy polskie mecze I rundy, dwa zwycięstwa – wtorek na kortach Melbourne Park można uznać za udany. Starsza z sióstr Radwańskich wygrała z Niemką Tatjaną Malek 6:1, 6:0, młodsza przegrała z Amerykanką Sereną Williams 2:6, 1:6. Kubot pokonał rosyjskiego Niemca Mishę Zvereva 6:3, 6:3, 6:3.
Grać na głównym korcie mecz z najlepszą tenisistką świata to wyzwanie, którego przestraszyłoby się wiele tenisistek. Urszula Radwańska jest odważna, w jej grze na Rod Laver Arena na pewno nie było strachu, brakowało jednak nieco dojrzałości. Czasem tak bywa, że wynik jest gorszy niż gra. To ten przypadek.
Bliżej sukcesu była kilka miesięcy temu w Wimbledonie (przegrała 4:6, 4:6), może to tamten mecz spowodował, że Serena Williams grała twardo od pierwszych chwil. Jeśli ktoś liczył, że obandażowana lewa noga mistrzyni oznacza dla niej poważne kłopoty, nie miał racji. Serena biegała szybko, uderzała mocno, a po meczu, jak to ona, szybko zapomniała o rywalce. Więcej mówiła o dumie, jaką daje jej fakt, że nigdy nie przegrała w I rundzie Wielkiego Szlema. Grała już takie mecze 41 razy.
Urszuli Radwańskiej pozostał jeszcze start deblowy z Włoszką Albertą Brandi oraz oczywiście kibicowanie siostrze i Łukaszowi Kubotowi.
Oba polskie zwycięstwa oglądano na bardziej kameralnych kortach, tam, gdzie łatwiej było o bilet dla polskich kibiców. Mieli z czego się cieszyć. Agnieszka Radwańska wyraźnie budzi respekt takich tenisistek jak Malek. Niemka ma prawie 23 lata, jest na 70. miejscu rankingu, wygrała dwa małe turnieje ITF, jest w reprezentacji na Puchar Federacji. To nie tak mało, ale w meczu z Polką Tatjana zapomniała, jak grać w tenisa.