Fręch rok temu w Melbourne przeżyła jeden z najpiękniejszych tygodni w karierze. Pierwszy raz awansowała wówczas do czwartej rundy turnieju Wielkiego Szlema – wyeliminowała ją dopiero Coco Gauff – a gra i wyniki podczas Australian Open wzmocniły w niej wiarę, że po latach wspinania się w tenisowej hierarchii, może wreszcie zapukać do szerokiej światowej czołówki.
Łodzianka jako 26-latka zaczęła odnosić największe sukcesy. Awansowała do finału w Pradze, wygrała turniej w Guadalajarze i zakończyła rok jako 25. zawodniczka rankingu WTA, między Katie Boulter a Lindą Noskovą. Teraz może z tego korzystać, bo tenis rozstawieniem w imprezach Wielkiego Szlema i dostępem do głównych drabinek innych turniejów mocno premiuje wyższą klasę średnią.
Czytaj więcej
Hubert Hurkacz odpadł w drugiej rundzie Australian Open. Pokonał go niżej notowany Serb Miomir Kecmanović 4:6, 4:6, 2:6. Konsekwencje tej porażki będą dla Polaka znaczące.
Australian Open. Rzetelna Magdalena Fręch odrobiła straty i odwróciła mecz z Mirrą Andriejewą
Fręch mecz z Andriejewą zaczęła niepewnie, jakby nie zdążyła dostroić się do trudnych, wietrznych warunków na 1573 Arena. Oddała rywalce już pierwszego gema serwisowego i choć z każdym kolejnym gemem grała lepiej, a Rosjanka zaczęła popełniać błędy, to bezkompromisowy styl 17-latki oraz jej forehandowe winnery sprawiły, że pierwsza partia po 39 minutach dobiegła końca.
Baliśmy się, że marzenia Polski o powtórzeniu ubiegłorocznego sukcesu ulecą z wiatrem, ale drugi set był popisem Fręch. Skuteczny serwis i rzetelna gra w obronie pomogły odwrócić mecz. Łodzianka imponowała pewnością uderzenia nie tylko w dłuższych, ale także w krótkich wymianach, które miały być atutem Andriejewej. Fręch dwa razy przełamała serwis rywalki, a swojego nie oddała.