Pierwsze spojrzenie na jego biografię może być zwodnicze. Cazaux zadebiutował w eliminacjach Wielkiego Szlema cztery lata temu — wcześniej grał jeszcze w finale juniorskiego Australian Open - ale jako senior przed tegoroczną wizytą w Melbourne tylko trzy razy awansował do turnieju głównego i za każdym razem odpadał w pierwszej rundzie. Nigdy nie był w czołowej „setce” rankingu ATP, a najnowsza historia jego występów to głównie challengery.
Druga strona medalu jest taka, że hamowały go kontuzje. Uraz łokcia, podwójne zapalenie ścięgien barku i nadgarstka, złamana noga oraz przepuklina sprawiły, że w latach 2016-21 poświęcił na leczenie ponad 20 miesięcy. Cazaux ma więc dziś hasło „odporność” wytatuowane na ramieniu. Kolekcja tatuaży zdobi go bogata, bo są w niej też wąż jako hołd dla Kobe Bryanta, szabla ze słowem „wojownik” po mandaryńsku, kompas wikingów oraz skandynawskie runy.
Czytaj więcej
Serwis działał dobrze, nogi niosły, ręka nie zadrżała – Polak pokonał Francuza Ugo Humberta 3:6, 6:1, 7:6 (7-4), 6:3 i jest w 1/8 finału AO’24. Następnym przeciwnikiem Hurkacza będzie kolejny Francuz, rewelacyjny Arthur Cazaux (122. ATP)
Australian Open. Kiler o twarzy dziecka, czyli kim jest Arthur Cazaux
21-latek szuka podczas tegorocznego Australian Open straconego czasu. Jest jednocześnie reprezentantem nowego pokolenia francuskich kandydatów na gwiazdy kortów, wśród których są także dwa lata młodsi Arthur Flis (35. ATP) i Luca van Assche (68. ATP). Oni odpadli w Melbourne odpowiednio w drugiej oraz trzeciej rundzie. Cazaux spośród Francuzów został sam, bo o ćwierćfinał z Novakiem Djokoviciem bez skutku walczył Adrian Mannarino (0:6, 0:6, 3:6).
Jego bliscy mówią, że wkraczając na kort zdradza się z charakterem showmana, bo na co dzień jest raczej chłopcem grzecznym i cichym. Dopiero z rakietą w ręce staje się kilerem o twarzy dziecka, choć obraz ten zaburzają czasem oczy jak spodki — on sam śmieje się, że czasem „wygląda jak szaleniec” — które zdradzają, że kryje w sobie dusze wojownika. - Wychodząc na kort wyobrażam sobie, że wchodzę do ringu albo klatki MMA — mówi.