Andy Murray: będę nudnym zawodowcem

Murray jest szkockim chłopakiem z prowincji. Niezbyt otwartym na świat i ludzi. Trudno zrobić z niego uśmiechniętego bohatera kortów. Ale umie dobrze grać w tenisa i chce być pierwszy na świecie. W US Open dotarł aż do finału, po drodze wygrał z Rafaelem Nadalem

Aktualizacja: 11.09.2008 04:24 Publikacja: 11.09.2008 04:22

Andy Murray: będę nudnym zawodowcem

Foto: Rzeczpospolita

Dunblane ma 7900 mieszkańców. Niewielu ludzi wiedziało, że w środkowej Szkocji istnieje takie miejsce. Od 13 marca 1996 roku stało się znane dlatego, że do budynku miejscowej szkoły podstawowej wszedł bezrobotny Thomas Watt Hamilton, zastrzelił 16 dzieci, nauczyciela i w końcu siebie.

Wśród tych, którzy przez dwie godziny byli uwięzieni w szkole podczas masakry, był ośmioletni Andy Murray. Gdy Hamilton zaczął strzelać, chłopak szedł do sali gimnastycznej, usłyszał, że ma się schować, i wskoczył pod najbliższe biurko. Potem dowiedział się, że wśród ofiar jest brat jego najlepszego kumpla. Nie lubi opowiadać o swym dzieciństwie.

Tenisa uczyła go najpierw matka. Judy Murray to 64-krotna mistrzyni Szkocji. Córka Roya Erksine’a, który grał w piłkę nożną w barwach Hibernianu w latach 50., siostra zawodowego golfisty. Pracowała w związku tenisowym, była trenerką, w każdy weekend woziła swoje i cudze dzieci busem na lokalne turnieje. Twierdzi, że nigdy nie zmuszała synów do gry w tenisa, ale tak wyszło.

Judy Murray mało bywała w domu, nie było czasu na wspólne posiłki, wakacje, spokojne życie domowe. Rodzice Andy’ego rozwiedli się, gdy chłopak miał dziewięć lat. Przeniósł część dziecięcego gniewu na kort. Dziś twierdzi, że jest blisko z każdym z rodziców. Ojciec Wille Murray, handlowiec, woził syna na pierwsze turnieje zawodowe, ale zostawił byłej żonie tenisową edukację synów.

Jamie jest starszy o rok i trzy miesiące. Przeciwieństwo Andy’ego. Uśmiechnięty, miły i grzeczny. Był drugim juniorem świata, gdy młodszy brat zaczął z nim wygrywać. Jeden spadał w rankingach, drugi się wznosił.

Zaczęli tak samo – ściany ich domu nosiły ślady piłek. Pierwszy trener Leon Smith mówił, że nigdy nie widział tak zawziętego dzieciaka jak pięcioletni Andy.

– Graliśmy na półkorcie, biegał zajadle do każdej piłki, był niewiarygodnie waleczny. Druga rzecz, jaka różniła go od rówieśników, to tenisowa głowa. Po meczu nie szedł do domu, tylko patrzył na rywali, oceniał uderzenia, zapamiętywał. I był wściekły, gdy grał źle.

Gdy na Florydzie wygrał Orange Bowl – prestiżowy turniej dla dzieci – przyjechał do kraju i z rozpędu zwyciężył w mistrzostwach Wielkiej Brytanii do lat 14. Kariera rozwijała się nieźle, ale w Szkocji brakowało tenisistów, którzy mogliby z nim trenować.

Jamie rok wcześniej opuścił dom rodzinny, zaczął ćwiczyć w ośrodku brytyjskiego związku tenisowego w Cambridge. Po ośmiu miesiącach wrócił zniechęcony, bo samotność dokuczała, a w grze nie było żadnego postępu, wręcz regres. Matka uznała, że namawianie młodszego syna do podobnego wyjazdu nic nie da.

Andy wymyślił to sam. Pojechał do Hiszpanii na mistrzostwa świata 16-latków, w finale Brytyjczycy grali z gospodarzami, wśród których był Rafael Nadal. Trochę poćwiczyli, dowiedział się, że Rafa może odbijać piłki, kiedy chce, z Carlosem Moyą, wówczas pierwszym na świecie. Wrócił i powiedział: – Chcę trenować w Hiszpanii.

Decyzja była odważna, wymagała poświęcenia szkoły i funduszy – 30 tys. euro rocznie. Andy nie skończył szkoły, rodzina dała pieniądze i od 15. roku życia zamieszkał w Barcelonie. Emilio Sanchez wspomina, że kiedy go pierwszy raz zobaczył, chciał odesłać do domu. Chudy młodzieniec o niezgrabnych ruchach, słaby, bez dynamiki i wytrzymałości. Jak zagrali seta, zmienił zdanie. – Jego największa słabość brała się ze zbyt wielu godzin grania w hali. Uderzał za nisko, nie chciał biegać – ale pracował nad tym.

Gdy Andy wrócił do Wielkiej Brytanii, trafił na lepsze czasy. Tim Henman i Greg Rusedski podreperowali opinię wyspiarskiego tenisa, pieniądze w związku się znalazły, młodszy Murray po udanym debiucie w Pucharze Davisa dostał trenera z USA, samego Brada Gilberta, który doprowadził Andre Agassiego do sześciu zwycięstw w Wielkim Szlemie. Związek zapłacił Amerykaninowi 0,5 mln funtów szterlingów za 40-tygodniowy rok pracy i czekał na wyniki.

Nie wszystko poszło dobrze. Pierwszy rok solidnej gry w cyklu zawodowym przyniósł sukcesy, lecz wkrótce potem Andy’ego poznali lekarze paru specjalności. Miał kontuzje kręgosłupa, karku, kostki, kolana, biodra i pachwiny. Opuszczał turnieje, zaczęły się trudne powroty. Wytrzymał, choć wokół niego wiele się zmieniło.

Gilbert zniknął, pojawiła się nowa, większa grupa wsparcia. Treningi tenisowe prowadzi dziś Miles Maclagan – urodzony w Zambii Szkot, niegdyś tenisista zawodowy, potem trener męskich par deblowych. Spokojny, małomówny, ale skuteczny. W zespole są także Matt Little odpowiedzialny za siłę, rozciąganie i masaże oraz Jez Green, były kick bokser, który układa tenisiście programy fitness. Pomaga także Andy Ireland, „Mr Igła”, fizjoterapeuta brytyjskiego związku tenisowego specjalizujący się w akupunkturze. Dziewczyna Andy’ego Kimberly Sears jest córką Nigela Searsa, kapitana daviscupowej reprezentacji Wielkiej Brytanii. W tle są jeszcze Patricio Apey, dyrektor firmy marketingowej Ace Group, i menedżer tenisisty, były wydawca „The Sun” Stuart Higgins, który odpowiada za public relations, oraz sir Richard Branson, miliarder. Zaproszenie przez niego na prywatny obiad do posiadłości w Oksfordzie oznacza więcej niż kilka kontraktów.

Szkocki tenisista jest już bogaty. Dwa lata temu menedżer powiedział, że zdobędzie dla chłopaka kontrakty na 80 mln funtów, dziś już górnej granicy nie stawia. Andy Murray reklamuje Royal Bank of Scotland, kluby David Lloyd Leisure, ubrania sportowe marki Fred Perry i wodę mineralną Highland Sping, rakiety Head i gry komputerowe 2K. W większości kontraktów wypłata zależy od wyników. Nieogolona broda, potargana fryzura i chropawe maniery nie są takie ważne. W marketingu stwierdzili, że z tym wizerunkiem też można zyskać klientów.

Finał US Open, choć przegrany (z Rogerem Federerem), dał mu pewność, że da sobie radę, gdy kolejny raz zmierzy się z podobnym wyzwaniem. Z Nowego Jorku pojechał z dziewczyną odpoczywać do apartamentu w Miami. Drugie mieszkanie, na czas treningów, ma w Londynie, w dzielnicy Wandsworth. – Co będziesz teraz robić, jak pokierujesz karierą? – pytali dziennikarze. – Będę nudnym zawodowcem. Będę robił wszystko, co trzeba, by kiedyś wygrać Wielkiego Szlema. Zacząłem od kupna nowego telefonu, by niewielu ludzi do mnie dzwoniło – odpowiedział chłopak ze Szkocji.

Największa nadzieja brytyjskiego tenisa ostatnich lat. Urodził się 15 maja 1987 roku w Dunblane (Szkocja). Wygrał Orange Bowl – nieoficjalne mistrzostwa świata dzieci do 12 lat, oraz w 2004 roku juniorski US Open. Tenisista zawodowy od 2005 roku, w sezonie otwarcia awansował w rankingu o 449 miejsc. Wygrał sześć turniejów ATP, w tym roku trzy (wśród nich Cincinnati Masters), grał jeszcze w pięciu finałach. Zarobił na kortach 4 065 268 dolarów. Był klasyfikowany w pierwszej dziesiątce rankingu ATP od stycznia tego roku. Po przegranym finale US Open 2008 awansował na najwyższe w karierze czwarte miejsce.

Dunblane ma 7900 mieszkańców. Niewielu ludzi wiedziało, że w środkowej Szkocji istnieje takie miejsce. Od 13 marca 1996 roku stało się znane dlatego, że do budynku miejscowej szkoły podstawowej wszedł bezrobotny Thomas Watt Hamilton, zastrzelił 16 dzieci, nauczyciela i w końcu siebie.

Wśród tych, którzy przez dwie godziny byli uwięzieni w szkole podczas masakry, był ośmioletni Andy Murray. Gdy Hamilton zaczął strzelać, chłopak szedł do sali gimnastycznej, usłyszał, że ma się schować, i wskoczył pod najbliższe biurko. Potem dowiedział się, że wśród ofiar jest brat jego najlepszego kumpla. Nie lubi opowiadać o swym dzieciństwie.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?
Tenis
Katarzyna Kawa w formie tuż przed turniejem w Radomiu
Tenis
Billie Jean King Cup. Belinda Bencic nie przyjedzie do Radomia
Tenis
Hubert Hurkacz nie zagra w domu. Wycofał się z turnieju w Monte Carlo
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Tenis
Iga Świątek potrzebuje więcej balansu i treningów. Nie zagra w Radomiu