Reklama

Marsz zwycięstwa na dwie lewe ręce

Z trzech naszych Pucharów Davisa ten jest najpiękniejszy, bo wydarty Argentynie wbrew wszelkim okolicznościom – piszą hiszpańskie gazety po zwycięskim finale

Aktualizacja: 25.11.2008 08:07 Publikacja: 25.11.2008 01:27

Marsz zwycięstwa na dwie lewe ręce

Foto: AFP

Wyruszali za ocean jako grupa rozbitków, wracają jako niezwyciężona armada. Tak nazwał hiszpańskich tenisistów i ich daviscupowego kapitana Emilia Sancheza Vicario dziennik „Marca”. Oddał im wczoraj niemal całą okładkę, choć przecież po długiej przerwie wygrał Real. Ale Real musiał poczekać, nie było w niedzielę w Hiszpanii nikogo ważniejszego niż triumfatorzy z Mar del Plata.

[wyimek]Jaki cały rok, taki jego koniec. Dziennik „Marca” pisze o złotym wieku sportu hiszpańskiego [/wyimek]

„Porwali się na coś, co nie miało prawa się udać” – piszą o nich hiszpańskie dzienniki. Wygrali w Argentynie, gdzie gospodarze nie dali się pokonać w Pucharze Davisa od dziesięciu lat. Zrobili to bez najlepszego tenisisty świata Rafaela Nadala, w hali gotującej się od niechęci do Hiszpanów, wśród przekleństw i mało wyszukanych piosenek. Zagrali tam sobie marsz zwycięstwa, i to na dwie lewe ręce. Pierwszy raz w 109-letniej historii Pucharu Davisa zdarzyło się, że trzy punkty zdobyli tenisiści leworęczni, Feliciano Lopez i Fernando Verdasco.

„Argentyna zastawiła na Hiszpanię pułapkę, w którą sama wpadła” – pisze „As” o superszybkiej nawierzchni, która miała być kłodą pod nogi Nadala, a pod jego nieobecność przeszkadzała głównie gospodarzom. Argentyńczycy trzeci raz grali w finale i znów przegrali, jak w 1981 i 2006 r.„Dzień do zapamiętania, triumf, który smakuje jak dobre stare wino” – rozmarza się komentator „El Pais”. Żeby docenić hiszpańskie zwycięstwo, trzeba sobie przypomnieć, jak ta niezwyciężona armada wyglądała przed wyruszeniem do Argentyny.

Najważniejszy okręt Rafael Nadal został w Hiszpanii z kontuzją. Drugi – David Ferrer – wyruszył w drogę, choć było wiadomo, że już mocno przecieka. Dowódca Sanchez Vicario był skłócony ze swoim władcą, szefem hiszpańskiej federacji Pedro Munozem.

Reklama
Reklama

Sanchez Vicario odchodzi z reprezentacji. Ogłosił to po zwycięstwie. Wszyscy hiszpańscy komentatorzy podkreślają, że nie byłoby trzeciego Pucharu Davisa dla tego kraju (poprzednie Hiszpania zdobyła w 2000 i 2004 r.), gdyby nie odwaga i talenty przywódcze kapitana.

Jego decyzje „El Mundo Deportivo” nazwało w tytule „Złotym planem B”, choć wcześniej krytyków Sancheza nie brakowało. Choćby wówczas, gdy zdecydował, że kontuzjowanego Nadala zastąpi debiutant Marcel Granollers, gdy zabronił Rafaelowi lecieć do Argentyny razem z kolegami, bo bał się, że to źle na nich wpłynie. Ale najważniejsza decyzja była jeszcze wówczas przed Sanchezem. Do walki o czwarty, jak się okazało – decydujący, punkt finału wysłał Verdasco, a nie słabo grającego Ferrera.

„El Pais” pisze w korespondencji z Mar del Plata, że to było jak rzucenie skazańca lwom. Verdasco wyszedł na kort po krótkim ataku paniki, z pokiereszowanymi palcami stóp. Ale wytrzymał pięć setów walki z Jose Acasuso i po ostatniej piłce rozpłakał się z radości. Dał Hiszpanii zwycięstwo 3: 1.

Jaki cały rok, taki jego koniec. „Marca” pisze o złotym wieku hiszpańskiego sportu, a „El Pais” ogłasza: „Hiszpania znaczy sport”. W 2008 r. Hiszpanie doczekali się tenisisty numer jeden na świecie, piłkarskich mistrzów Europy, kolarskich zwycięzców Tour de France, Giro, Vuelty i igrzysk olimpijskich, a teraz mają jeszcze Puchar Davisa. Dotychczas zdobywali go co cztery lata, ale akurat tej serii nie mają ochoty przedłużać.

[i]Strona rozgrywek o Puchar Davisa

[link=http://www.daviscup.com]www.daviscup.com[/link][/i]

Wyruszali za ocean jako grupa rozbitków, wracają jako niezwyciężona armada. Tak nazwał hiszpańskich tenisistów i ich daviscupowego kapitana Emilia Sancheza Vicario dziennik „Marca”. Oddał im wczoraj niemal całą okładkę, choć przecież po długiej przerwie wygrał Real. Ale Real musiał poczekać, nie było w niedzielę w Hiszpanii nikogo ważniejszego niż triumfatorzy z Mar del Plata.

[wyimek]Jaki cały rok, taki jego koniec. Dziennik „Marca” pisze o złotym wieku sportu hiszpańskiego [/wyimek]

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Reklama
Tenis
Jannik Sinner wygrał Wimbledon. Jeszcze kilka miesięcy temu był zawieszony za doping
Tenis
Wojciech Fibak dla „Rzeczpospolitej”: Wydaje się, że wróciła terminatorka Iga
Tenis
Tomasz Wacławek: Iga Świątek. Polska księżna Wimbledonu
Tenis
Iga Świątek pierwszą polską mistrzynią Wimbledonu. Nie pozwoliła rywalce marzyć
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Tenis
Postawiła siebie na pierwszym miejscu. Amanda Anisimova – rywalka Igi Świątek w finale Wimbledonu
Reklama
Reklama