Polska tenisistka ma z siostrami Bondarenko rachunki do wyrównania. Z Kateryną przegrała w tym roku w pierwszej rundzie Australian Open, z Alioną poniosła porażkę dwa lata temu w spotkaniu o ćwierćfinał J&S Cup.
Tamten warszawski mecz też zaczął się od seta wygranego do zera, ale potem Ukrainka dostała skrzydeł i dofrunęła aż do finału (po drodze pokonała Swietłanę Kuzniecową), w którym przegrała z Justine Henin.
Przypominaliśmy wtedy ważny polski wątek w karierze ukraińskich sióstr, treningi w Kędzierzynie-Koźlu. Granicą możliwości Aliony było 19. miejsce na świecie w 2008 roku, dziś jest 41.
Rewanż udał się Agnieszce Radwańskiej nadspodziewanie dobrze, niespełna 50 minut gry, jeden stracony gem na początku drugiego seta i po walce. Zagrożenia nie było niemal żadnego, jeśli nie liczyć jednej szansy Ukrainki na wygranie gema przy serwisie Polki. W rzymskim turnieju każda wygrana ma swą wagę, przy obecnej wycenie to już 60 punktów rankingowych (i 10 275 dolarów).
Następną rywalką Polki będzie 22-letnia Aravane Rezai, urodzona w St. Etienne córka irańskich rodziców. Rankingowa przewaga Polki jest duża – Rezai to dziś 108. tenisistka świata, nigdy nie awansowała wyżej 40. miejsca. Przy całym szacunku dla jej siedmiu zwycięstw w turniejach ITF, faworytką nie będzie. Jeśli Radwańska wygra, będzie grać o ćwierćfinał z Serbką Aną Ivanović (nr 5) lub Włoszką Franceską Schiavone.