Australian Open: Serena kontra Masza

W sobotę finał kobiet. Grają pierwsza i druga rakieta świata w najlepszym wieczornym czasie na Rod Laver Arena. Wszystko pięknie, ale od ponad dekady Maria Szarapowa nie wygrała z Sereną Williams, choć próbowała wiele razy

Aktualizacja: 30.01.2015 12:07 Publikacja: 30.01.2015 11:13

Australian Open: Serena kontra Masza

Foto: AFP

Kroniki ich dotychczasowych meczów zamknięte w krótkim i jednoznacznym bilansie: 18 spotkań, 16 zwycięstw Amerykanki, dwa Rosjanki – zawierają jednak spory ładunek emocji.

Zaczęły w marcu 2004 roku w Miami, we wstępnej rundzie turnieju wygrała względnie gładko Serena, jeszcze w tym samym sezonie 17-letnia Masza dwa razy wzięła rewanż. I to jaki: w lipcu wygrała pamiętny finał Wimbledonu, w listopadzie finał WTA Tour Championships w Los Angeles, gdy George Bush właśnie zostawał ponownie prezydentem USA, a Barack Obama amerykańskim senatorem.

Zapowiedź długich lat wspaniałej rywalizacji wydawała się oczywista, lecz potem w kolejnych piętnastu meczach zawsze wygrywała Serena. Oddała rywalce ledwie trzy sety, była lepsza zawsze i wszędzie: w hali i na odkrytych kortach, na kortach twardych i na trawie, na mączce też, w każdym ze znanych kolorów: ceglastej, zielonej i błękitnej. Ktoś policzył, że do sobotniego finału minie 3727 dni tych przewag.

Trochę pocieszenia Rosjance może dawać fakt, że młodsza z sióstr Williams podobnie biła i inne mocne tenisistki – z ostatnich 22 meczów przeciw rywalkom z pierwszej dziesiątki rankingu WTA wygrała 21. Ostatnim meczem Williams i Szarapowej był ubiegłoroczny półfinał w Miami – wynik standardowy: 6:4, 6:3.

Porównanie największych osiągnięć w chwili, gdy dotarły do kolejnego finału Australian Open, podpowiada, że o zmianę warty wciąż może być trudno. Serena Williams niezłomnie walczy o 19. tytuł wielkoszlemowy, szósty w Melbourne. Jeśli go zdobędzie, na liście mistrzyń awansuje na drugie miejsce w erze tenisa zawodowego, za Steffi Graf (22 tytuły), przed Chris Evert i Martinę Navratilovą (po 18).

Maria Szarapowa z pięcioma zwycięstwami jest 11. (razem z Martiną Hingis). Rosjanka może jednak przypominać, że tylko ona i Serena są dziś aktywnymi tenisistkami, które wygrały każdy z czterech turniejów wielkoszlemowych. Wielu takich nie ma, w sumie ten honor zdobyła dziesiątka pań.

Można jeszcze wspomnieć, że Williams ma bilans 18-4 w finałach wielkoszlemowych, Szarapowa 5-4, że Maria pokonała Serenę w Wimbledonie 2004, ale Serena Marię w Australian Open 2007 i Roland Garros 2013. Można też zauważyć, że obu nie wiodło się ostatnio w Melbourne: jedyny tytuł Rosjanki zapisano w 2008 roku, ostatni Amerykanki – w 2010.

Wnioski są jednak dość oczywiste: obu bardzo zależy na tym zwycięstwie, obie mają powody (choć różne), by walczyć do utraty tchu. Z wielu względów wciąż trochę więcej szans daje się Serenie. Chris Evert mówi nawet o jej specjalnej mobilizacji na mecze z Marią. Od zawsze.

Serena też się do niej przyznaje. – Mecze z nią dają mi dużo powodów do dumy. Zawsze gram w nich lepiej, niż zwykle. Z tego powodu je uwielbiam. Myślę, że to nawet zabawne, że są takie intensywne. Z tych i innych powodów w walce z Marią naprawdę czuję, że żyję – mówi.

– To prawda, Serena zawsze traktowała te spotkania jako coś szczególnego. Sądzę, że gra przeciw Szarapowej swój najlepszy tenis. Może dlatego, że Maria rzeczywiście dorównuje jej siłą, ale gdy idzie o pierwszy serwis, poruszanie się po korcie i obronę, Serena czuje, że ma pewną przewagę. W sumie bardzo mocny tenis Marii jednak pasuje Serenie, więc przyjemność grania i wygrywania z taką rywalką jest rzeczywiście duża – potwierdza Evert.

Choć miłośnicy wróżenia z liczb dodają, że Rosjanka z Ameryki nigdy nie wygrała turnieju wielkoszlemowego w roku nieparzystym (to prawda, zwyciężała w latach 2004, 2006, 2008, 2012 i 2014), a Serena w dotychczasowych pięciu finałach Australian Open nigdy nie przegrała, to odbierać szanse Szarapowej jednak nie warto.

Tenis karmi się niespodziankami jak każdy inny sport. Maria gra w Melbourne dobrze, przeszła swój dzień próby w meczu z Aleksandrą Panową, gdy obroniła dwie piłki meczowe. Odmówić Rosjance waleczności na pewno nie można. Może los tym razem się uśmiechnie, a jak nie, to zawsze będzie kolejny raz, do skutku. Może porażki jednak uczą?

– Myślę, że w poprzednich spotkaniach byłam zbyt agresywna, zawsze chciałam za bardzo. Serena jest też mistrzynią zmuszania rywalek do gry jakiej nie lubią. Wiem, że ten finał będzie kolejną trudną próbą, ale cóż, przecież chcę takich wyzwań, wyjdę na kort i zrobię wszystko, by przerwać jej serię... – mówiła Rosjanka przed ostatnim meczem.

Każda ma swoich zwolenników, każdej można dopisać listę zalet i wad. Liczy się też forma dnia, czasem przypadek, np. taki, że Serena w piątek rano źle poczuła się na treningu, od tygodnia walczy z wirusem. Po kilku chwilach zeszła z kortu, ale po kilku godzinach leczenia i odpoczynku wróciła i ćwiczyła jak zawsze, bo sportowa medycyna ma swoje sposoby.

Wiadomo jeszcze, że wynik ich 19. spotkania nie zmieni w najbliższy poniedziałek układu miejsc w rankingu WTA. Serena pozostanie pierwsza, Maria druga. Zmienią się, dość znacząco z punktu widzenia szarego kibica, stany kont bankowych obu tenisistek: mistrzyni dostanie 3,1 mln dol. australijskich, pokonana połowę: 1,55 mln.

Finał zacznie się w sobotę o 9.30 czasu polskiego. Transmisja telewizyjna w Eurosporcie.

Tenis
Amerykański bombardier z rozbrajającym uśmiechem. Kim jest Ben Shelton?
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Tenis
Burza po meczu Igi Świątek w Australian Open. Co się wydarzyło i kto popełnił błąd?
Tenis
Iga Świątek w półfinale Australian Open! Zagrała z Emmą Navarro największe hity
Tenis
Emma Navarro. Córka miliardera wybrała tenis i idzie własną drogą
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Tenis
Novak Djoković – Carlos Alcaraz. Produkt klasy premium
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego