Emocji w ośmiu miastach było mnóstwo, ale ta runda Grupy Światowej przejdzie do kronik przede wszystkim z powodu tego, co oglądano w niedzielę w Buenos Aires.
Argentyna przegrywała z Brazylią 1-2, więc Leonardo Mayer (29. ATP) musiał wygrać z Joao Souzą (75. ATP), by lokalne nadzieje przedłużyć do piątego meczu. Po pięciu godzinach gry udało się im skończyć cztery sety (najpierw dwa tie-breaki dla Argentyńczyka, potem dwa razy po 7:5 dla Brazylijczyka) i zacząć piąty. Po kolejnej godzinie było 10:10 i wyraźne widoki na efektowny tenisowo-maratoński rekord.
Ten rekord – najdłuższy mecz singlowy w kronikach Pucharu Davisa padł, gdy tenisiści przekroczyli 6 godzin i 22 minuty. Potem została im do złamania granica 7 godzin i 2 minut (tyle czasu grał debel Tomas Berdych i Lukas Rosol ze Stanislasem Wawrinką i Marco Chiudinellim w 2013 roku), ale nie wytrzymali – po 6 godzinach i 42 minutach (z uwzględnieniem przerw medycznych) wygrał Mayer (w piłkach 244:233). Skoro był remis, to Serbowie nadal nie wiedzieli, z kim zagrają o awans do półfinału.
Klasyka Pucharu Davisa zawitała także do Astany. W stolicy Kazachstanu Aleksandr Niedowiesow (130. ATP) i Włoch Fabio Fognini (22. ATP) zagrali decydujące spotkanie przy stanie 2-2. Jak to w takich przypadkach bywa – również oglądano pięć długich setów, choć bez rekordu.
Fognini prowadził, lecz ostatnią piłkę wygrał (asem serwisowym) ten mniej znany, uskrzydlony przez okoliczności lokalny bohater. Aby doszło do tego dramatycznego meczu, Michaił Kukuszkin musiał wcześniej pokonać Andresa Seppiego.