Zaczęły Simona Halep i Maria Szarapowa wycofując się w trybie nagłym z gry w turnieju w Brisbane. Rumunka (nr 2. WTA) podała za przyczynę ból ścięgna Achillesa, Rosjanka (nr 4. WTA) wytłumaczyła się kontuzją przedramienia.
Nie trzeba było długo czekać, by nr 1. – Serena Williams dołączyła do chorych w Perth podczas rozgrywek Pucharu Hopmana. Amerykanka przynajmniej próbowała zagrać, wyszła raz na kort, ale zaraz zeszła wskazując lekarzom stan zapalny w lewym kolanie. Podobnie Garbine Muguruza (nr 3. WTA) w Brisbane – przegrany set z Varvarą Lepchenko i koniec – uraz lewej stopy.
Dołączyła do chorych Petra Kvitova podczas turnieju w Shenzen, tam, gdzie w półfinale jest już Agnieszka Radwańska. Czeszka w ubiegłym sezonie walczyła długo ze skutkami mononukleozy, ale w Chinach na otwarcie sezonu zgłosiła zwykłe zaburzenia żołądkowe, nie związane ze wcześniejszą chorobą zakaźną.
Problemy ze zdrowiem lub formą dopadły także inne, mniej lub bardziej znane tenisistki – do lekarza poszły po meczach Sam Stosur (prawy nadgarstek), Ajla Tomljanović (mięśnie brzucha), Irina-Camelia Begu, także Lucie Safařova podała, że nie zagra w Auckland, bo odnowiła sie jej kontuzja nadgarstka. W tym samym turnieju szybko przegrały Venus Willimas i Ana Ivanović, podobnie jak Belinda Bencic w Brisbane.
Plagi spadające z początkiem tenisowego roku na tenisistki można po staremu tłumaczyć coraz większymi trudami gry i podróży, rosnącymi wymaganiami fizycznymi wobec tenisistek lub przetrenowaniem, albo wpływem nowych technologii (rakiety, korty) na zmęczenie ludzkiego materiału, ale w tym przypadku powszechne opinie są takie, że epidemii nie ma, tylko tenisistki nauczyły się dobrze liczyć i szacować ryzyko utraty wysokich zarobków w pierwszym turnieju wielkoszlemowym tego roku.