Kiedy piłkarze Carlosa Queiroza zapowiadali, że ich celem w Rosji będzie przynajmniej awans do 1/8 finału, chyba nikt nie brał tych słów poważnie. Nie mógł, skoro w całej historii swoich występów w mistrzostwach świata Iran wygrał zaledwie jeden mecz i trafił do grupy z Hiszpanią i Portugalią.
Drużyna Queiroza pokazała jednak, że nawet w tak zacnym towarzystwie nie trzeba stać w kącie na balu. Z Marokiem Iran wygrał dzięki wytrwałości i determinacji (samobójczy gol rywali w doliczonym czasie), nie pękł przed Hiszpanią (tylko 0:1), a teraz chce napsuć krwi mistrzom Europy.
– To będzie najważniejszy mecz w mojej siedmioletniej kadencji – mówi portugalski selekcjoner Iranu. Osiem lat temu Queiroz prowadził na mundialu reprezentację swojej ojczyzny. Portugalia wyszła z grupy, ale w 1/8 finału nie sprostała Hiszpanom, a Cristiano Ronaldo, poproszony o wyjaśnienie przyczyn porażki z późniejszymi mistrzami świata, odpowiedział, że to pytanie należałoby zadać trenerowi, sugerując, że odpowiedzialność spada na jego barki.
Ale liczby są dla Ronaldo bezlitosne: w RPA strzelił tylko jedną bramkę (Korei Północnej), podobnie jak na dwóch pozostałych mundialach w Niemczech i Brazylii. W Rosji w dwóch spotkaniach uzbierał ich już więcej (cztery) niż na trzech poprzednich turniejach. Fernando Santos mówi, że jego gwiazdor jest jak porto – im starszy, tym lepszy.
Dla Ronaldo Iran to przeciwnik wyjątkowy – to tej drużynie w 2006 roku wbił swojego pierwszego gola w MŚ – z rzutu karnego. Powstrzymanie Portugalczyka jest warunkiem koniecznym do realizacji ambitnego irańskiego planu. Queiroz zna Ronaldo jak mało kto, bo pracował z nim także przez kilka lat jako asystent Aleksa Fergusona w Manchesterze United.