Może dlatego trener Jan Urban powiedział, że z „drużyną, która ma nóż na gardle, nie gra się łatwo” oraz „nie graliśmy źle, ale skuteczności na pewno nam zabrakło”.
Na szczęście Urban dodał, że jemu, piłkarzom i prawdziwym kibicom Legii jest smutno. Remis to przecież strata punktów. Jeszcze więcej stracił Śląsk (porażka we Wrocławiu z Polonią Warszawa 0:1), a mimo to jego trener Ryszard Tarasiewicz stwierdził: „Mój zespół rozegrał dobre zawody”.
Z podobnymi opiniami trenerów, nieprzystającymi do tego, co widzą kibice, spotykamy się w każdej kolejce, a czasami i po meczach reprezentacji. Można odnieść wrażenie, że istnieje coś w rodzaju międzynarodowej solidarności zawodowej trenerów robiących wodę z mózgu kibicom i dziennikarzom. A miernik pracy trenera jest zawsze ten sam: wynik. Subtelności gry to tylko dodatek.
Trudno w Polsce znaleźć drużyny, w których widać rękę trenera. Wyjątkiem jest Lech i Franciszek Smuda. Ten trener dobiera zawodników do swoich potrzeb, ponieważ wie, co chce osiągnąć na boisku, jakimi metodami i kto może mu zagwarantować realizację planów.
Ale nawet Lech ze Smudą traci punkty, bo – na całe szczęście wszystkiego przewidzieć się nie da.